05 czerwca 2025

Mroczne i przerażajace piętno trudnego dzieciństwa

 

Mroczne i przerażające piętno trudnego dzieciństwa

 

Urodziłem się w biednej rodzinie. Razem z matką, ojcem i czworgiem rodzeństwa mieszkaliśmy w ubogiej dzielnicy Bytomia. Ojciec jako ślusarz niewiele zarabiał. Matka zajmowała się domem. Ja z bratem oraz trzy siostry nieźle dawaliśmy jej popalić. Nie chodziło to, że robiliśmy jakieś niestworzone historie, ale miała z nami sporo problemów. Były to jednak problemy zupełnie innej natury. Matka nie akceptowała tego, że chcieliśmy spokoju, bezpieczeństwa, prawdy, a przede wszystkim godnych warunków do życia i sprawiedliwości. Matka żyła w ciągłym strachu. Już sama nie wiedziała co ma robić. Nie mogła nam zapewnić w zasadzie niczego, ale specjalnie jej na tym nie zależało.  Do tego ten paniczny strach  przed swoim  mężem. Zarówno ona jak  my byliśmy mocno zastraszeni przez ojca. Każde nieposłuszeństwo było surowo  przez niego karane.

Odkąd pamiętam to w domu zawsze były kłótnie, awantury, pijackie burdy, ucieczki i bijatyka. Policja często odwiedzała nasz dom. Jedno, co było dobre to to, że nie przychodziły do nas żadne menele i ćpuny, których dookoła było bardzo dużo. Ojciec na swój sposób dbał o nas i matkę. Uważał, że jako głowa rodziny za wszelką cenę musi przynosić pieniądze i rzeczywiście przynosił. Zarabiał w warsztacie, zbierał złom, kradł węgiel i Bóg wie co jeszcze.  Pieniędzy  nie było jednak zbyt wiele, ale na minimalne  potrzeby wystarczało. O czymś lepszym mogliśmy tylko pomarzyć. Przynosił, więc pieniądze, ale w zamian żądał bezwzględnego posłuszeństwa i oddania. Jako małe dziecko wiele rzeczy nie rozumiałem. Mając już jednak 14 lat wiedziałem, że robi złe rzeczy i bardzo nas krzywdzi, a matka nie reaguje. Nie chodzi już nawet o mnie. Najbardziej to żal mi było sióstr, które musiały  na wszystko się godzić  i bardzo cierpieć z tego powodu. Mnie też skrzywdził, ale zdarzyło się to tylko dwa razy. Nigdy tego nie zapomnę. Miałem wtedy chyba z 8 lat.

Dziewczynki miały gorzej. Ojciec już nawet specjalnie nie ukrywał tego co robi. Pamiętam jak tuż przed Bożym Narodzeniem mocno skrzywdził Ewę i Kamilę. W mieszkaniu było przytulnie i ciepło, a za oknem padał gęsty śnieg. Ja z bratem grałem w szachy, a dziewczyny bawiły się lalkami. Kasia to właściwie tylko udawała, gdyż mając 15 lat dawno wyrosła z lalek, ale 7-letnia Ewa i 9 – letnia Kamila były w swoim żywiole. Zbliżał się wieczór, gdy ciszę i spokój przerwało głośne dobijanie się do drzwi. Po chwili do izby wszedł  podpity ojciec. Gdy tylko rozebrał się od razu  podszedł do matki.

- Chodź Jadźka! Będziemy się kochać.

- Jurek. Daj spokój. Dzieci patrzą.

- No i h… Niech patrzą. Dawaj tu …   Ojciec zaczął zrywać ubranie z matki.

- Jurek ! Uspokój się. Zaczekaj, aż pójdą spać.

- Nie będę k… na nic czekał. Rozkładaj nogi.

- Jurek!!! Matka próbowała odsunąć się, ale ojciec mocno uderzył ją w twarz, aż z nosa poleciała jej krew.

- Tata. Zostaw mamę. Podbiegłem do niego usiłując go odciągnąć od matki.

- Spier… bękarcie! – Usłyszałem przekleństwa odczuwając jednocześnie silny ból nosa, z którego również polała się  krew. Ojciec odwrócił się i donośnym głosem powiedział.

- Rodzina musi się szanować. Ojciec ciężko na was pracuje, nie da nikomu zrobić wam krzywdy i ojca trzeba słuchać i szanować. Dotyczy to was wszystkich. Ojciec po ciężkiej pracy musi kochać się z mamą, a jak trzeba będzie to z wami też, bo ojciec kocha wszystkich. I nikomu nie wolno o tym co tu w izbie  się  dzieje mówić. Bo ludzie tego nie rozumieją. Bo w innych rodzinach nie kochają się.  A jak komuś powiecie to zamkną mnie do więzienia i z głodu pozdychacie, a sąsiedzi też was przeklną, że własnego ojca  do kryminału żeście wsadzili. A jak by to do was nie przemówiło to zaklinam się, że jak  któreś puści farbę to siekierą pozabijam. Ciebie Jadźka też. Nie rycz i rozkładaj nogi. - ojciec wpadł w prawdziwa furię

- Chodź no tu Ewa. No chodź szybko.

- Nie będziesz mnie bił tatusiu.

- Dziecko skąd ci to przyszło do głowy. Tatuś cię kocha i zajmie się tobą później, a teraz spadaj. Ojciec rozebrał matkę do naga. Wtedy pierwszy raz widziałem ją zupełnie nago.

Wszyscy patrzeliśmy się i martwiliśmy tylko o to, aby mamie nic złego nie zrobił. Gdy skończyli matka chciała się ubrać, ale ojciec zabronił.

- Czekaj. Nie skończyłem

- Daj spokój! Jurek.

- Dawaj!!! Ojciec zamachnął się pięścią tym razem w stronę głowy matki.

- Dobrze. Nie bij. O Boże!

Ojciec ponownie zaczął męczyć matkę. Gdy skończył to podszedł do szafki wyjął butelkę z wódką i popijał aż zasnął. Wtedy matka zabrała nas do drugiego pokoju i z płaczem uspakajała.

- Nie wolno wam nikomu mówić, co się tutaj stało. Tata jest dobry tylko za dużo wypił. Jak by ktoś się o tym dowiedział to wszyscy na tym ucierpimy. Musicie mi obiecać, że nikt się o tym nie dowie. Długo nie mogłem zasnąć tej nocy. Wszystko to było takie smutne, dziwne i przerażające, a szczególnie zachowanie matki, która na wszystko się godziła. Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi do pokoju.  W pierwszej chwili myślałem, że to matka, która czasami przychodziła, aby przykryć dziewczynki. Zdziwiło mnie jednak, że nie zapaliła lampki nocnej. Po chwili zrozumiałem, że to nie była matka. Nigdy nie zapomnę płaczu, jęków oraz błagania  Kasi i Kamili, aby ojciec ich  nie krzywdził. Nie wybaczę sobie nigdy tego, że tej nocy nic nie zrobiłem.

            Miałem już dość tej monotonii. Codziennie to samo, śniadanie, praca, powrót do domu, obiadokolacja, krótka lektura, szybki numerek z żoną, sen i tak całymi latami. Zaczynałem już wariować. Niby wszystko fajnie, ale ciągle coś mi nie pasowało, ciągle czegoś chciałem, czegoś szukałem. Stabilizacja wręcz mnie wykańczała. Musiałem coś zmienić w swoim dalszym życiu. Ostatnio coraz częściej zastanawiałem się nad sobą, nad tym co osiągnąłem do tej pory. Zastanawiałem się nad tym czy tak naprawdę jestem szczęśliwy. Odpowiadałem sobie natychmiast, że tak. Pomimo barbarzyństwa  jakiego doznałem w dzieciństwie obecnie mam przecież wspaniałą żonę, dwoje cudownych dzieciaków, dobrą pracę dom, samochody, pieniądze oraz liczne grono przyjaciół. Anna zawsze dbała o dom i dzieci. Nawet teraz, gdy jako Dyrektorka Banku ma ograniczony czas troszczy się o nas jak tylko może. Syn – Tomasz 26-letni student prawa na Uniwersytecie, po rocznym stażu w Anglii zdecydował się na aplikację prokuratorską. Nigdy nie sprawiał nam żadnych problemów lub trudności. Córka – Katarzyna 23-letnia studentka III-go roku Psychologii oraz II-go roku Zarządzania i Marketingu zawsze była rozsądna, a teraz jest bardzo dojrzała jak na swój wiek. Zresztą oboje z synem już od jakiegoś czasu mieszkają oddzielnie poza domem i jest wszystko w porządku. Ja z kolei będąc 50-letnim Dyrektorem i jednocześnie Prezesem Zarządu firmy, której filie rozsiane są prawie po całej Europie mam ustabilizowaną i pewną pozycję społeczną oraz naprawdę duże pieniądze. W zasadzie mogę robić wszystko, na co tylko przyjdzie mi ochota. Przez ostatnie lata sprawiałem sobie całe mnóstwo przyjemności. Jeździłem po świecie, pływałem po morzach i oceanach, zbierałem antyki, obrazy, stare zegary. Szybko jednak traciłem zapał i dalsze zainteresowania tym tzw. „zbieractwem” Często siadałem przy kominku ze szklaneczką whisky i zadawałem sobie ciągle to samo pytanie, czy ja jestem szczęśliwy? Zaraz też nasuwało mi się drugie pytanie, Czy naprawdę mogę robić wszystko, na co mam ochotę? Od dawna miałem swoje własne wizje, fantazje, marzenia i tajemnice, które prześladowały mnie od dzieciństwa. W miarę dorastania stawały się bardziej wyszukane, wyrafinowane, a przede wszystkim inne niż mają normalni ludzie. Nie mogłem ich jednak spełnić. Tak przynajmniej przez wiele lat mi się wydawało. Nie dość, że miałem problem aby je zrealizować, to nawet nie mogłem o nich głośno mówić. Fantazje te dotyczyły, bowiem sexu, a w tej kwestii nie najlepiej układało mi się z żoną. Oczywiście jest to moje zdanie  i subiektywna ocena  tego zagadnienia. Anna jako przykładna żona nigdy mi nie odmawiała. Robiliśmy to jednak w sposób tradycyjny. Ja natomiast chciałem czegoś więcej, czegoś innego, nowych doświadczeń. Wiedziałem natomiast, że żona ma swoje zasady, których mocno się trzyma i pewnych barier nigdy nie przekroczy. Nigdy jej więc niczego nie proponowałem. Przez myśl by mi nawet nie przeszło, aby chociaż wspomnieć o innym rodzaju sexu. Jej światopogląd i negatywne wypowiedzi na temat „odmieńców” w tej sferze życia wystarczająco powstrzymywały mnie od podejmowania jakichkolwiek prób w tej materii. Cierpiałem, więc mocno z tego powodu. Oczywiście w myślach robiłem z Anną rzeczy, o których pewnie nigdy nie słyszała, a nawet jej się nie śniło. Wielokrotnie korzystałem z usług prostytutek, ale to też nie było to. Nie na wszystko mogłem sobie pozwolić. Nie miałem zaufania do nikogo z tego środowiska. Za bardzo też kochałem swoją żonę. Za każdym razem mocno przeżywałem zdradę i długo nie mogłem dojść do siebie. Obsypywałem wówczas Annę kwiatami i upominkami. Chociaż jak sobie teraz zdaję sprawę z tego to tak naprawdę nie były to wyrzuty sumienia. Raczej bałem się, że ona się dowie i będzie jej przykro. Tak, więc będąc z prostytutką, której słono przecież płaciłem do końca nie mogłem zrealizować swoich  wyimaginowanych zachcianek. Zastanawiając się  coraz częściej nad sobą „złapałem się” w końcu na tym, że od kilku miesięcy nie myślę o niczym innym tylko właśnie o tym, iż muszę coś z tym zrobić. Nie wiedziałem jeszcze co. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że będzie to coś strasznego, coś nieprzewidywalnego. Jednak najspokojniej w świecie dobrowolnie godziłem się na to. W mojej głowie rodził się jakiś straszny plan, chociaż sam chyba jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się wydarzy i jakie będą tego skutki.

 

Długo nie mogłem zasnąć tej nocy. Myśli kłębiły mi się w głowie. Układałem różne scenariusze, analizowałem zdarzenia i przypadki.

- Czy ja zwariowałem? – Zastanawiałem się. Może powinienem udać się do psychiatry? Może do Psychologa – Dręczyłem się.

- Nie! To głupie. – Natychmiast odrzucałem te myśli.

- Psychiatra? Psychiatra mi tu nie pomoże. Zresztą tak naprawdę to wcale nie chciałem pomocy psychiatry, psychologa czy kogokolwiek innego. Chciałem zaspokoić swoje rządzę i musiałem coś wymyślić.

- Zaraz....Zastanowiłem się przez chwilę. Psychiatra....! O cholera....! Jasne...! Oczywiście, że tak. Chyba znalazłem sposób. Chyba... Nagle przypomniały mi się liczne sceny z różnych filmów, jakie oglądałem, w których ludzie chorzy psychicznie żyli we własnym świecie i nic z zewnątrz nie docierało do nich. Także i do nich nikt nie mógł dotrzeć. Gdyby tak spowodować... W mojej głowie nagle zrodził się haniebny, przerażający plan.

- Znalazłem rozwiązanie – Pomyślałem szczęśliwy. Znalazłem sposób, który pozwoli mi.... Sposób, który da mi szansę na zaspokojenie wszelkich żądzy bez ponoszenia jakiejkolwiek odpowiedzialności.

- Tak.... Będę mógł zrobić z kobietą wszystko, co tylko przyjdzie mi do głowy, zaspokoić wszelkie moje fantazje, wszystko, co tylko będę w stanie mógł sobie wymyślić.

            Jako przykładny mąż i ojciec, szanowany i zacny człowiek będę poza jakimkolwiek podejrzeniem. – Dreszczyk emocji przeszedł mi po całym ciele na samą myśl, co mam szansę robić, a pomysłów miałem sporo.

- Tak.... To już postanowione. Podjąłem słuszną decyzję – Byłem z siebie zadowolony.

- Muszę jednak zrobić to z głową, odpowiednio się przygotować. – Zaniepokoiłem się nagle.

Najważniejsze to bezpieczny, niewzbudzający podejrzeń dom. – Już obmyślałem strategię działania.

- Z lokalem to chyba nie będę miał większego problemu - przekonywałem sam siebie Miałem przecież pieniądze i dużo swobody działania. W myślach zaczynałem wszystko sobie układać. Anna była przyzwyczajona do moich częstych, niezapowiedzianych, niejednokrotnie kilku, lub, kilkunastodniowych wyjazdów. Nie musiałem się, więc zastanawiać nad wymyślaniem usprawiedliwień mojej ewentualnej nieobecności w domu. Zresztą i tak mieliśmy do siebie zaufanie, a i charakter pracy mojej oraz  mojej żony wymuszał niejako swobodę w dysponowaniu czasem.

            W pierwszej chwili miałem kupić jakiś niewielki domek najlepiej w zapadłej dziurze daleko od miasta. Szybko jednak odrzuciłem ten pomysł. Nie mógłbym przecież normalnie zapewnić odpowiedniej ochrony bez wzbudzania niepotrzebnego zainteresowania wścibskich osób. A przecież ze zrozumiałych względów do ochrony nie mogłem angażować jakichkolwiek osób. Kupiłem, więc odpowiedni domek na peryferiach Katowic dosyć bogatej dzielnicy. Teren mojej posiadłości był dobrze ogrodzony z gęstym żywopłotem, dużą ilością drzew i krzewów. Ważne, że znajdował się w znacznej odległości od innych działek. To skutecznie zapewniało mi tak bardzo potrzebną dla moich celów prywatność. Moje działania, jakie miałem zamiar przeprowadzić wymagały takiej właśnie prywatności.

            Budynek składał się z dużego salonu, gabinetu, kuchni, łazienki, garderoby i przedpokoju na parterze oraz trzech pokoi, dużej sypialni i sporych rozmiarów łazienki na piętrze. To było właśnie to, o co mi chodziło. Pierwsze, co zrobiłem to dokonałem sprawdzenia stanu zabezpieczenia budynku. Nie musiałem się jednak martwić. Solidne, antywłamaniowe drzwi wejściowe oraz żaluzje i rolety antywłamaniowe na oknach gwarantowały mi odpowiednie bezpieczeństwo. W drzwiach zewnętrznych wymieniłem jednak zamki, aby oszczędzić sobie ewentualnie przykrych niespodzianek. Musiałem i byłem przewidujący. Aby mieć stuprocentową gwarancję bezpieczeństwa i całkowitą pewność, że wewnątrz budynku, a w szczególności w salonie, sypialni i łazience będę czuł się swobodnie i pewnie dokonałem odpowiednich sprawdzeń. Otóż włączyłem bardzo głośną muzykę i udałem się na zewnątrz budynku. Test wypadł lepiej niż przypuszczałem. Będąc kilka metrów od niego nie usłyszałem żadnych dźwięków wydobywających się ze środka. Byłem zadowolony. Na samą myśl, jakie mam plany dostawałem gęsiej skórki i robiło mi się ciepło z podniecenia. Następnego dnia kupiłem dwa psy rasy Amstaf. Bakstera i Borusa. Słyszałem, że atakują one bez ostrzeżenia. Były wręcz idealne do ochrony mojej posesji. W najbliższym czasie nie miałem zamiaru się z nimi rozstawać. Planowałem też przeprowadzić krótkie szkolenie, oczywiście pod okiem odpowiednich instruktorów. Musiały się przecież do mnie przyzwyczaić i być posłuszne. Otrzymałem wprawdzie odpowiednie instrukcje jak z nimi postępować, aby mnie słuchały  jednocześnie były groźne. Musiałem mieć jednak pewność, że zrobią ci im każę.  Wiedziałem, że po szkoleniu te psy ostudzą zapał i odwagę, nieproszonych gości, a w stosunku do gości zaproszonych wymuszą zachowanie takie, jakiego będę sobie życzył.

Pozostało mi tylko zapoznać się z odpowiednią literaturą z zakresu medycyny, lekoznawstwa, a w szczególności szeroko rozumianej farmakologii. Kolejne dni upływały mi, więc na uważnym studiowaniu książek medycznych. Niestety nie znalazłem w nich tego, czego szukałem. Niczego, co gwarantowałoby mi całkowitą bezkarność. Byłem niepocieszony, ale nie zrezygnowany. Wciąż wierzyłem, że mi się uda. Poszukiwania trwały więc dalej. Pomoc jak zwykle nadeszła niespodziewanie. Otóż słuchając wiadomości w Teleekspresie moją, uwagę zwróciło komentowane zdarzenie, z którego wynikało, że nn sprawcy okradali pasażerów pociągów przy użyciu jakiego specyfiku, którego dodawali do napojów w jednym przypadku oraz stosując tzw. „tabletkę gwałtu” . W obydwu przypadkach ofiary po obudzeniu się w ogóle nie wiedziały, co się z nim i działo. Tego właśnie szukałem. Byłem zadowolony, że taka możliwość faktycznie istnieje. A już przez moment byłem mocno zaniepokojony, a właściwie przerażony, że nigdy nie uda mi się znaleźć odpowiedniego sposobu, który pomoże mi zrealizować moje cele.

Długo trwało zanim dotarłem do odpowiednich osób zanim zaopatrzyłem się w odpowiednie środki. W końcu jednak udało mi się. Pieniądze w tym kraju otwierają wszystkie drzwi. Wcześniej nawet nie przyszłoby mi do głowy kto, z kim i jakie utrzymuje kontakty. Osoby z pierwszych stron gazet…. W każdym razie w trakcie kilku spotkań za odpowiednią cenę otrzymałem odpowiedni towar. Były to dwa rodzaje  różnych  specyfików. Jeden bardzo silny środek usypiający o natychmiastowym działaniu. Drugi to tabletki gwałtu. Dostałem coś jeszcze. Po uzyskaniu informacji jak działają byłem zachwycony. Otóż w przypadku jednego osoba w stosunku, do której zastosuje się ten środek natychmiast zasypia na okres od godziny do dwóch. Po obudzeniu się ma świadomość co się wydarzyło. Drugi środek to specjalnie wyprodukowany narkotyk, który powoduje, że po jego zażyciu osoba jest przytomna, reaguje na otoczenie, udziela odpowiedzi na zadawane jej pytania i wykonuje wszystkie polecenia, jakie otrzyma. Dodatkową zaletą tego środka jest to, że po ustaniu działania narkotyku osoba, która go zażyła nie wie, co się z nią działo, nie jest w stanie niczego sobie przypomnieć. Nie potrafi nawet podać jakichkolwiek informacji ze zdarzeń zaistniałych krótko przed podaniem narkotyku. Otrzymałem jeszcze jakiś rewelacyjny gaz, który natychmiast pozbawiał przytomności. Właśnie czegoś takiego szukałem. Praktycznie zakończyłem okres przygotowań. Wiele trudności i sporo zabiegów, nie mówiąc o pieniądzach to wszystko mnie  kosztowało. Wiedziałem jednak, że opłacało się. Bardzo dużo problemów sprawiło mi zapewnienie sobie bezpieczeństwa w trakcie dokonywanych ustaleń, prowadzonych rozmów oraz przeprowadzaniu różnych transakcji. Nie mogłem przecież ujawnić swojej twarzy i tożsamości. Podjąłem jednak odpowiednie środki tj. odpowiednia charakteryzacja, specjalnie do tych celów zakupiony samochód, który następnie spaliłem, a nawet lewe dokumenty, które jednak jak się okazało nie były mi potrzebne. Nigdy bym nie przypuszczał, że po pierwsze można coś takiego zorganizować, a po drugie, że w stosunkowo tak krótkim czasie udało mi się wszystko załatwić.  Myśl o moim przedsięwzięciu spowodowała, że te kilka miesięcy, w czasie, których zajmowałem się przygotowaniami bardzo szybko mi zleciało. Psy w tym czasie zostały już przeszkolone i mocno przyzwyczaiły się do mnie. Mogłem pozostawić je bez opieki nawet na kilka dni. Cieszył mnie również fakt, że ludzie mieszkający w najbliższym rejonie nie interesowali się sobą wzajemnie. Poczyniłem odpowiednie obserwacje i stwierdziłem, że każdy żyje tu własnym życiem i interesuje się tylko własnymi sprawami. To właśnie mi pasowało. Nie wzbudzałem  tu żadnego zainteresowania. Specjalnie zakupione do moich celów Suzuki Grand Vitara z przyciemnianymi szybami także nie było żadnym luksusem w tej dzielnicy. Na każdej bramie tak samo jak i na mojej były tabliczki ostrzegawcze jak bardzo agresywne psy pilnują tych właśnie posesji. Pilot do otwierania bramy dopełniał mojej wygody. Byłem zatem gotowy.

 

Dochodziła godzina 16.00. Śnieg sypał obficie. Warunki atmosferyczne były fatalne. Jadąc ulicami Katowic pomimo tego, że moje Suzuki posiadało napęd na cztery koła miałem spore trudności w pokonywaniu kolejnych odcinków drogi. Na poboczu, co kilka metrów widziałem stojące samochody, które odmówiły posłuszeństwa swoim właścicielom. Jadąc, więc bardzo wolno uważnie rozglądałem się dookoła. Nie przypadkowo kręciłem się w jednym i tym samym rejonie. Chciałem przede wszystkim czuć się bezpiecznie. A pomyślałem, że po pierwsze w taką pogodę i tak nikt nie zwróci uwagi na to, że jeździ tu jakiś samochód, po drugie w tym rejonie Katowic znajdowało się mnóstwo nieukończonych remontów ulic, wiaduktów, katowickie rondo, prawie cała ulica Warszawska. Rozgrzebane drogi skutecznie maskowały moje zamiary z jednej strony, a z drugiej strony zwiększały szanse na to, że trafię na kogoś, kto mnie zainteresuje.  Ponadto, gdy już do tego dojdzie to nikt w takiej sytuacji nie zdziwi się, że jedziemy inną drogą. Zawsze mogłem w takiej sytuacji stwierdzić, że właśnie korzystamy z objazdu. Za wszelką cenę nie chciałem, a właściwie bałem się stosować środki drastyczne i nie chciałem robić komukolwiek krzywdy, przynajmniej na razie.  Specyfiki, które oczywiście przy sobie posiadałem miały mi jedynie dodać odwagi. Wypatrując swojej ofiary rozglądałem się dookoła co utrudniał mocno sypiący śnieg. Na przystankach było jednak zbyt dużo oczekujących ludzi na spóźnione lub wypadnięte z kursu autobusy. Pomyślałem nagle, że wybrałem jednak nieodpowiednią porę i postanowiłem wracać do domu zdając sobie sprawę, że chyba nie ma to sensu. Skręciłem więc w  jedną z bocznych ulic kierując się do drogi na Sosnowiec. Nagle zauważyłem, że ktoś stojący na poboczu nerwowo macha ręką. Przy takich opadach w światłach reflektorów nie za bardzo mogłem rozpoznać nawet czy to jest kobieta, czy mężczyzna. Gdy zatrzymałem się stwierdziłem, że to jednak kobieta usiłuje zatrzymać „okazję”. Serce mocniej mi zabiło. Jest – Pomyślałem.

- Dzień dobry. W końcu ktoś zlitował się i postanowił tędy jechać. Już myślałam, że zamarznę tu na śmierć. Czekam tu chyba ze dwadzieścia minut. Ale zimno. Podrzuci mnie pan na gdzieś do centrum?

- Dzień dobry. Proszę wsiąść, bo jeszcze chwila i naprawdę zamarznie tu pani na kość. A właściwie skąd się pani wzięła w tym miejscu ? Ani tu żadnych budynków nie widać, ani przystanku żadnego.

- Jechałam autobusem, ale się zepsuł i kierowca kazał wszystkim wysiąść. Drugi nie przyjechał w ogóle. Myślałam, że dojdę do następnego przystanku, gdzie jest więcej autobusów, ale nie wiedziałam, że to taki kawał drogi, a w tych warunkach w ogóle nie da się iść. A tu jak na złość nic nie jechało, nie mówiąc już o jakiejś taryfie. Na szczęście pan się zatrzymał, bo już zupełnie nie czuję nóg. Mieszkam w Ligocie. Jakby mnie pan mógł podrzucić może do  jakiegoś postoju taksówek. Mam dość na dzisiaj autobusów. Chcę jak najszybciej znaleźć się w domu. Będę bardzo wdzięczna panu.

- Ale to wcale nie będzie konieczne. Jadę w tym samym kierunku to chętnie panią podwiozę do domu – Skłamałem obmyślając plan dalszego działania.

- Naprawdę! Mógłby pan. Super!. A nie sprawi to panu kłopotu? – Zaniepokoiła się nagle.

- Skąd. Żaden kłopot. W taką pogodę byłoby grzechem zostawić kogoś na dworze.

- Świetnie. Zapłacę panu.

- Nie trzeba. Nie ma o czym mówić. Drobiazg. Dla mnie to żaden kłopot. – Odpowiedziałem z zadowoleniem. Jadąc przyglądałem jej się uważnie. Chyba nigdy tak jak teraz nie patrzyłem na kobietę. Dostrzegałem różne szczegóły, na które nigdy wcześniej nie zwracałem uwagi. Miała około 40 lat. Wypielęgnowane dłonie, nienaganny makijaż i to przy takiej pogodzie świadczył, że ta kobieta lubi dbać o siebie. Długie, rozpuszczone, prawie czarne wilgotne włosy sprawiały, że wyglądała bardzo podniecająco. Była bardzo ładną kobietą.

- Wie pan...

- Słucham...? Nagle przeciągającą się ciszę i moje rozmyślania przerwał przyjemny jej głos

- Fajnie, że się pan zatrzymał. Śpieszy mi się, a tu nie dość, że taka paskudna pogoda to jeszcze ta przygoda z autobusem

- E... Pewnie ktoś inny by panią zabrał

- Coś pan. Tam nawet nie było gdzie się zatrzymać. Sama nie wiem jak panu to się udało. A pan mieszka w Ligocie?

- Tak. – Ponownie skłamałem

- A na jakiej ulicy?

- Słucham !?- O cholera! Ale wpadka. Co mam jej powiedzieć? Wydawało mi się, że nic mnie nie jest w stanie zaskoczyć.

- No... Gdzie pan mieszka?

-Właściwie to trudno powiedzieć, że tam mieszkam. Wie pani... Ja dopiero jestem w trakcie przeprowadzki – Bez namysłu wypaliłem. Tyle mam spraw, jeżdżenia, a tu taka pogoda.- usiłowałem zmienić temat.

- A pani wraca z pracy?

- Tak. Mąż już się pewnie denerwuje.

- Mąż? W zasadzie to, że ma męża dla mnie nie miało żadnego znaczenia. Dodałem gazu i zmieniłem kierunek jazdy. Muszę to zrobić bo zwariuję. Serce biło mi, coraz mocniej.

- Dlaczego jedzie pan tędy? Do Ligoty jedzie się w innym kierunku – Usłyszałem nagle głos kobiety. – Ponownie dodałem gazu

- Halo!? Gdzie pan jedzie? Proszę odpowiedzieć.  – Zaniepokojona nieznajoma głośno dopytywała się, dokąd jadę. Nie zwracałem na nią uwagi. Myślałem tylko o jednym.

- Niech się pan zatrzyma do cholery! – Chyba zmieniłem się również na twarzy, bo kobieta przeraziła się nie na żarty.

- Zatrzymaj się draniu, bo wyskoczę. – Mówiąc to zaczęła manipulować przy klamce. Natychmiast zablokowałem drzwi

- Spokojnie. Niech się pani uspokoi. Nic pani nie zrobię.

- Chcę wysiąść! Natychmiast. Proszę się tu zatrzymać! Nagle złapała za kierownicę i zaczęła kręcić nią we wszystkie strony. Spanikowałem. Zatrzymałem samochód i odblokowałem drzwi. Kobieta wybiegła i natychmiast pobiegła w jakąś boczną ulicę. Nie czekając odjechałem z tego miejsca.

Co za baran. Co za idiota ze mnie – Myślałem wkurzony. A miało to być takie proste. Co właściwie się stało? Dlaczego odpuściłem? Przecież wszystko miałem gaz, narkotyki, wszystko przygotowałem. Zadawałem sobie te pytania i nie potrafiłem na nie odpowiedzieć. Dlaczego tak postąpiłem? Analizowałem przebieg tego zdarzenia. Ja... ja po prostu wystraszyłem się i spanikowałem. Chyba zacząłem od najtrudniejszej sytuacji. No pewnie. A może to był znak aby odpuścić, żeby dać sobie spokój z tym wszystkim.  Może nie będę w stanie tego zrobić. Z jednej strony targały mną wątpliwości, a z drugiej musiałem, chciałem zrobić i przeżyć to. Muszę... Muszę być bardziej zdecydowany. I muszę się zabrać do tego inaczej. Postanowiłem. To było zbyt trudne i ... i niebezpieczne. Nie miałem przecież żadnego doświadczenia. O kór..! – Zaniepokoiłem się nie na żarty. Przecież ona widziała moją twarz... i samochód.... i może zapamiętała numery? Spokojnie – Próbowałem to poukładać. Przecież tylko ja wiedziałem, jakie mam zamiary. Ona mogła tylko czegoś domyślać się. Mojego wyglądu już pewnie nie pamięta, a nr rejestracyjne samochodu są tak zasypane, że nie powinienem się tym wcale martwić. Ale zdarzenie to jest dla mnie doskonałą nauczką, że powinienem przewidywać różne sytuacje i zachowania.

 

Czułem się jakoś dziwnie i nieswojo w jeansach i kurtce sportowej. Na co dzień chodzę przecież w garniturze i trudno było mi się przyzwyczaić do tego ubioru. Od lat tak się nie ubierałem. W „Piramidzie”, jednej z największych dyskotek na Śląsku nie mogłem przecież wystąpić w garniturze, tak przynajmniej mi się wydawało. Miałem nadzieję, że obecny strój nie będzie mnie wyróżniał spośród innych.. Bardziej obawiałem się wieku i przyprószonych siwizną włosów na skroniach. Po wejściu do środka stwierdziłem jednak, że moje obawy były zupełnie nieuzasadnione. Wewnątrz było całkiem sporo osób w moim wieku, a co do ubioru to spora grupa mężczyzn, była ubrana w....garnitury. Za moich czasów było zupełnie inaczej. No, ale wszystko się zmienia. Tak, więc nie wzbudzałem swoją osobą żadnego zainteresowania. Zresztą  było tu bardzo dużo osób i wszyscy byli zajęci sobą i swoimi sprawami. Nabrawszy pewności, że mogę tu czuć się bezpiecznie przystąpiłem do obserwacji. Zauważyłem  mnóstwo pięknych kobiet i młodych dziewcząt, a nawet dzieci, co wzbudziło moje zdziwienie. Ucieszyło mnie jedno. Otóż wszyscy, zarówno młodzi, starzy, kobiety, mężczyźni, a nawet dzieci, wszyscy spożywali alkohol i to w niemałych ilościach. Tak... Teraz wiedziałem, że znajduję się w odpowiednim miejscu. Nie wiem, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem. Tutaj na pewno coś odpowiedniego znajdę. Rozglądałem się uważnie i z dużym zainteresowaniem przyglądałem skąpo ubranym  dziewczynom. Pomimo tego, że na dworze był siarczysty mróz to tu wewnątrz dziewczyny bawiły się w króciutkich spódniczkach i cieniutkich bluzeczkach. Przy stolikach poustawianych na całej sali, głównie  przy ścianach siedziało sporo podchmielonej młodzieży, a była dopiero 22.00 godzina. W miarę upływu czasu coraz więcej osób było już  mocno pijanych. Niektórzy  osuwali się na podłogę zajmując pozycje leżące. Zauważyłem, że stosunkowo szybko interesowali się nimi ochroniarze, którzy sprawnie wyprowadzali lub wynosili delikwentów na zewnątrz. Byli stanowczy i  prośby czy też wręcz błagania nie robiły na nich żadnego wrażenia. Dochodziła 2.00  gdy postanowiłem sam zająć się z góry upatrzoną osobą. Była to 25 może 26-letnia dziewczyna. Wcześniej tańczyła sama jak większość w tej dyskotece. Świetnie się poruszała, czym mocno oddziaływała na moją wyobraźnię. Miała świetną figurę, sporych rozmiarów piersi, które rytmicznie poruszały się pod prześwitującą, ściśle przylegającą do ciała bluzeczką. Spodnie przykrywały widoczne w blasku lamp stroboskopowych bielutkie jak śnieg stringi. Zalotnie uśmiechała się, sama prowokując rozmowę z nieznajomymi, których jak zauroczonych prowadziła do bufetu. Oczywiście po spożyciu drinka lub dwóch wracała tańczyć nie zwracając uwagi na protesty swoich byłych już adoratorów. Tym samym  wprowadzała ich we wściekłość. Teraz z kolei siedziała samotnie przy jednym ze stolików i patrzyła mętnym wzrokiem przed siebie i chyba nie za bardzo wiedziała, co się wokół niej dzieje. To jest ten moment – pomyślałem i szybkim krokiem ruszyłem w jej kierunku. Już miałem do niej zagadać, gdy jak spod ziemi wyrosło przede mną dwóch drabów. To ochroniarze, którzy również ją wypatrzyli.

- Hej! Lala. Koniec zabawy. Idziemy. Dziewczyna ani drgnęła. Spojrzała tylko na nich błędnymi oczami

-  Dobra. Zabieramy to – Powiedział jeden z ochroniarzy i pociągnął ją za rękę

-Ty! Ojciec! Jesteś z nią? E!!! Chopie… Do ciebie mówię. Po chwili dopiero dotarło do mnie, że ochroniarz mnie zadawał pytania.

- Słucham? – Odpowiedziałem zaskoczony

- Bo jak nie to spadaj i nie przeszkadzaj. Odwróciłem się szybko i poszedłem do szatni. Wiedziałem, że dziewczyna za chwilę wyląduje na zewnątrz budynku. Zabrałem kurtkę, uregulowałem rachunek i zatrzymałem się przy drzwiach wejściowych. Spoglądając w głąb sali widziałem jak ochroniarze prowadzili, a właściwie wlekli dziewczynę. Spożyty alkohol widocznie zrobił swoje, gdyż nawet nie protestowała.

- Daj jej kurtkę  - Zwrócił się jeden z ochroniarzy do szatniarza.

- A numerek masz?

- Jaki numerek. Jest najebana jak świnia. Daj jej cokolwiek, aby nie zamarzła. Ona i tak nie kontaktuje.

- A rachunek?

- Rachunek? Jacyś frajerzy cały czas jej stawiali. Zresztą czekaj. W tym momencie ochroniarz zaczął wpychać swoje grube łapy do obcisłych spodni dziewczyny.

- Widzisz. Szukaj, a znajdziesz. - Powiedział śmiejąc się głośno, po czym pokazał szatniarzowi kilka banknotów, z których jeden podał mu.

- To powinno wystarczyć. – Powiedział i pozostałe banknoty schował do kieszeni swoich spodni.

To bydle. - Pomyślałem o nim ze zgrozą. Czyste bezprawie. Ja bym go...

- No dobra. Idziemy lala. Jeden z ochroniarzy narzucił dziewczynie kurtkę na plecy i udali się w stronę drzwi wyjściowych. Widząc to pospiesznie opuściłem dyskotekę, przeszedłem na drugą stronę ulicy i czekałem. Po chwili drzwi otwarły się i dziewczyna została po prostu wypchnięta na zewnątrz. Oczywiście upadła na ziemię. Miała kłopoty, aby się podnieść. Podbiegłem do niej

- Daj rękę. Pomogę ci wstać – Powiedziałem. Mroźne powietrze chyba troszeczkę ją orzeźwiło chociaż nie wiedziała o Bożym świecie.

- Co wstać? Jak wstać? Co się ...? – Mamrotała pod nosem

- Dobra. - Chodź bo zamarzniesz. – Próbowałem ją prowadzić

- Ale ja chcę... Ja... Tańczyć

- Będziesz tańczyć. Ale nie tu. Idziemy.

- Ale ja... Idę... Tańczymy?

- Tak. Tańczymy. Chodź Idziemy. Dopiero teraz widziałem jak bardzo jest pijana.  Pośpiesznie zaprowadziłem, a właściwie zaniosłem ją do samochodu stojącego spory kawałek od dyskoteki. Na szczęście było późno i nikt mnie nie widział. Dziewczynę przypiąłem pasem i ruszyłem w drogę. Spojrzałem na nią lecz spała jak zabita. Nie mogłem już się doczekać i powstrzymać. Złapałem ją za krocze. Nawet nie drgnęła, a ja poczułem tak silne podniecenie, że trudno mi było nad sobą zapanować. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wniosłem ją do salonu i położyłem na łóżku. Przezornie pomimo spuszczonych psów pozamykałem drzwi od garażu i wejściowe do budynku i pośpiesznie wróciłem do dziewczyny. Leżała na wznak tak jak ją położyłem. Rozebrałem się i uklęknąłem przy  niej na łóżku. Przyglądałem się jeszcze przez chwilę, po czym zdjąłem jej spodnie, bluzkę  i stringi. Miała cudowne biodra i ładne, jędrne piersi. Dziewczyna przez chwilę coś mamrotała, ale była za bardzo pijana, aby  w tej chwili obudzić się lub choćby zmienić pozycję. Pomyślałem, że  byłoby ciekawiej i przyjemniej gdyby była przytomna. Niestety szybko na to nie zanosiło się. Zastanawiałem się co zrobić aby szybciej otrzeźwiała. W międzyczasie przeszukałem kieszenie jej spodni i tak jak przypuszczałem znalazłem w nich jej dowód osobisty. Aneta Jankowska zam. Chorzów, ur. W 1999 r – Przeczytałem. Czyli miała 22 lata. Przejrzałem wszystkie kieszenie, ale nic więcej nie znalazłem.

Zaniosłem dziewczynę do łazienki, włożyłem do wanny, napuściłem wody i umyłem ją dokładnie.  Kąpiel chyba ją trochę otrzeźwiła ponieważ zaczęła coś mówić. Po kąpieli  zaniosłem ją ponownie na łóżko i podałem pigułkę gwałtu. Po kilku minutach zacząłem  się z nią kochać. Robiłem to w różny sposób, również bardzo brutalny. Spełniałem wszystkie swoje rządze i pragnienia. Dziewczyna nie reagowała. Pomyślałem, że może na pierwszy raz tak będzie lepiej. Spoglądałem na jej nagie ciało, aż wpadł mi do głowy pewien pomysł. Udałem się do łazienki i już po chwili klęczałem przed jej kroczem z brzytwa w ręku. Tak... To będzie moje nowe hobby. Dziś rozpocznę zbiory nowej kolekcji. Kolekcji, która nigdy mi się nie znudzi. Myśląc o tym zgoliłem jej resztę włosów łonowych, jakie jeszcze posiadała, gdyż większość była dokładnie wydepilowana. Włożyłem je następnie w ozdobną buteleczkę i napisałem na niej Aneta Jankowska. Spojrzałem na zegarek, była 6.20. Muszę ją odwieźć.  Pomyślałem z lekkim zaniepokojeniem Koniec wrażeń na dzisiaj.- Zdecydowałem. Ubrałem ją, co tym razem sprawiło mi trochę trudności. W końcu uporałem się z tym. Do kieszeni spodni  włożyłem jej pięć banknotów po 200 zł. i po kilkunastu minutach zostawiłem w klatce schodowej budynku, w którym mieszkała. Po powrocie do domu wziąłem chłodny prysznic, który był przyjemnym dopełnieniem przeżyć tej nocy jakie długo pozostaną w mojej pamięci.

 

Jadąc ulicami Katowic zastanawiałem się czy Anna jest już w domu. Odruchowo spojrzałem na zegarek. Była 16.40.  Zatrzymałem się przy jednej  z kwiaciarni obok dworca PKP, w której kupiłem piękny bukiet czerwonych róż. Tutaj róże były najpiękniejsze. Anna uwielbiała róże i zasługiwała na te najpiękniejsze. Często właśnie tutaj kupowałem te kwiaty i wręczając je sprawiałem Annie  wiele przyjemności. Przed 18.00 byłem w Gliwicach gdzie mieszkaliśmy w dużej, przestronnej willi na Kruczym Osiedlu. Dojeżdżając do domu zauważyłem na podjeździe samochód Anny. Chyba zauważyła mnie przez okno, ponieważ sama otworzyła mi drzwi wejściowe.

- Dzień dobry kochanie _ Powiedziała uśmiechając się

- Witaj kochanie, to dla ciebie

- O... jakie piękne. Już je wstawiam do wazonu. Jak ci minął dzień

- W porządku, a tobie

- Też ok. Jak zwykle sporo papierków, terminów, spotkań, Ale fajnie, że jesteś. Stęskniłam się trochę za tobą.

- Tylko trochę? - Zagadnąłem

- Bardzo, bardzo się stęskniłam

- Ja też stęskniłem się za tobą. Podszedłem i pocałowałem ją w usta. Dzisiaj spędzimy cały wieczór ze sobą. Miałem ostatnio dużo spraw do załatwienia i rzadko widywaliśmy się. Postaram się to nadrobić. Zresztą już podjąłem temat i pomyślałem, że może wyjechalibyśmy razem gdzieś na kilka dni np. do Austrii.

- Krzysztofie, jesteś kochany. Propozycja jest bardzo kusząca i nie mogłabym ci odmówić. Oczywiście, że bardzo chętnie pojadę. Więc kiedy wyjeżdżamy?

- Jutro?

- Zgoda.

- A co słychać u dzieci. Też dawno się z nimi nie widziałem i mam z tego powodu spore wyrzuty sumienia.

- Niepotrzebnie. Oni świetnie sobie radzą. Wszystko u nich jest w porządku. Wiesz my mamy naprawdę kochane dzieci, takie mądre i samodzielne. Nie robią żadnych głupstw. Jestem całkowicie o nich spokojna.

- A może wspólnie zjemy dzisiaj kolację – Zaproponowałem nagle.

- Świetnie. To dobry pomysł. Zadzwonię do nich i jak tylko nie mają innych  planów to spędzimy czas w miłej, rodzinnej atmosferze.

Nie minęły nawet dwie godziny jak wesoło dowcipkowaliśmy przy rodzinnym stole. Uwielbialiśmy takie spotkania. Było w nich tyle miłości i zrozumienia. Anna zawsze była bardzo szczęśliwa. Zarówno Tomasz jak i Kasia byli zachwyceni naszym wyjazdem do Austrii. Stwierdzili zgodnie, że należy nam się wspólny wyjazd i wypoczynek.

 

            Pobyt z Anną w Austrii to był dobry pomysł. Dużo czasu spędziliśmy ze sobą. Starałem się zaspakajać jej wszystkie zachcianki. Tak bardzo ją kocham. Prowadziliśmy długie nocne rozmowy na różne tematy i w ogóle nie nudziliśmy się tym, a przecież to już 27 lat minęło jak pobraliśmy się. Anna dwa lata młodsza ode mnie jak pamiętam zawsze dbała nie tylko o figurę i urodę, ale ciągle rozwijała się intelektualnie. Miała wiele zainteresowań i orientowała się w różnych zagadnieniach i bieżących wydarzeniach. Imponowała mi swoją wiedzą, a także determinacją w osiąganiu celów jakie sobie stawiała. Sprawiała mi wiele radości. Nigdy nie kłóciliśmy się, a drobne sprzeczki szybko szły w niepamięć. Jedynym problemem było przyzwyczaić się do coraz to częstszych i dłuższych okresów, w których ze względów zawodowych nie mogliśmy się widywać. Jej wyjazdy służbowe i moje powodowały, że nieraz nawet po dwa lub trzy tygodnie nie mogliśmy być razem. Oczywiście zawsze nadrabialiśmy to takimi właśnie wspólnymi wyjazdami.

            Osiem dni, które wspólnie spędziliśmy szybko minęły. Fajnie było, ale  trzeba było wracać do codziennych obowiązków. Po przekroczeniu granicy od razu przypomniała  mi się Aneta Jankowska i to co z nią wyczyniałem. Natychmiast poczułem podniecenie, uśmiechnąłem się sam do siebie i dodałem gazu.

 

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nic nie jest nam obceco ludzkie

  Nic co ludzkie nie jest nam obce Zacznijmy od początku, bo tam zwykle tkwi tajemnica Życie jest nieprzewidywalne, pełne zmian i dram...