Czasem to mi się nie chce rano wstać
Czasem to mi się nie chce rano wstać
Gdy świt jeszcze senny, a ciało znużone
Pragnę odpoczynku, chwili spokoju
Lecz życie nakazuje, bym wstał na nogi
Budzik wewnętrzny bezlitośnie wyrywa mnie ze snu
A ja próbuję się z ulubionych poduszek uwolnić
Ale ręce czasem opadają bo siły już mi brakuje
A schorowany kręgosłup dopomina się większej uwagi
Czy naprawdę muszę ten świat tak wcześnie witać?
Zamykam wtedy oczy, oddech zwalniam
I marzę o chwilach, kiedy mógłbym dłużej pospać
Spokojnie, bez powinności, tak po prostu
Lecz obowiązki i rodzina czekają cierpliwie
A czas nałogowo upływa, nie żałuje mnie
Więc wstaję powoli, krok za krokiem
I choć zmrużone oczy proszą o jeszcze chwilę
To ja wiem, że nie da rady bo celów mi nie brakuje
Nawet gdy rano trudno mi się obudzić
Bo życie to walka, to codzienny wysiłek
To trudy i problemy, ale dzięki temu wiem, że żyję
Bo przeważnie to właśnie od samego rana
Trzeba zacząć, choć się nie chce wstać
Więc stawiam krok, drugi, potem kolejny
Niech kolejny dzień prowadzi mnie naprzód
Bo choć czasem myślę, aby zasnąć jeszcze na chwilę
To wiem, że z takiego spania i tak nic nie będzie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz