Nie było wielkiego wybuchu
W bezgranicznej ciszy istnienia
W Chaosie czasu, który jest niepojęty
Wszechświat istniał, bez granic, bez kształtu
Od zawsze, bez początku, bez końca w czeluściach
Nie było żadnego wielkiego wybuchu
Gwiazdy jak migocące jak światełka sennie
Tańczyły w nieskończoności bez zmęczenia
Planety w grze orbitalnej tańczą od pradziejów
Nigdy nie były zrodzone, lecz zawsze są obecne
Nie było punktu narodzin, ani zakończenia
W materii i świetle tańczącej harmonii
Czy to sen, czy też rzeczywistość
Trudno powiedzieć i dopatrywać się prawdy
Prawdy, której nigdy nie poznamy
Wszechświat istniał zawsze jak nieśmiertelna melodia
Wiatr kosmiczny szeptał tajemnice gwiazd
Gdzie czas jest iluzją, a przestrzeń bezmiarem niewyobrażalnym
Bez wielkiego wybuchu, bez uderzenia gromu
Wszechświat istniał zawsze, w bezkresie spokoju
Którego nie jesteśmy w stanie pojąć
Jak i chaosu i czasu i jestestwa wszelkiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz