04 czerwca 2025

Nigdy nie zabieraj niczego z cmentarza

 

Nigdy nie zabieraj niczego z cmentarza

Janusz potrafił sobie radzić w życiu. Nie zdarzyło mu się pracować zawodowo, ale na brak pieniędzy nigdy nie narzekał. Od dawna miał rewelacyjne źródło dochodu. Cmentarz. Tam leżały pieniądze na ziemi, a raczej na grobach. Trzeba było się tylko po nie schylić. Taką wyznawał zasadę i odkąd pamiętał zawsze się jej trzymał. Miał kilka ulubionych cmentarzy, które systematycznie odwiedzał. Nie pamięć o zmarłych go tam prowadziła, a kradzież kwiatów i zniczy. Był, bowiem zwykłą hieną cmentarną. Każdego dnia kilkakrotnie przechodził pomiędzy grobami. Wiedział doskonale, którędy chodzić i na co zwracać uwagę. Ważne było, o jakim czasie należy przekraczać bramy cmentarne. Rodziny zmarłych miały swoje przyzwyczajenia. Najlepiej odpłacało się przychodzić do „pracy” rano koło dziewiątej i wieczorem po dwudziestej. W innych godzinach szkoda było czasu. W ustalonych przez siebie porach najczęściej na grobach znajdowały się  świeże kwiaty i wymienione wkłady w zniczach. Bardzo często zdarzało się, że rodziny i znajomi zmarłych przynosili zupełnie  nowe znicze. Wystarczyło tylko je pozabierać. Te prosto ze sklepu dla Janusza były najważniejsze. Miały czyste szkło i nie musiał się napracować, aby je umyć i osuszyć. Gdy interes słabo się kręcił to nie gardził starymi zniczami. Ale musiał je wtedy jakoś doprowadzić do porządku, a tego nie lubił.  Janusz niepotrzebnie nie tracił czasu. Oczywiście najlepiej mu się opłacało, gdy trafił na pogrzeb. Wystarczyło trochę odczekać. Dużo świeżych kwiatów, kokardy, szarfy, różańce i medaliki oraz inne ozdoby szły po prostu jak świeże bułeczki. Prawdziwe żniwa miał w Święto zmarłych. W tym okresie potrafił zaopatrzyć się nawet na kilka tygodni.  Miał swoich odbiorców i interes jakoś się kręcił. Od niedawna sprzedaje jednak sam. Nie będzie się przecież dzielił z jakimiś frajerami. Poświęcił czas na rozpoznanie gdzie najlepiej idzie handel i tam właśnie postawił swoje stragany. Towar sprzedawał się wyśmienicie. Dbał teraz, aby mieć ten  z najwyższej półki. Janusz jednak był ciągle niezadowolony, nie chciał być zwykłym straganiarzem. Marzył o własnym sklepie. Wymyślił już nawet odpowiednią nazwę. „Nowe życie”. Miał sporo pomysłów jak osiągnąć ten cel. Musiał jednak zadbać o bardziej różnorodny asortyment. Kwiaty i znicze to za mało. Chciał, aby w jego sklepie znajdowało się wszystko, czego potrzebują rodziny zmarłych. Przyszedł mu, więc kolejny pomysł do głowy. Przecież nieboszczykom ubrania i poduszki nie są potrzebne, a w jego sklepie będą prezentowały się znakomicie. Zaczął wiec okradać zmarłych z ubrań i butów. Po dwóch miesiącach był już panem na włościach. Jego własny sklep „Nowe życie” przyjmował pierwszych klientów. To było to, o czym marzył. Ciepło, przytulnie i odpowiednia klientela. Nie jakieś wycieranie się po straganach.

- Gdyby tak jeszcze trumny…. No, ale przecież nie wyrzuci trupa z trumny. Miałby przecież problem z transportem takiej trumny. Zawiedziony posmutniał, gdy nagle… Przyszedł mu rewelacyjny pomysł do głowy. Urny… To jest to. Już widział je poustawiane w centralnym miejscu jego sklepu.

Ostatnie dwa tygodnie miał mocno zajęte. Czas ten jednak nie poszedł na marne. Na kilkunastu pogrzebach, w jakich uczestniczył wytypował dokładnie najpiękniejsze urny, w jakich prochy zmarłych zostały pochowane. Właśnie takie planował wystawić w swoim sklepie na sprzedaż. Dziwił się tylko, że ludzie wydają tak dużo pieniędzy na rzeczy, których pozbywają się przecież bezpowrotnie. Na szczęście jednak robią to, uśmiechnął się zadowolony. Kolejny raz przeglądał listę z cmentarzami, które planował okradać w najbliższym czasie. Na dzisiejszą noc wyznaczył cmentarz, na którym spoczywa tragicznie zmarła młoda dziewczyna. Urna, w której znajdowały się jej prochy była przepiękna.

- Spokojnie dostanę za nią z pięćset złotych- pomyślał Janusz i zaczął przygotowywać odpowiedni sprzęt i narzędzia.

Była około 1.00 w nocy, gdy upewniając się, że nikogo nie ma przekroczył bramę cmentarną. Był ostrożny. Za dnia oznaczył grób i ewentualne drogi ucieczki. Przygotował nawet odpowiednie przejście przez mur gdyby zaistniała taka potrzeba. Wszystko musiało być dograne do perfekcji. Nie mógł popełnić żadnego błędu. Śmiało, pewny siebie poszedł, więc pod oznaczony pomnik i zabrał się do roboty. Z odsunięciem płyty nagrobnej nie miał żadnego problemu. Urna lśniąca i nietknięta spoczywała w betonowej niszy. Po wyjęciu jej delikatnie zdjął wieko odkładając je na przygotowany ręcznik. Wysypując prochy zmarłej na betonowe podłoże poczuł nagle, jakby czyjąś obecność. Miał przeczucie, że  ktoś stał za jego plecami. Zamarł z przerażenia. Gliny… pomyślał. Ale nie… Policja nie czekała by nie wiadomo na co. Pewnie ktoś nie może w nocy spać i… Jednak poczuł się jakoś dziwnie i zaniepokojony odwrócił się ostrożnie. To co zobaczył spowodowało, że w pierwszej chwili  zamarł ze strachu. Ujrzał stojące, a właściwie zawieszone lekko nad ziemią kołyszące się postacie kobiet, mężczyzn i dzieci, Było ich dziesiątki. Wszystkie postacie przyglądały mu się uważnie. Przerażające, koszmarne i demoniczne wręcz twarze wściekłym wzrokiem przeszywały go na wskroś. Janusz prawie dostał zawału. Zimny pot zaczął spływać mu po twarzy, a ciarki przeszywały całe ciało. Nic jednak nie działo się. Odczuwał tylko przeszywający wzrok …nie wiadomo czego. Pomyślał, że pewnie ma jakieś zwidy. Po dłuższej chwili doszedł jednak do wniosku, że… To są duchy zmarłych osób pochowanych na tym cmentarzu.  Zjawy  przez cały czas  tylko przyglądały mu się z pogardą. Odczekawszy chwilę stwierdził, że przecież go nie pobiją. Zastanawiał się jak wybrnąć z całej opresji, a przede wszystkim jak ukryć w torbie wyjętą z niszy urnę. Gdy tylko o tym pomyślał zerwał się wiatr straszliwy, a wszystkie duchy okrążyły go z każdej strony. Usłyszał przeraźliwe jęki i krzyki oraz złowieszcze nawoływania. Ponownie przeszył go dreszcz i chłód od stóp aż po czubek głowy. Jakaś siła cisnęła nim o pobliski grobowiec. Tym razem przestraszył się nie na żarty. Porzucił torbę i zaczął uciekać co sił w nogach. W pewnej chwili poczuł jakby dziesiątki rąk uniosło go i z całej siły pchnęło do przodu. Przeleciał nad kilkoma grobami wymachując rękami. Chociaż chciał krzyczeć to nie potrafił wydobyć z siebie żadnego głosu. Po chwili upadł na ziemię w pobliżu bramy cmentarnej, na której leżał przez dłuższą chwilę bez ruchu. Nagle wszystko zniknęło. Zapanowała kompletna cisza. Janusz ostrożnie rozejrzał się dookoła. W dalszym ciągu panowała cisza i spokój. Nawet wiatr przestał szumieć. Wszystkie duchy zniknęły. Janusz odetchnął z ulgą. 

- Zabieram urnę i w nogi - podjął decyzję, nie zastanawiając się nad tym co właśnie się wydarzyło. Jak pomyślał tak postanowił zrobić. Niepewnym krokiem podszedł ponownie do grobowca. Urna leżała tam gdzie ją pozostawił.   Pospiesznie wysypał resztę prochów na ziemię i już ją miał chować do torby, gdy za swoimi plecami usłyszał straszliwy, niewyobrażalny skowyt jakby wydobywał się z pysków kilkudziesięciu piekielnych bestii. Zerwał się natychmiast i ze wszystkich sił zaczął uciekać.  Zrobił jednak tylko kilka  kroków i nadział się piersią na złamany krzyż starego grobowca. Wisząc tak konał w straszliwych męczarniach, w strachu, pogardzie i bez szansy na drugie życie. Gdy dotarło do niego, że zbliża się koniec jego istnienia  dostrzegł jeszcze dziesiątki duchów, które pojawiały się przed nim i znikały. Wszystkie były przerażające. Za nimi zaś biegły w jego kierunku straszliwe ogary piekielne z czerwonymi ślepiami.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Gang Piekielne Anioły

  Gang Piekielne Anioły Piekielne Anioły to jest wspaniały gang - ponad wszystkie gangi To bardzo wielki zaszczyt i chwała w tym   gan...