72-letni diler narkotykowy
Na początku narkotyki rozprowadzałem przed klubami i dyskotekami. Potem przyszła kolej na szkoły i wyższe uczelnie. Zdarzało mi się jednak handlować w domach starców, szpitalach, a nawet w kościołach. Wszędzie byłem skuteczny i nie stwarzałem zagrożenia. Szefowie byli zadowoleni, a ja mogłem w końcu spełnić marzenia.
Miałem już tego wszystkiego serdecznie dosyć. Nie potrafiłem związać końca z końcem. Emerytury nie wystarczało mi na skromne życie. Z kwoty 976 zł. po zapłaceniu rachunków za mieszkanie wodę, światło i gaz zostawało mi zaledwie 270 zł. Najbardziej byłem rozżalony tym, że mając 72 lata poświęcając z tego 38 na pracę dziś otrzymuję głodową emeryturę, a moje życie tak naprawdę jest walką o przetrwanie. Uczciwie pracowałem i płaciłem podatki, a na starość wszyscy mieli mnie w dupie. Po tylu latach pracy nie powinienem nawet myśleć o dorabianiu do emerytury. Ja jednak bardzo chciałem dorobić. Nie byłem pazerny na pieniądze i wcale nie chciało mi się pracować. Ja po prostu nie miałem za co żyć. Tak, że zacząłem rozglądać się za robotą. Niestety nie miałem grupy inwalidzkiej, a w tym kraju dla ludzi starych tylko inwalida z odpowiednią grupą popartą orzeczeniem o niepełnosprawności mógł liczyć na jakiekolwiek zatrudnienie. Nie dość, że firmy oferowały najniższą krajową to i tak nie chcieli mnie przyjąć do żadnej roboty. Czułem złość, żal do rządu, pracodawców, rodziny i wszystkich, na kogo natrafiłem. Marzyłem kiedyś, że na emeryturze będę miał w końcu czas na podróże i zwiedzanie tego, czego nie mogłem zobaczyć, gdy poświęcałem się pracy. Byłem pełen nadziei, że będę godnie żył i spełniał swoje zachcianki. Niestety w obecnej rzeczywistości mogłem tylko czekać, aż zdechnę i nie wiem nawet, kto i gdzie mnie pochowa. Dzieci jak tylko zorientowały się że nie mam z czego im pomagać to najnormalniej w świecie olały mnie. Najbliższa rodzina w ogóle przestała się mną interesować całkowicie zrywając jakikolwiek kontakt. Jak żyła Marysia, moja żona to życie miało jeszcze jakiś sens no i było nam łatwiej. Po jej śmierci wszystko się zmieniło. Trafiłem nawet na jakiś czas do domu opieki społecznej. Złość we mnie wzbierała, że aż gotowało się we mnie. Nie mogłem pogodzić się z taką niesprawiedliwością, upodleniem, a przede wszystkim wegetacją.
- Niee!!! Kurwa!!! Niee!!! Dość tego złodziejstwa. Nie będę tu kurwa zdychał!. Skoro przez całe życie wszyscy mnie okradali i oszukiwali to, dlaczego ja mam być uczciwy – Coś we mnie pękło
Podjąłem decyzję. Muszę się szybko wzbogacić i spełnić swoje marzenia. Czasu, bowiem niestety nie miałem za dużo. Zacząłem zastanawiać się jak mógłbym najszybciej zarobić. Najwięcej kasy pewnie bym dostał gdybym zaczął urzynać łby i chętnie bym to robił. Stwierdziłem jednak obiektywnie, że na płatnego zabójcę jestem już za stary. Na złodziejstwo, rozboje oraz jakieś włamania też zdrowie mi nie pozwalało. Pomyślałem o handlu, czyli tym, co umiałem robić najlepiej. Zajmowałem się handlem przez całe lata i mnóstwo sukcesów miałem w tym temacie. Przecież to nic trudnego, pomyślałem i wiedziałem już, czym będę handlował.. Nie mogłem nosić ciężarów, przewozić palet, czy jeździć po Polsce całymi godzinami. Narkotyki!!! To jest towar, który będę sprzedawał. Rozpocząłem zatem intensywne przygotowania. Przez kilka tygodni rozpoznawałem to zagadnienie. Poznałem gdzie i kto w mieście zajmuje się rozprowadzaniem tego towaru. Kupiłem dość sporo działek różnych narkotyków. Musiałem zobaczyć na własne oczy jak robią to dilerzy. Mogłem stwierdzić co robią źle i jak udoskonalić metody i sposób sprzedaży, aby zwiększyć zyski. Dilerzy dziwili się trochę, że taki starzeć kupuje narkotyki, ale kasa to kasa, musieli zarabiać. Zauważyłem, że dilerzy są bardzo ostrożni, boją się policji i kapusiów. Do tego większość z nich to kretyni i zwykłe matoły. To ograniczało ich działania i skuteczność. Ja byłem stary i nie zależało mi w zasadzie na niczym. Liczyłem się z tym, że mogę wpaść i zwisało mi to. Postawiłem wszystko na jedną kartę. Miałem zatem przewagę. Nie bałem się. Miałem doświadczenie, wiedziałem jak się zachować i jak rozmawiać w zależności od tego kto był moim klientem. Szybko rozpoznałem i ustaliłem teren działania dilerów. Dokonałem analizy, kto interesuje się zakupem narkotyków. Nie było żadnej reguły. Narkotykami zainteresowani byli wszyscy, młodzi i starsi, bogaci i biedni, wykształceni i zwykłe ćpuny. Stwierdziłem osobiście, że taka działalność to kopalnia pieniędzy. Dostrzegłem coś jeszcze. Całkiem duża grupa ludzi w ogóle pomimo dużego zainteresowania nabyciem narkotyków nie miała do nich dostępu i w ogóle nie wiedziała jak i gdzie je zdobyć. To byli moi potencjalni klienci. Przynajmniej na początek. Postanowiłem sam spróbować jak pójdzie mi handel tym towarem. Zacząłem sprzedawać narkotyki, które wcześniej zakupiłem. Moja osoba budziła, co prawda jakieś zdziwienie, a nawet osłupienie niektórych, ale tylko to odczułem. W ciągu kilku wieczorów sprzedałem wszystkie działki, które posiadałem. Mało tego zarobiłem na nich 36 % Zastanawiałem się teraz jak dotrzeć do szefów i przekonać ich do współpracy. Prawie całą noc rozmyślałem nad tym. Rano byłem już pewien, że moje doświadczenie, wiek, sposób myślenia, luki jakie odkryłem w braku zaangażowania i własnej inicjatywy dilerów mogą świadczyć tylko na moją korzyść. Pozostał tylko problem dostania się do szefów. Wieczorem próbowałem skłonić kilku dilerów, aby zaprowadzili mnie do swoich bossów. Niestety, wcale nie było to łatwe. Chłopaki się bali i kręcili tylko głowami. Pomyślałem jednak, że takie wypytywanie musi zwrócić czyjąś uwagę na moja skromną osobę. Łaziłem więc po mieście i wypytywałem. Mijały dni i prawie wszyscy dilerzy już mnie rozpoznawali. Pomysł okazał się bardzo dobry, ponieważ któregoś wieczora gdy jak zwykle chodziłem ulicami Krakowa w pewnej chwili zatrzymał się koło mnie jakiś samochód, z którego młody mężczyzna wychylając głowę przez okno zaczął dziwną rozmowę.
- Te, dziadek, co tak łazisz po nocy tu i tam? Zgubiłeś się? A może szukasz czegoś? Zadajesz dużo pytań. To może ci zaszkodzić
- Nie wiem komu bardziej - odpowiedziałem na jego zaczepkę.
- A może ty jesteś glina w kapeluszu?
- A wyglądam na glinę? Chcę pohandlować na ulicy i szukam kogoś kto mi w tym pomoże
- Ty? Handlować?
-Tak. Ja i będę bardziej skuteczny od tych waszych dzieciaków, bo wiem jak to robić z głową. Byłem już przekonany, że dotarłem tam gdzie trzeba. Mogłem sobie pozwolić na takie gadanie, bo nawet jak bym się pomylił i byli by to Policjanci to co mi mogli zrobić za takie tam tanie teksty.
- A ty się nie boisz, że pójdziesz siedzieć.? - Zapytał mężczyzna z tylnego siedzenia samochodu. Mnie to już bardziej leżeć to i posiedzieć jak będzie trzeba mogę. Chcę pogadać z waszymi szefami. OK.?
- Wsiadaj dziadek. Pojedziesz się wyspowiadać. Byłem już przekonany, że typy stały wyżej w hierarchii. Wypasiony samochód i jego wystrój. Zachowanie, rozmowa, samodzielność w podejmowaniu decyzji, biżuteria, drogie zegarki, a przede wszystkim brak zadawania głupich pytań. To wszystko świadczyło, że nie byli to zwykli dilerzy. Po dłuższym czasie bezsensowego jeżdżenia po mieście samochód wjechał pomiędzy jakieś budynki.
- To chodź dziadek - w pierwszej chwili nie byłem zadowolony z tego dziadka, ale nie zauważyłem żadnej drwiny lub złośliwości. No i przecież byłem dziadkiem. Gdy wysiedliśmy z samochodu zaprowadzili mnie do stojącego nieopodal innego samochodu. Wewnątrz na tylnym siedzeniu przebywał tylko jeden mężczyzna. Usiadłem obok niego
- Dobry wieczór powiedziałem zaciekawiony co będzie dalej
- Dobry wieczór. Wiemy, że nie jesteś gliną, gdzie mieszkasz i co robisz - zaczął mężczyzna spoglądając na mnie.
- Wiemy, że jesteś stary, samotny i nie masz pieniędzy. Ale tak do końca to nie wiemy co kombinujesz. Skąd wpadł ci do głowy, żeby w tym wieku sprzedawać narkotyki na ulicy.
- Nikomu nie mówiłem, że chce je sprzedawać na ulicy – powiedziałem patrząc mu prosto w oczy. Nie wiesz jeszcze, gdzie pracowałem i jakie miałem sukcesy. Nie wiesz także, że w ostatnim czasie kupiłem od was 80 działek narkotyków i wszystkie sprzedałem zarabiając na tym 36%. Zauważyłeś tylko, że jestem stary i nie mam pieniędzy. Z pierwszym się zgodzę, a to drugie właśnie chcę zmienić. Nie wiem czy rozmawiam z właściwą osobą, ale powiem otwarcie. Chcę sprzedawać narkotyki i zarobić na tym duże pieniądze.
- To tylko słowa. Skąd mogę wiedzieć, że możesz być mi przydatny, skuteczny i nie, będziesz sypał, gdy cię zatrzymają gliniarze?
- Ja już nie mam nic do stracenia. Potrzebuję pieniędzy, aby przed śmiercią skorzystać jeszcze coś z tego życia. Policji się nie boję. Państwo przez całe życie mnie wykorzystywało, oszukiwało, a teraz ma mnie w dupie. To właśnie na mnie możesz być najbardziej pewny. Poza tym sprzedałem z zyskiem wszystkie kupione wcześniej narkotyki w takich miejscach, do których twoje chłopaki nigdy by nawet nie zajrzeli.
- OK zobaczymy co z tego wyjdzie. Spotkasz się z moim chłopakiem jutro o 9.00 po telefonicznym kontakcie.
Następnego dnia stałem się dilerem. W narkotyki zaopatrzył mnie jakiś koleś podając nr telefonu, na który miałem dać informacje o sprzedaży wszystkich działek. Na początek dał mi ich 50 określając za jaka cenę mam je sprzedać.
- A mogę za większa cenę? – zapytałem. Chłopaka zamurowało i nie wiedział co odpowiedzieć.
- Zadzwoń, zapytaj – zasugerowałem mu. Po chwili usłyszał odpowiedź
- Spróbuj, ale jak nie sprzedasz towaru to oddajesz kasę, a z umowy nici.
Nic nie mówiąc, odwróciłem się i odszedłem. Ze sprzedażą tej skromnej ilości nie miałem najmniejszego problemu. Wszystko poszło w domu opieki społecznej, w którym znałem sporo osób. Oczywiście sprzedałem drożej czyli plus 30 %. Następna dostawa to było już 300 działek. Z upłynnieniem tej ilości też sobie poradziłem więc poprosiłem aby dali mi konkretną ilość. Chciałem handlować, a nie co dwa dni łazić po nowe dostawy. W końcu nabrali chyba do mnie zaufania ponieważ któregoś dnia otrzymałem trzy kilo towaru.
Miałem dobrą sprzedaż, ponieważ robiłem rzeczy, o których nikt inny nawet by nie pomyślał. Nie rzucałem się w oczy, jako ktoś niebezpieczny. Przez ogół społeczeństwa byłem często postrzegany raczej, jako dziwak. Czasem jako człowiek nie do końca normalny. Innym razem jako starszy, elegancki pan, który czeka właśnie na wnuczka lub profesor idący na wykłady czy ćwiczenia ze studentami. W długim płaszczu z aktówką sprzedawałem, więc na wyższych uczelniach chodząc po korytarzach. W rejonach dyskotek, czy klubów na dziadka lekko zgarbionego z laską też specjalnie nie zwracał nikt uwagi. Mając doświadczenie życiowe wykazując wielkie współczucie, stroskany sprzedawałem też narkotyki w hospicjach, szpitalach, noclegowniach, no i oczywiście domach opieki. Zdarzyło mi się nawet znaleźć odbiorców, w drodze z kościoła, gdy opowiadałem, co mi najlepiej pomaga na starość, choroby i przykrą samotność. Teraz co dwa tygodnie otrzymywałem towar. Po trzech miesiącach sprzedawałem więcej niż wszyscy na kilku dzielnicach. Oczywiście jako jedyny stosowałem swoje stawki, które dawały dodatkowy zysk większy o 30%. Teraz wreszcie zacząłem zarabiać prawdziwe pieniądze. Byłem dobry w tym, co robiłem. Miałem swoich stałych klientów, którzy na tyle mi ufali, że niejednokrotnie brali nawet większe ilości towaru. Byłem uczciwy i pieniądze ze sprzedaży oddawałem w całości. Nigdy już nie spotkałem się z mężczyzną, z którym nawiązałam współpracę. Po dwóch latach postanowiłem zaszaleć. Uzbierałem prawie 300 tysięcy złotych i chciałem je wydać na swoje przyjemności. Zgłosiłem, że kończę tę przygodę i wyjeżdżam na kilka miesięcy. Jak mogłem się spodziewać szef nie był zadowolony z mojej decyzji. Zdziwiło mnie, ale zostałem zaproszony na spotkanie z nim. Jakiś nie znany mi gościu zawiózł mnie do willi na przedmieściach. Na miejscu okazało się, że szefem wcale nie był ten mężczyzna, z którym nawiązałem współpracę. Szefem był nieco tylko młodszy ode mnie facet..
- Zaprosiłem tu pana, bo chciałem osobiście podziękować za dwuletnią współpracę - powiedział Boss. Zarobił pan przez ten okres dużo pieniędzy dla mnie. No i nie było z panem żadnych kłopotów. Patrząc na pana rozumiem, że chce pan wyjechać i wydać trochę odłożonej kasy. Gdy jednak pan wróci to miejsce będzie czekało.
- Raczej nie. Odpowiedziałem. Wystarczająco już się napracowałem w moim życiu. Nie zawsze było łatwo. Tu przynajmniej zarobiłem, a teraz chciałbym pójść na zasłużoną emeryturę i godnie przeżyć resztę czasu, jaki mi pozostał. Mam tylko nadzieję, że Bóg mi wybaczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz