Żyję
płomieniem na białej kartce popiołu
Żyję płomieniem, nie iskrą ulotną
W jednym rozbłysku zamykam wieczność
Prowadzę swoje dni jak taniec z ogniem przyjaznym
Każdy krok wypala ślad na ziemi, który nie ostygnie nigdy
Moje życie płynie w rytmie serca
Które nie zna umiaru
Bije tak głośno, że zagłusza ciszę świata
Idę przez świat z rozpaloną duszą
I wiatrem w skrzydłach
Niebo pęka pode mną
Bo nie umiem iść powoli
Każde moje „teraz” jest westchnieniem namiętności
Krótkim i gorącym
Jakby ktoś na moment pozwolił słońcu dotknąć ustami ziemi
Żyję głośno
Jakby jutro miało nigdy nie nadejść
Jakby czas był tylko złudzeniem dla tych
Którzy boją się spłonąć
Moje życie to pieśń śpiewana pełną piersią
Bez fałszu, bez ozdobników
Tylko prawda, która parzy gardło
Prowadzę siebie jak sztorm
Który nie pyta o pozwolenie
Rozbijam brzegi, wywracam łodzie
Bo spokój jest dla tych, którzy już umarli za życia
Noszę w sobie pożar i nie zamierzam go gasić
Niech płonie.
Niech pali wszystko, co martwe
Żyję tak…
Jakby każde uderzenie serca było ostatnim wersem wielkiego poematu
Który piszę całym sobą
Bez reszty, aż do białej kartki popiołu
I gdy ta kartka popiołu opadnie lekko jak poranny wiatr
Nie jak koniec, lecz jak nasienie żaru
Wstanę jak co dzień
Ale jeszcze bardziej czerwony
Jeszcze bardziej nie do ugaszenia
Bo nie ma śmierci dla tego
Który płonie naprawdę
Jest tylko przemiana
Z ognia w światło
Ze światła w pamięć
Z pamięci w wieczną iskrę w czyichś cudzych oczach
I tam właśnie będę trwał
Nie jako popiół
Lecz jako ciepło w dłoniach, które kiedyś podadzą dalej mój płomień
Żyję więc dalej
Poza ostatnim wersem
Poza czasem
Poza sobą
Jak pożar, który nigdy nie gaśnie
Tylko się rozprzestrzenia
Bo moje życie …
Moje życie to…
To życie z pasją