Bajka o parze łąbędzi w Markuskowym Lasku
Dawno, dawno temu, tuż obok zielonego i tajemniczego Markuskowego Lasku, rozciągało się spokojne kolorowe jezioro, w którym mieszkała para pięknych łabędzi. Nazywały się Fredzia i Zygfryd. Były nierozłączne, tak jak dwa kawałki jednej duszy. Fredzia miała pióra białe jak śnieg, a jej oczy błyszczały jak gwiazdy na letnim niebie. Zygfryd był silny i dumny, z długą szyją, którą potrafił majestatycznie wyginać, aby chronić swoją ukochaną. Każdego ranka para łabędzi wypływała na jezioro, otulona mgiełką i śpiewem ptaków z Markuskowego Lasku. Razem pływali, tańczyli na wodzie i opowiadali sobie historie, które słyszeli od wiatrów i drzew. Wieczorem podrywały się do lotu i majestatycznie szybowały wzbudzając zachwyt wszystkich, którzy mogli to zobaczyć.
Pewnego dnia nad laskiem nagle pojawiła się straszliwa burza. Silny wiatr wyrywał mniejsze drzewa z korzeniami i łamał gałęzie, a deszcz bębnił po jeziorze. Fredzia i Zygfryd schowali się pod wielkim konarem starego dębu, trzymając się blisko siebie, aby dodać sobie otuchy i dać sobie nawzajem siłę i ciepło. Bali się o siebie wzajemnie. Jednak w pewnej chwili nie wiadomo skąd nagle pojawił się przed nimi mały jamniczek Markusek. Nic nie powiedział, ale łabędzie wiedziały, że przybył im z pomocą i w ogóle się nie wystraszyli jego obecności. Markusek odwrócił się w stronę przerażającej burzy i zaczął na nią głośno szczekać aż o mało nie urwał mu się jego ogonek. Po kilku minutach deszcz przestał padać i wiatr ustał. Kiedy burza ustała, na niebie pojawiła się tęcza, która odbijała się w tafli jeziora. Łabędzie spojrzały na siebie i na Markuska. Wiedziały, że razem z nowym przyjacielem mogą pokonać każdą przeciwność. Teraz wszyscy bardzo się zaprzyjaźnili i pokochali. Ich miłość była jak tęcza — piękna, pełna kolorów i nadziei. Od tamtej pory wszyscy w Markuskowym Lasku mówili, że nad jeziorem unosi się magia prawdziwej miłości i przyjaźni. A Fredzia i Zygfryd żyli sobie szczęśliwie, ucząc innych, że najważniejsze jest, aby kochać i być kochanym. Co roku, kiedy wiosna budziła Markuskowy Lasek ze snu nad jeziorem wydarzało się coś przepięknego. W przygotowanym gnieździe w gęstych szuwarach wykluwały się małe łabądki. Fredzia i Zygfryd mieli swoje przepiękne pisklęta. Były malutkie, delikatne i pokryte miękkim, szarawym puchem. Te pisklęta powoli rosły, uczyły się pływać i odkrywać świat, a nad ich rozwojem czuwał Marus — dobry, starszy pan, który mieszkał niedaleko jeziora wraz ze swoją żoną i synem. Marus i jego rodzina kochali naturę całym sercem. Każdego dnia przychodzili nad jezioro, aby pomagać łabędziom. Pilnowali, aby nikt nie przeszkadzał w spokoju rodziny, a także dokarmiali całą łabędzią rodzinę. Wieczorami i w nocy nad bezpieczeństwem łabędzi czuwał Markusek, który do pomocy zaprosił innego jamniczka Fredka. Dzięki temu łabędzie czuły się bezpiecznie. Pisklęta szybko dorastały i cała łabędzia rodzina była szczęśliwa.
Żona Marusa była wyjątkowo czuła i delikatna — często śpiewała cichutkie piosenki, które uspokajały małe łabędziątka. Codziennie przynosiła im różne smakołyki jak kukurydzę, płatki owsiane oraz różnego rodzaju warzywa. Ich syn z kolei umilał im czas grając na fujarce co łabędziom bardzo się podobało.
Dzięki trosce Marusa i jego rodziny, oraz Markuskowi i Fredkowi co roku rodziły się nowe piękne łabędzie, które dorastały silne i pełne życia. I choć każde z nich w końcu rozpościerało swoje skrzydła, aby odkrywać świat poza jeziorem, zawsze wracały do swojego domu — do Markuskowego Lasku, gdzie ich historia o miłości i przyjaźni trwa nadal.
Pewnej letniej nocy, gdy księżyc był pełny i świecił jasno nad Markuskowym Laskiem w jeziorze wydarzyło się coś niezwykłego. Fredzia i Zygfryd razem z pisklętami pływali spokojnie po wodzie, kiedy nagle powierzchnia jeziora zaczęła delikatnie migotać tysiącem kolorów. Z głębin wynurzyła się świetlista postać — była to Strażniczka Jeziora, starożytna nimfa wodna, która opiekowała się wszystkimi stworzeniami zamieszkującymi to miejsce. Jej włosy lśniły jak srebrzysta woda, a oczy miała pełne mądrości i dobroci.
Strażniczka przemówiła do Fredzi i Zygfryda:
— Wasza miłość jest tak czysta i silna, że obudziła magię jeziora. Od dziś
wasze pisklęta będą miały w sobie dar — będą mogły rozmawiać z ludźmi i innymi zwierzętami i rozumieć mowę drzew. Ponadto
mogą spełniać po jednym życzeniu ludzi jeśli łabędzie tak postanowią.
W tej samej chwili woda rozbłysła tęczowym blaskiem, a małe łabędziątka zaczęły śpiewać najpiękniejszą melodię, jakiej kiedykolwiek słyszał las. Syn Marusa, który był wtedy nad jeziorem, usłyszał te niezwykłe dźwięki i poczuł, że od tej chwili jego serce jest jeszcze bardziej związane z tą magiczną krainą. Patrzył na te wspaniałe łabędzie i pomyślał, że chciałby jak one poszybować kiedyś beztrosko po niebie. W tym samym momencie z jeziora dobiegł go dziwny dźwięk. Gdy tylko odwrócił głowę w to miejsce nagle poszybował w górę. Nie zdziwił się jednak i nie przestraszył gdyż słyszał co mówiła Strazniczka Jeziora. Uwierzył, że w ten sposób Fredzia i Zygfryd postanowili go wynagrodzić za jego troskę i opiekę nad nimi.
Od tamtej nocy każde pisklę, które wychowywało się przy Markuskowym Lasku, miało w sobie iskrę magii i mądrości. A ludzie, którzy kochali to miejsce, nauczyli się słuchać lasu i jeziora, rozumiejąc, że prawdziwa magia to miłość i wzajemna troska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz