Pora obudzić się z letargu
Krzyczą na ludzi
Straszą ich
Gnoją, dręczą
I obalają
I dobrze im z tym
Przyzwyczajeni
Bez zagrożenia
I winy
Dominują
Krzywdząc
I karmiąc pogardą
Czy motłoch się w końcu obudzi
Czy pozna wartość swojego istnienia
Czy zdoła kiedyś powiedzieć nie
Czy przeciwstawi się możnowładcą
Stanowczo
Tak właściwie
I jak należy
Skutecznie
Czy jest już na to gotowy
A może wie, że cierpienie
I poddaństwo
To jego nieunikniona
Dola
Jestestwo takie
Jak w tych kokonach
Na wietrze
Bezbronni
Czekają
Ale na co?
Pytanie to retoryczne
I nie potrzebne
Przecież to już pora
Pora z letargu powstać
Pora najwyższa
Za krzywdy
I smutki doznane
Bo tak nie wolno
Bo nie należy
Postępować z człowiekiem
Pora z letargu
Obudzić godność
I wartości
Które drzemią
Takie stłamszone
Gdzieś w środku
Pogodzone
Ze swoim nieszczęściem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz