04 czerwca 2025

Opowiedz jak jest na tamtym świecie

 

Opowiedz, jak jest na tamtym świecie

To były bardzo religijne kobiety. Wychowały się w domu dziecka. Pochodziły z różnych rodzin, ale nie znały swoich rodziców. Chociaż nie miały żadnego pokrewieństwa to szanowały się bardziej jak rodzone siostry. Nie rozstawały się nigdy ze sobą ani na krok. Nawet jak któraś zachorowała to druga niedomagała na tę samą przypadłość. Zofia i Jadwiga, bo tak miały na imię nie widziały świata poza sobą.  Nie miały szczęścia do mężczyzn. Nie wyszły za mąż i nie miały dzieci. Zamieszkiwały  razem i prowadziły wspólne gospodarstwo. Czas płynął nieubłaganie, a one pomimo przeciwności losu na nic się nie skarżyły i nie narzekały. Były szczęśliwe, że mogą opiekować się nawzajem. Z biegiem lat stawały się coraz starsze. Zastanawiały się często jak to będzie dalej, jaki los je jeszcze spotka i jak to będzie, gdy któraś z nich umrze. Szukały odpowiedzi jak to jest po tej drugiej stronie. Dopytywały się czy jest życie po życiu i czy będą kiedyś znowu razem gdy poumierają. Jako osoby religijne wierzyły w życie wieczne. Nikt jednak nie potrafił im powiedzieć, co tak naprawdę czeka ich po śmierci. Któregoś dnia, po kolacji, gdy odmówiły wspólną modlitwę Jadwiga nagle zrobiła się bardzo poważna i posmutniała.

- Co się stało? - zapytała ją Zofia

- A…nic. Kocham cię bardzo.

 - Ja ciebie też bardzo kocham.

-  Ale… O co chodzi? Jesteś dziś smutna i tak dziwnie się zachowujesz.

-  Bo… widzisz. Martwię się jak to dalej będzie z nami. Jesteśmy już stare i…….. Życie tak szybko nam przeleciało.

-  Będzie dobrze- odpowiedziała Zofia. Dobry Pan Bóg. Na pewno nic złego żadnej z nas się nie stanie. Jadziu, przyrzeknijmy sobie jedno.

- Dobrze, tylko, co?

- Obiecaj mi, że jak ty umarła byś pierwsza to w trzecią noc po śmierci przyjdziesz do mnie  i opowiesz mi jak tam jest? Jak jest po śmierci? Ja obiecuję, jeżeli tylko zgodzisz się, że jak ja umrę pierwsza to zrobię to samo i opowiem ci jak jest po śmierci. Zgadzasz się?

- Oczywiście, że się zgadzam. Jeżeli tylko będę mogła ci opowiedzieć jak tam jest to na pewno to zrobię.

Kobiety przyrzekły to sobie, ucałowały się, ponownie zmówiły modlitwę i poszły spać. Więcej do tego tematu nie wracały. Po prostu nie było takiej potrzeby. Zawsze jedna drugiej wierzyła bezgranicznie i przez te wszystkie wspólnie spędzone ze sobą lata nigdy nie zawiodła się jedna na drugiej. Mijały dni, tygodnie miesiące i lata. Podeszły wiek dawał jednak znać o sobie. Zarówno jedna jak i druga stawały się coraz słabsze. Modlitwa i wiara dawały im jednak siłę i radość. Nadszedł niestety ten dzień, w którym  Jadwiga zmarła. Śmierć miała lekką i spokojną. Na taką śmierć trzeba sobie zasłużyć. Wieczorem, jak zwykle po wspólnej modlitwie z Zosią położyła się spać. Jak się okazało był to już wieczny sen. Rano nie obudziła się, a przybyły lekarz stwierdził zgon. Miała dziewięćdziesiąt dwa lata. Odbył się pogrzeb i skromna stypa dla sąsiadów i znajomych. Zosia bardzo przeżyła stratę przyjaciółki i najbliższej sobie osoby. Z niecierpliwością czekała na spotkanie z nią, bo była pewna, że przyjdzie do niej zgodnie z daną przed laty obietnicą. W trzecią noc po śmierci Jadwigi Zosia jak zwykle pomodliła się i poszła spać. Gdy stary zegar wybił dwunastą usłyszała znajomy głos swojej przyjaciółki.

- Przybyłam do ciebie kochana.

- Witam cię bardzo, dobrze cię widzieć Jadziu - powiedziała ze łzami w oczach Zosia.

- Nie mam za wiele czasu, a muszę ci coś ważnego powiedzieć.

Jadwiga była skupiona, ale pogodna.

- Wiem, obiecałaś mi opowiedzieć jak jest po śmierci. 

 - Właśnie o to chodzi. Widzisz Zosiu ja wiem, że ci obiecałam, ale jest ktoś, komu też musiałam złożyć obietnicę i niestety twojej obietnicy spełnić nie mogę. Chociaż cię bardzo kocham to jest ktoś ważniejszy od ciebie i jemu obietnicy muszę dotrzymać  Nie powinnam nawet składać ci takich obietnic. Dlatego też bardzo proszę cię, abyś zwolniła mnie z przysięgi, jaką ci kiedyś złożyłam, bo nie będę mogła spokojnie odejść.

-  Oczywiście kochana, że zwalniam cię, szczerze i z całego serca.

- Dziękuję ci bardzo, a teraz muszę już iść. Powiem ci tylko tyle. Bądź jak do tej pory dobrym człowiekiem, kochaj bliźniego i módl się, a nagroda cię nie minie i na pewno się zobaczymy.  Jadwiga pomachała jeszcze ręką i oddalając się zniknęła. Zosia ponownie położyła się, zmówiła jeszcze krótka modlitwę i zasnęła. Także i ona tym razem zapadła w sen wieczny.

 

 

Tajemnica przeklętego zegara

 Kilka lat temu będąc w antykwariacie zauważyłem stary zegar kominkowy. Nie był jakiś szczególny, ale zwrócił moją uwagę. Zapytałem sprzedawcy ile kosztuje. Starszy mężczyzna odpowiedział mi, że nie jest na sprzedaż. Zdziwiło mnie to, gdyż stał pomiędzy innymi zegarami. Wyraziłem, więc swoje zdziwienie i ponownie zapytałem o cenę. Sprzedawca powtórzył, że nie sprzeda zegara. Wyszedłem, więc trochę poirytowany. W domu sprawdziłem w Internecie, co to jest za zegar. Okazało się, że jest to kwadransowy zegar produkcji niemieckiej. Niestety takiego egzemplarza pomimo spędzenia kilku godzin na różnych aukcjach internetowych nie było do sprzedania. Ustaliłem, że były w sprzedaży jeszcze kilka lat wcześniej w cenie pomiędzy 250, a 380 zł. Im bardziej szukałem tym bardziej pragnąłem ten zegar mieć. Po kilku dniach ponownie udałem się do wspomnianego wcześniej antykwariatu. Zegar nadal tam stał. Zapytałem  sprzedawcy ile ten zegar kosztuje, a ten odpowiedział, że zegar nie jest  na sprzedaż. Dwukrotnie jeszcze odwiedzałem ten antykwariat. Zacząłem nalegać i naciskać na sprzedawcę mówiąc, że skoro stoi wraz z innymi to, co stoi na przeszkodzie, aby go sprzedał. Zapytałem, dlaczego go nie schowa gdzieś, aby nie raził w oczy skoro nie chce go sprzedać. Wciąż nalegając na sprzedaż starszy pan w końcu powiedział

  Dziewięćset.

- Ile? Zapytałem zdziwiony. 

Sprzedawca odpowiedział mi, że jeżeli bardzo zależy mi na kupnie tego zegara to muszę mu zapłacić 900 złotych. Miałem przez chwilę opory, ale w końcu wyjąłem pieniądze i kupiłem ten zegar. Gdy zapłaciłem sprzedawca powiedział, że w związku z tym zegarem musi mi coś powiedzieć. Zainteresowany zapytałem o co chodzi, a on odpowiedział, abym pod żadnym względem nie nakręcał tego zegara. Zapytałem, dlaczego i  czy jest uszkodzony. On odpowiedział, że nie wie czy jest uszkodzony czy nie, ale nie wolno go nakręcać, gdyż po nakręceniu tego zegara wzbudza się w nim straszne zło. Dodał, że po nakręceniu tego zegara coś powoduje, że nie można się go w żaden sposób pozbyć wyrzucić, sprzedać lub zniszczyć. Jedynym sposobem jest nabycie go przez kogoś, kto bardzo pragnie mieć ten właśnie zegar, a to wcale nie jest łatwe. Trzeba, bowiem powiedzieć prawdę, że jest w nim zło.  Dodał, że sam starał się już od kilku lat pozbyć tego zegara, gdyż wyrządził wiele krzywdy w jego życiu, ale do tej pory nigdy mu się to nie udało. Ktoś musiał naprawdę bardzo pragnąć mieć ten zegar. Jak ja, dodał. Normalnie każdy powinien w tym momencie oddać zegar i odebrać pieniądze i ja też tak powinienem zrobić. Na co komu bowiem zegar, który nie chodzi i w dodatku nie można go nakręcić.  Ja jednak nie wiedząc, dlaczego podziękowałem i przyniosłem zegar do domu. Obejrzałem go dokładnie i nic szczególnego w nim nie dostrzegłem. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że sprzedawca bardzo poważnie mówił, a właściwie ostrzegał, aby tego zegara nie nakręcać i był dla mnie dość wiarygodny nie nakręcałem go. Postawiłem na szafie i cieszyłem oko z nowego nabytku. Gdy wieczorem kładłem się spać usłyszałem dwukrotne bicie gongu tego zegara. Zdziwiłem się, gdyż zegar nie chodził, nie tykał i nie był nakręcany. To bicie gongu powtarzało się kilkakrotnie w ciągu kilku następnych tygodni. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że rzeczywiście coś z tym zegarem jest nie tak. Parę razy miałem także wrażenie, że wskazywał różne godziny. Gdy jednak zacząłem łapać się na tym, że moje myśli większość czasu krążą wokół tego zegara, a głownie wzbudzały we mnie chęć nakręcenia tego zegara byłem przekonany, że zegar ma jakąś tajemnicę i lepiej go nie dotykać. Stał tak więc na szafie, a po kilku miesiącach nie zaprzątał już mojej głowy. Ustało bicie gongu i szczerze mówiąc przestałem zwracać na niego uwagę. Któregoś dnia odwiedził mnie znajomy, który prawie natychmiast zwrócił na niego uwagę. Na szafie stało kilaka zegarów, a w meblościance miałem jeszcze inne, całkiem fajne zegary, w tym stare ozdobne budziki. On jednak wykazał zainteresowanie tym właśnie zegarem. Pytał od jak dawna go mam, gdzie go kupiłem i dlaczego nie chodzi. Powiedziałem, że jest zepsuty i na tym zakończyłem temat. Po kilku dniach mój znajomy zatelefonował i bez ceregieli zapytał czy nie sprzedałbym mu tego zegara. Odpowiedziałem, że nie wyprzedaje żadnych zegarów z mojej kolekcji. Dzwonił jeszcze kilka razy, a ja za każdym razem mu odmawiałem. Mając przeświadczenie, że zegar ten może przyczynić się do jakiegoś nieszczęścia wolałem go zatrzymać u siebie. Tu przynajmniej miałem pewność, że nikt przy nim nie będzie grzebał. Mój znajomy jednak nie odpuścił. Zapukał któregoś dnia wieczorem do moich drzwi i zapytał konkretnie za ile mogę mu go sprzedać. Stanowczo i kategorycznie odmówiłem i powiedziałem, że nie mam czasu, a temat zegara jest zamknięty. Następnego dnia był u mnie ponownie. Pomyślałem wówczas, że może jednak powinienem pozbyć się tego zegara, że może to jakiś znak i tak po prostu musi być. Opowiedziałem mojemu znajomemu, że też byłem bardzo napalony na ten zegar i kupując go bardzo przepłaciłem. Opowiedziałem całą historię związaną z tym zegarem. Powiedziałem, że, pomimo, iż go nie nakręcałem wybijał godziny, i że wskazywał różny czas. Opowiedziałem w końcu, jakie ostrzeżenie przekazał mi sprzedający ten zegar i, że ja nigdy tego zegara nie nakręcałem. Zaproponowałem, aby kupił taki sam gdzie indziej, na allegro lub w jakimś antykwariacie lub na giełdzie staroci. Ten jednak stwierdził, że szukał, ale takiego nigdzie nie ma do sprzedaży. Nalegał i w końcu wyjął 1000 złotych i prosił, aby go sprzedać. Uległem i powiedziałem, że sprzedam mu za tyle, co sam zapłaciłem, czyli 900 zł. Poprosiłem go, aby poważnie podszedł do tego, co mówiłem na temat tego zegara i aby go nie nakręcał. Dodałem, że u mnie był ponad rok i ja go nie nakręcałem. Znajomy nie chciał już jednak dłużej rozmawiać, zabrał zegar i wyszedł. Po kilku tygodniach zatelefonowałem do niego, ale telefon był głuchy, w mieszkaniu też go nie zastałem. Po około pół roku przyszedł do mojego mieszkania. Od razu powiedział, że miałem rację. Oczywiście nie zastosował się do mojej rady i po zakupie zegara jak tylko wszedł do swojego mieszkania ustawił odpowiednią godzinę i nakręcił zegar. Wtedy nie zwrócił na to uwagi, ale po czasie uświadomił sobie, że jak tylko postawił nakręcony zegar na komodzie przeszył go jakiś lęk i bardzo zimny dreszcz przeszedł po jego ciele. Następnego dnia rano okazało się, że skradziono mu samochód.  Zaczęły dziać się bardzo przykre rzeczy w jego życiu. Ktoś go posądził o kradzież w sklepie, bo w kieszeni jego kurtki znalazł się jakiś kalendarzyk, który wzbudził alarm na bramce, a którego przecież nie ukradł. Otrzymał kolosalny rachunek za rozmowy telefoniczne, których nie wykonał i w konsekwencji odcięli mu telefon. Stracił pracę, rozszedł się z żoną i ciągle napotykał różne problemy i kłopoty. Był przekonany, że to sprawka zegara. Próbował się go pozbyć. Nikt jednak nie chciał go kupić. A gdy przyszła mu myśl, aby go wyrzucić lub go zniszczyć natychmiast nie wiadomo, dlaczego rezygnował z tego pomysłu. Przyszedł do mnie się wyżalić, a w zasadzie szukał pomocy, bo nie wiedział, co zrobić. Powiedział, że nie jest na mnie zły, bo przecież wielokrotnie odmawiałem mu sprzedaży tego zegara i do tego uprzedzałem, aby go nie nakręcał. Nie za bardzo wiedziałem jak mu pomóc, ale przypomniałem sobie jak sprzedawca powiedział mi, że jedynym sposobem, aby wrócić do normalności jest pozbycie się tego zegara na rzecz osoby, która bardzo pragnie ten zegar mieć. Oczywiście powiedziałem mojemu znajomemu, kto i z jaką świadomością powinien odkupić od niego ten zegar. Przez kolejne kilka tygodni próbował różnymi sposobami pozbyć się tego zegara, ale bezskutecznie. W końcu sam pomyślałem, dlaczego nie miał by wystawić do sprzedaży tego zegara opisując, czym może grozić jego posiadanie. Zaproponowałem to mojemu znajomemu mówiąc, że i tak nic do stracenia nie ma, a być może taki opis przyciągnie chętnego do zakupu. Wystawił go na allegro opisując, że jest to przeklęty zegar, który po nakręceniu przez nabywcę wzbudza zło, przez co życie nabywcy zmienia się w koszmar. Koszt zegara wycenił na 1200 zł. Ludzie są jednak dziwni. Nie wiem czy cena, czy opis spowodował, ze już po kilku dniach znalazło się kilku chętnych do kupna zegara. Upomniałem znajomego, aby nie sprzedawał go zbyt pochopnie tylko wyczekał na tego, któremu będzie najbardziej zależało. Tak też zrobił. Zegar sprzedał poza allegro. Jakaś kobieta zarzucała go mailami, aby właśnie jej sprzedał ten zegar. Sama zaproponowała kwotę i zapłaciła 1400 zł. Gdy tylko mój znajomy pozbył się zegara wszystko zaczęło wracać do normy. Życie jego zmieniło się tym razem na lepsze. Odzyskał żonę i zaczął wszystko od nowa.

Nie wiem czy zegar był przeklęty, czy tylko wiara w to, że może być przeklęty spowodowała czyjeś nieszczęście. Ja może uwierzyłem, że coś z nim jest nie tak, ale zastosowałem się do ostrzeżenia. Nie wiem, co by się wydarzyło gdybym ten zegar nakręcił. Wiem jedno. Doznajemy tego, w co wierzymy i czego oczekujemy. Czasami dzieje się to realnie, a często nasza podświadomość kieruje naszym życiem. Dlatego z rozsądkiem i ostrożnością podchodzę do różnych zjawisk, bo nikt nie wie, czego  tak naprawdę można spodziewać się na tym świecie.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nic nie jest nam obceco ludzkie

  Nic co ludzkie nie jest nam obce Zacznijmy od początku, bo tam zwykle tkwi tajemnica Życie jest nieprzewidywalne, pełne zmian i dram...