Porzuceni
Byli to smutni chłopcy w skromnych ubraniach
Którzy szli ulicami z oczami pełnymi łez
Często patrzyli w dal, jakby szukając cudów
Lecz ich serca były zimne, jak kamienne kolumny
Mieli w oczach ból i tęsknotę za lepszym dniem
Za radością, która gdzieś się zagubiła po drodze
Za miłością, którą trudno było znaleźć
Bo oni byli sami i w samotności tonęli
Nie wiedzieli, co przyniesie im przyszłość
Czy będą mieli kiedyś powód do uśmiechu
Czy będą szczęśliwi, czy będą wciąż smutni
Czy kiedykolwiek odczują w sobie prawdziwe zadowolenie
A jednak szli dalej, bo tak już było w ich życiu
Byli jakby skazani na wieczną ciemność
Na to, żeby być samymi ze swoim smutkiem
Bez wsparcia, bez miłości, bez szansy na wyjście
I tak szli przez życie, w skromnych ubraniach
Bez końca, bez celu, bez szczęścia w swoim sercu
Bo los nimi rządził, a oni tylko szli za nim
Jak cienie, które płyną za światłem księżyca
Ale może kiedyś nadejdzie dla nich jasność
Może wreszcie ujrzą promyk nadziei
Który rozjaśni ich ciemną drogę
I pozwoli im odnaleźć drogę do szczęścia
Może znajdzie się ktoś kto o nich zadba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz