Parszywe życie wśród wrednej rodziny
Pamiętam starą skrzypiąca szafę
W stuletniej chałupie z drewnianych bali
Smród chlewa i obory dobiegający z sieni
Lampę naftową z nikłym płomieniem
Słabo oświetlającą ponurą izbę
I mróz malujący na szybach
Przedziwne pejzaże
I piękne ornamenty
To był zachwycający widok
Jedyny widok
Pamiętam zapracowaną
I ciągle krzątającą się babcię
Która wstawała gdy na dworze
Było jeszcze ciemno
Zawsze nosiła chustkę na głowie
To była dobra kobieta
Ciężko pracowała
Nigdy nie żaliła się
I nikt jej też nie żałował
Rozpalała ogień w starym piecu kaflowym
A drewno przyjemnie strzelało
Robiła śniadanie
I obiad
Piekła chleb i dobre ciasta
Prała i sprzątała
Doiła krowy
Dużo czasu spędzała na pracy
W chlewie i oborze
I ciężkiej robocie w polu
Wszystkim dogadzała jak tylko mogła
Dla siebie czasu nie miała
Nie odpoczywała
A rodzina była duża
Urodziła przecież dziesięcioro dzieci
Wszyscy byli zadowoleni
Że jest ktoś kto o nich dba
I dogadza im
Ale pamiętam
Że w tej rodzinie
Nikt tego nie doceniał
Nikt nikogo nie szanował
Wszyscy byli wredni
Zazdrośni
I złośliwi
Gdy już dorośli
Staruszka przestała być im potrzebna
Zawadzała
Przeszkadzała
A jej nieporadność była powodem
Do gniewu
Wstydu
Wyśmiewali się z niej
Gdy starość w końcu
Nadeszła
Stała się uciążliwa
Pozostawili ją więc w starej chałupie
Jak psu
Trzy razy dziennie przynosili miskę
A często o tej misce zapominali
Nie mieli czasu na pogaduszki
Nie zapytali co staruszce potrzeba
Czy czegoś pragnie
A ona ciężkie życie kończyła
Ostatnie tygodnie i dni dobiegały
W samotności
Strachu
Wielkim smutku
I żalu
Gdy była już bardzo słaba
I schorowana
Całymi dniami leżała
Na zimnej podłodze
Bo spadła z łóżka
Bo się przewróciła
Bo nie miała już siły
Nikt nie zabrał jej
Do swojego mieszkania
Do nowego budynku obok starej chałupy
Konała z zimna
Z głodu
I pragnienia
Nikt jej nie pomógł
W życiu nie miała
Wielu chwil radości
A teraz zmarła
W osamotnieniu
W starej stuletniej chałupie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz