Konsekwencje bezstresowego wychowania Brajanka
Brajanek urodził się w zamożnej i porządnej rodzinie. Jego matka była szefową Prokuratury Rejonowej wielkiej aglomeracji, a ojciec ordynatorem jednego z oddziałów dużego szpitala. Na co dzień dzieckiem zajmowała się opiekunka pani Jadwiga. Przez pierwsze lata bywało tak, że zajęci swoimi karierami rodzice nie widzieli swojej pociechy nawet przez kilka dni z rzędu. Braki w wypełnianiu rodzicielskich obowiązków rodzice zastępowali niepotrzebnym rozpieszczaniem dzieciaka. Kupowali mu więc nadmiar najróżniejszych, często nieprzydatnych w odniesieniu do wieku nie potrzebnych zabawek. Pozwalali mu także na wszystko co tylko chciał. Efekt był taki, że już jako trzyletnie dziecko wymuszał od dorosłych swoje postanowienia i zachcianki. Do tego wszystkim robił na złość i na przekór bo wiedział, że może. Chodził więc spać kiedy chciał, jadł co chciał i kiedy chciał, a telewizor był włączony zawsze, nawet w nocy bo Brajanek tak chciał. Dziecko mogło bazgrać mazakiem po ścianach i meblach. Pozwalano mu grzebać swoją łyżeczką w czyjejś zupie, pluć na podłogę i po ścianach, a nawet na kogoś kto mu się akurat nawinął. Mógł głośno krzyczeć, wrzeszczeć, wyzywać, a nawet przeklinać. Matka twierdziła, że on nie rozumie, że używa brzydkich wyrazów i z czasem mu to przejdzie. Był oczkiem w głowie i nie wolno było nikomu zwrócić mu jakiejkolwiek uwagi. Efekt był taki, że pani Jadwiga bardzo szybko zrezygnowała z opieki nad Brajankiem. Kilka kolejnych opiekunek również u boku nieposłusznego i rozwydrzonego bachora długo miejsca nie zagrzały. Gdy miał cztery lata był tak bardzo niegrzeczny i rozwydrzony, że nikt nie chciał się nim zajmować za rządne pieniądze. Nawet w wielu żłobkach i przedszkolach nie potrafiono sobie z nim poradzić. Nie było wyjścia i matka musiała w końcu sama zająć się wychowaniem syna. Niestety nie było to dla niej wcale łatwe o czym zaczęła przekonywać się na własnej skórze. Do tej pory nie bardzo chciała wierzyć w to co na temat Brajanka opowiadały opiekunki i przedstawiciele żłobków i przedszkoli. Brajanek rządził, robił co chciał i wszyscy musieli być mu podporządkowani. Gdy tak się działo można było jakoś wytrzymać. Niestety każde odstępstwo od porządku jaki zaprowadził Brajanek kończył się katastrofą. Bardzo szybko przekonali się o tym rodzice, gdy którejś niedzieli postanowili we trójkę udać się do galerii handlowej. Mieli wiele planów. Zwykłe zakupy, obiad i spacer. Niestety. Wyjście do galerii od samego początku było wielkim wyzwaniem, które w końcu zakończyło się prawdziwym koszmarem. Otóż od godziny dziesiątej zarówno mama jak i tata prosili synka o to aby, wraz z nimi wybrał się do galerii. Brajanek, który miał cztery i pół roku odpowiedział tylko, że ma w dupie galerie bo ogląda bajki. Nie pomogły żadne rozmowy, perswazje i różne formy przekupstwa. Brajanek do galerii nie idzie. W końcu poirytowany tatuś około godziny szesnastej oświadczył, że w takim razie zrezygnują z wyjścia i do galerii nie pojadą. Gdy tylko Brajanek to usłyszał natychmiast powiedział, ze chce iść do galerii i to właśnie dzisiaj i teraz. Przepychanka trwała około godzinę. Płacz, krzyk, wyzwiska i tupanie nogami spowodowało, że rodzice zdecydowali iż dla świętego spokoju jednak i tym razem ustąpią synkowi. Dwie godziny trwały jeszcze przepychanki z Brajankiem w co ma być ubrany ponieważ żadne zaproponowane przez rodziców ubranka mu nie pasowały. W końcu gdy sam sobie wybrał te, jego zdaniem odpowiednie po godzinie osiemnastej wykończeni rodzice wraz ze swoją pociechą pojechali do galerii. Horror rozpoczął się już po przekroczeniu drzwi wejściowych do galerii. Brajanek rozejrzał się dookoła i powiedział, że dalej nie idzie. Matka zaczęła go zachęcać i prosić na co dziecko odpowiedziało, że chce do domu. Prośby ojca również nie pomagały. Sytuacja była dziwna. Dwoje dorosłych ludzi klęczało obok małego dziecka i błagali go o posłuszeństwo z którego dzieciak nic sobie nie robił. Z boku wyglądało to tak jak by rodzice byli niedorozwiniętymi umysłowo, byli idiotami, albo zwykłymi kretynami. Na pewno byli nad wyraz nieporadnymi osobami. Była już przecież godzina dziewiętnasta trzydzieści i w normalnych rodzinach dzieci w takim wieku dawno powinny leżeć już w łóżkach. W tej jednak chwili Brajanek leżał, ale na głównym pasażu na posadzce wykonując bliżej nieokreślone ruchy. Wierzgał nogami i darł ryja jak tylko mógł najgłośniej. Ludzie w pierwszej chwili myśleli, że może ma padaczkę lub jakąś inną chorobę i dziecku trzeba jakoś pomóc. Gdy jednak podchodzili bliżej przekonywali się, że to nie tak. Obok dziecka klęczała nieporadna matka i ojciec, który prosił
- Brajanku wstań, bo tatuś będzie sięgniewał
Brajanek jeszcze bardziej zaczął wierzgać nogami i jeszcze głośniej darł japę wołając
- Nie lubię cię.
Do akcji wkroczyła mamusia mówiąc
- Brajanku uspokój się, bo będzie bolała cię główka,
- Gówno, gówno, dupa, huj – wyryczał ze złością Brajanek
W dalszym ciągu wierzgał nogami i cały usmarkany krzyczał
- Powyrywam sobie włosy. I iiii. I wszystko sobie powyrywam!
- Brajanku bo mamusi będzie przykro i będzie mamusia smutna
- Gówno, dupa, chcę do domu
- Brajanku!
- Dupa, dupa, dupa, bo się zesikam!
Sytuacja taka trwała około 30 minut. Ludzie przechodząc zatrzymywali się. Jedni patrzyli z niedowierzaniem. Inni próbowali jakoś zaradzić dramatowi, jaki odbywał się na posadzce i podpowiadali rodzicom, co mają zrobić. Nic jednak nie wskórali. W pewnej chwili cały czerwony z wysiłku i trzęsący się Brajanek nagle uspokoił się i głośno krzyknął:
- Chcę robota! Ale już
- Brajanku, jakiego robota?
- Megatrona chce, ale szybko!
Głowa rodziny, uległy tatuś zastanowił się przez chwile i zmartwiony zapytał
- A może być inna zabawka. Nie wiemy czy tutaj kupimy Megatrona ?
- Chcęę megatrona, megatrona, kurwa !!!
- Brajanek !!! Dobrze jak nie będzie megatrona to wybierzesz sobie tyle innych zabawek jakie tylko ci się spodobają, Zgoda ?
Brajanek rozejrzał się dookoła i jak gdyby nigdy nic wstał.
Poprzewracał gałami, powierzał nogami, wytarł usmarkane gile rękawem i w końcu powiedział
- Dobra, zgadzam się
Nastąpiła wielka, ogólna radość. Całą trójka pozbierała się z podłogi i pośpiesznie udała na dział z zabawkami. Brajanek przez chwilę był w swoim żywiole. Przebierał w zabawkach, które pakował do wózka na zakupy. Gdy tylko spotkał się ze sprzeciwem ze strony rodziców natychmiast kładł się na podłogę i wierzgając nogami wrzeszczał na cały sklep. W efekcie jego zachowania rodzice kupili cały wózek różnego rodzaju zabawek, które ledwo zmieściły się do samochodu. Oczywiście to był koniec spaceru w galerii handlowej. Brajanek zachowywał się coraz gorzej. Nie pomagały żadne tłumaczenia. Rodzice nigdy wcześniej nawet nie pomyśleli, aby go w jakiś sposób ukarać za złe zachowanie. O tym, żeby dać mu solidnego klapsa to nawet nie przyszło im do głowy. Brajanek utwierdzony w przekonaniu, że wszystko mu wolno, i że wszyscy wcześniej czy później i tak mu ustąpią robił co chciał. Gdy było już nie do wytrzymania rodzice postanowili jechać z nim do Lichenia. Miał już prawie osiem lat i jakaś sąsiadka poradziła zrozpaczonej matce, że pobyt w tym cudownym miejscu może zmienić jego postepowanie. Cała trójka wybrała się więc do Lichenia. Oczywiście i tym razem nie obyło się bez kłopotów. Zakup dla Brajanka wypasionego kolejnego laptopa spowodował jednak, że dziecko w końcu zgodziło się na wyjazd. Po przybyciu na miejsce Brajanek zainteresowanie nowym otoczeniem wykazywał jako tako przez pierwsze dwadzieścia minut. Później ochota bardzo szybko zmieniła się w zupełne znudzenie. Nie wykazywał żadnej chęci, aby wraz z rodzicami zwiedzać bazylikę, nie mówiąc już o wejściu do jakiejkolwiek kaplicy. Ojciec w końcu po raz setny chyba zaproponował rozwiązanie. Obiecał Brajankowi, że jak pójdzie wraz z nimi na wystawę sztuki sakralnej, a następnie pod ołtarz cudownego obrazu, przed którym wspólnie pomodlą się to kupi mu kłada. Chłopak marzył o kładzie. Wielokrotnie wspominał, że chciałby takiego mieć. Ta obietnica na tyle przekonała gówniarza, że już bez ceregieli wszyscy poszli na wystawę. Będąc w sali pełnej obrazów i figurek świętych rodzice wykazywali duże zainteresowanie eksponatami. Rozwydrzony bachor natomiast łaził znudzony i bazgrał długopisem po ścianach. W pewnej chwili rozległa się nad wyraz głośna i nerwowa rozmowa
- Dziecko, co ty wyprawiasz! Nie wolno rysować długopisem po ścianach. Gdzie twoi rodzice? Natychmiast przestań!
Brajanek właśnie kończył rysowanie diabła na jednej ze ścian, gdy zbulwersowana mamusia podbiegła do niego
- Jak pani śmie sztorcować moje dziecko! Pani chyba jest nienormalna!
Brajanek gdy tylko poczuł wsparcie matki natychmiast wypalił
- Właśnie. Nie pouczaj mnie głupia szmato. Nie jesteś moją matką
- No, coś podobnego!!! Gówniarz rysuje po ścianach, a pani go jeszcze broni zamiast wytargać za uszy.
- Za uszy? Pani zwariowała. Ja nigdy nie uderzyłam swojego syna. Za uszy! Ta kobieta chyba zwariowała.
- To wielka szkoda, że nigdy mu pani nie przylała, bo właśnie widać jak na niego wpływa takie bezstresowe wychowanie. Ja to bym go…
Kobieta nie zdążyła dokończyć ponieważ Brajanek zaczął wyzywać ją od starej szmaty po czym kilkakrotnie wbił długopis w najbliżej znajdujący się obraz ustawiony na sztaludze. Teraz zrobiło się prawdziwe zamieszanie. Zbulwersowani uczestnicy wystawy zatrzymali usiłującego zbiec Brajanka, który głośno krzyczał puśćcie mnie chamy. Zarówno ojciec jak i matka murem stali za swoim synem nie szczędząc przykrych i obraźliwych słów wszystkim dookoła. W końcu jednak pojawili się zakonnicy, którzy wzięli sprawy w swoje ręce. Finał tej całej wyprawy do Lichenia był raczej smutny i bardzo kosztowny. Nie dość, że pobyt w Sanktuarium Brajankowi nic nie pomógł to rodzice musieli pokryć koszty malowania ścian, sali wystawowej oraz naprawy i konserwacji zniszczonego obrazu. Otrzymali fakturę na kwotę sto dwadzieścia sześć tysięcy złotych. Była to pamiętna i kosztowna wycieczka, która nie przetrwała nawet jednego dnia. Brajanek oczywiście nie poniósł żadnych konsekwencji. Otrzymał upragnionego kłada, tak jak ojciec mu obiecał. Konsekwencje poniosła natomiast matka, która o mało, co nie skończyła w szpitalu psychiatrycznym. W każdym razie przez zachowanie swojego ukochanego dziecka już od dłuższego czasu stale zażywa różne środki psychotropowe. Ojciec także miał sporo problemów, wstydu i przykrości. Zakonnicy oraz media nie mieli żadnej litości. W telewizji publicznej wielokrotnie pokazywano relację ze zdarzenia, w którym głównymi, niekoniecznie pozytywnymi bohaterami był Brajanek, jego matka i on sam. W każdym innym przypadku zapewnię sprawę by wyciszono tym bardziej, że pokryto wszelkie koszty. W tym zdarzeniu jednak z uwagi na to, że rodzice do ostatniej chwili w chamski i bardzo niestosowny sposób bronili swoje dziecko obwiniając wszystkich dookoła nikomu nie zależało, aby chronić ich w jakikolwiek sposób. Zachowanie Brajanka stawało się coraz gorsze i tak naprawdę było nie do zniesienia i nie do zaakceptowania. W wieku czternastu lat zmienił już trzy szkoły gdyż nauczyciele w obawie o zdrowie innych dzieci nie chcieli go w swoich placówkach. Zaczął palić papierosy i spożywać alkohol. Brajanek stał się bardzo agresywny. Jeżeli tylko coś było nie po jego myśli przeistaczał się w prawdziwą bestię. W swoim działaniu był nieobliczalny. Zdarzyło się nawet, że dotkliwie pobił nauczyciela wybijając mu dwa zęby. Matka po raz kolejny załatwiła sprawę polubownie chroniąc syna. Brajanek w wieku piętnastu lat pierwszy raz uderzył matkę, a kilka tygodni później dotkliwie pobił ojca, którego ugodził nożem. I tym razem rodzice nie wyciągnęli wobec niego żadnych konsekwencji. Brajanek zaczął nadużywać alkoholu i zażywać narkotyki oraz dopalacze. Wchodził także w konflikt z prawem gdyż zaczynał dokonywać kradzieży, włamań, a przede wszystkim pobić i rozbojów. Rodzice chyba w końcu ocknęli się i postanowili go wychowywać. Zaczęły się zakazy, nakazy, szlabany na wyjście z domu oraz ograniczenia w przekazywaniu mu pieniędzy. Niestety na te wszystkie działania i metody wychowawcze było już zdecydowanie za późno. Pogorszyło tylko napięte do granic możliwości relacje z rodzicami. Brajanek i tak robił swoje. Zaczął ich okradać, wynosić z domu wartościowe przedmioty i groził, że pozabija rodziców, którzy teraz to byli już naprawdę przerażeni nie tylko jego zachowaniem, ale i groźbami.. Znali go bardzo dobrze, wiedzieli do czego jest zdolny i zdawali sobie strawę, że jego groźby są jak najbardziej realne. Tym razem w obawie o swoje życie postanowili poszukać pomocy w Sądzie Rodzinnym. Zanim jednak doszło do pierwszej rozprawy Brajanek wniósł doniesienie do Prokuratury oskarżając rodziców o znęcanie się nad nim psychiczne i fizyczne oraz molestowanie seksualne. Prokurator nie dał mu jednak wiary. Opinia sąsiadów, nauczycieli oraz specjalistów ds. nieletnich Komendy Rejonowej Policji dokładnie wykazywały jak to wygląda w rzeczywistości i kto tak naprawdę sprawia problemy. Brajanek nie stawiał się na wezwania Sądu. W końcu został doprowadzony siłą przez Policję. Sąd Rodzinny poinformował go o zarzutach stawianych przez rodziców oraz ustaleniach Policji i Prokuratury, a także zapoznał z treścią przeprowadzonych na jego temat wywiadów i opinii. Pani Sędzia oświadczyła, że jeżeli natychmiast nie zmieni swojego postępowania to zostanie umieszczony w Zakładzie Poprawczym. Brajanek zaczął krzyczeć, kląć, wyzywać i grozić rodzicom, że donieśli na niego i, że on tego tak nie zostawi. Z krzykiem wybiegł z Sądu wrzeszcząc żeby wszyscy spierdalali mu z drogi. Przez kilka dni ukrywał się nie wiadomo gdzie. Na efekty jego gróźb nie trzeba było jednak długo czekać. Któregoś, późnego wieczora przez wyłamanie okna na piętrze dostał się do budynku rodziców. Najpierw zrobił straszną awanturę. Porozbijał meble i sprzęt jaki tylko wpadł mu w ręce. Następnie jak gdyby nic powiedział, że mu przeszło, przeprosił rodziców i powiedział, że zmieni swoje postepowanie. Zapytał matki czy może położyć się spać ponieważ przez ostatnie dni nie miał dachu nad głową i jest zmęczony. Matka pomyślała, że być może w końcu coś dotarło do niego. Wydawało jej się, że być może kilkudniowy pobyt poza domem coś go nauczył. Pościeliła łóżko synowi i wraz z mężem położyła się spać. Brajanek odczekał jeszcze dwie godziny i gdy upewnił się, że rodzice na pewno śpią wszedł do ich pokoju.
- Ja wam kurwa dam! Donosić na własnego syna! Do poprawczaka mnie chcecie oddać. Nigdy!!!
Najpierw podszedł do ojca. Silnym uderzeniem młotka roztrzaskał mu czaszkę. Następnie matkę, która zaczęła się budzić kilkakrotnie uderzył tym samym młotkiem w klatkę piersiową. Nie sprawdzając czy rodzice nadal żyją poszedł do garażu, z którego zabrał pięciolitrowy kanister z bażyną. Następnie wszedł do kuchni, gdzie zrobił sobie kanapkę z kiełbasą, którą spokojnie zjadł. Wszedł ponownie do pokoju rodziców. Rozlał benzynę po całym pokoju. Stojąc w drzwiach patrzył jak matka jęcząc charczy i z trudem łapie oddech. Nie zwracając na to uwagi wrzucił zapaloną szmatę na jej łózko i wybiegł z budynku.
Do poprawczaka! Mnie do poprawczaka! Jakieś żarty chyba. Donosić na własnego syna…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz