05 czerwca 2025

Niewidzialny i bezwzględny egzekutor

 

Niewidzialny i bezwzględny egzekutor

Burnia to dziwny kraj. Usytuowany w Federacji Zgromadzenia Państw Uciśnionych. Nie ma wrogów, ale nie ma też przyjaciół. Z jednej strony wydaje  się, że jest on mlekiem i miodem płynący. Z drugiej zaś prawda okazuje się okrutna. Jest  to bowiem kraj  pełen bezprawia, korupcji i wszelkiej niegodziwości. Żyją w nim ludzie bardzo biedni, którzy są upokarzani każdego dnia oraz rządni władzy bogacze, którzy czują, że są  ponad prawem. Mają  przekonane, że wszystko im wolno i w żaden sposób nie odpowiadają za swoje karygodne czyny. Przyzwolenie na taki stan rzeczy daje im Wielki Maruu. Bezprawie i samowola  tych, co żerują przy korycie powoduje, że życie zwykłych zjadaczy chleba staje się w tym kraju nie do zniesienia.

Zawsze wkurzała mnie niesprawiedliwość, korupcja, krzywda i zniewolenie ludzi. Wielokrotnie szlak mnie trafiał, że nic z tym nie mogę zrobić. Miałem w takich sytuacjach pretensje do wszystkiego i wszystkich. Złorzeczyłem wówczas każdemu komu się tylko dało, nawet samemu stwórcy, wyrzucając mu, że toleruje takie bezprawie. Wielokrotnie podejmowałem różne kroki, aby coś z tym wszystkim zrobić. Szybko jednak stwierdziłem, że sam świata nie zmienię i nie naprawię. Męczyłem się tak przez wiele lat. Jednakże pewne, nieprzewidywalne i bardzo tajemnicze zdarzenie jakie mi się przydarzyło któregoś deszczowego dnia spowodowało, że coś bardzo mocno zmieniło się w moim życiu. Otóż w wyniku nieoczekiwanej, krótkotrwałej zmiany stanu mojej rzeczywistości nie wiadomo dlaczego posiadłem jakieś ponadludzkie zdolności.  Zwiększyła się moja inteligencja, siła umysłu oraz  możliwość korzystania z niewidzialności. Dopełnieniem moich mocy było Tajemne Koło Spełnienia. W posiadanie tego przedmiotu wszedłem w tym samym czasie gdy uzyskałem możliwość bycia niewidzialnym. Początkowo nie zdawałem sobie sprawy z tego co się stało, a także możliwości Tajemnego Koła Spełnienia. Z czasem jednak zacząłem uzyskiwać odpowiedzi. Odkryłem także wszelkie tajemnice Tajemnego Koła Spełnienia.  Na początku próbowałem dociekać, co takiego i dlaczego właśnie mnie  przydarzyło się, że uzyskałem nadludzkie moce. Nie uzyskując jednak od razu wyjaśnienia przestałem się tym zajmować i przyjąłem, że pewnie ktoś wyższy miał odpowiedni cel, aby właśnie mnie coś takiego spotkało. Wątpliwości i pytania jednak pozostawały i pojawiały się każdego dnia. Coś jednak, jakiś wewnętrzny głos ciągle podpowiadał mi, że mam zostać bezwzględnym egzekutorem prawa i wszystkiego dowiem się w odpowiednim czasie. Dlatego po przeanalizowaniu całej tej sytuacji postanowiłem dane mi możliwości wykorzystać. Czułem, że muszę zrobić to czego od dawna tak bardzo pragnąłem, a czego  nie zrobiła Policja, Sądy, Prokuratura czy Najwyższa Rada Starszyzny Burunii. Nie mogłem liczyć na żadnego uczciwego wykonawcę  prawa i sprawiedliwości. Zdecydowałem sam wymierzyć sprawiedliwość  i  maksymalnie uprzykrzyć życie tym, którzy dopuścili się i dopuszczają wszelakiej niegodziwości. Opracowałem odpowiednie plany i zamierzenia. Aby jednak je zrealizować musiałem przede wszystkim mieć odpowiednią, bezpieczną lokalizację. Kupiłem  zatem dom z dużym ogrodem z dala od innych posiadłości. Nabyłem sporo różnego rodzaju sprzętu i wyposażenia oraz profesjonalną broń. Najbardziej przydatny okazał się  karabin snajperski, pistolet z tłumikiem oraz niezawodna kusza. Przewidywałem, że będę miał jeszcze bardzo dużo innych wydatków więc postanowiłem  zdobyć odpowiednie fundusze. Od razu pomyślałem, że ponownie wykorzystam do tego celu Tajemne Koło Spełnienia. Tym razem chciałem to zrobić jednak na większą skalę. Wewnętrzny głos zastopował moje zapędy i ponownie poinformował mnie, że owszem bez trudu tak jak już tego doświadczyłem mogę przy użyciu Tajemnego Koła Spełnienia zgromadzić niewyobrażalne bogactwa. Jednak nie powinienem tego robić. Podpowiedział mi, że najlepiej i najbardziej sprawiedliwie będzie jak wszelkie potrzebne mi fundusze  pozyskam od tych, którzy weszli w ich posiadanie w sposób nieuczciwy. Pomyślałem, iż rzeczywiście będzie to najbardziej odpowiedni sposób.  Na początek wytypowałem więc kilkunastu najbogatszych ludzi w Burunii. Byłem przekonany, że nikt w ciągu kilku lat  nie staje się miliarderem uczciwie zarabiającym na życie. Musiałem to jednak sprawdzić ponieważ nie chciałem zrobić krzywdy komuś kto na to nie zasługiwał. Po krótkiej selekcji  jako pierwszego wyznaczyłem właściciela i prezesa firmy aptekarskiej Kamila Jarosza Drugiego. Jego oficjalny majątek jak donosiły media i przelatujące białe kruki to ponad 17,6 mld. funtów. Plotki głosiły jednak, że pieniędzy ma ponad dwa razy tyle. Byłem bardzo ciekawy czy jego majątek był rzetelny i przejrzysty, a on sam był prawy i bez skazy. Miałem bardzo prosty sposób, aby to sprawdzić. Postanowiłem odwiedzić główną siedzibę Jarosza. Do budynku wszedłem bardzo wcześnie. Około godziny  piątej rano byłem już wewnątrz ogromnego  biurowca, którego był właścicielem. Biorąc pod uwagę fakt, że budynek miał ponad sto czterdzieści pięter  pomyślałem, że to najlepszy czas, żeby rozejrzeć się i przygotować do tego co miałem zamiar zrobić. Od razu moją uwagę zwróciło to, że nie było żadnej możliwości, aby na czterdzieste drugie piętro, na którym znajdował się jego potężnych rozmiarów gabinet mógł ktokolwiek dostać się samodzielnie.  Cały budynek był wyposażony w systemy alarmowe, czujniki  i monitoring. Z umieszczonej informacji przy recepcji dowiedziałem się, że każdego  interesanta  po wydaniu odpowiedniej przepustki do celu odprowadza strażnik.  Przy każdej windzie oraz na każdym piętrze na holu stale  przebywało dwóch uzbrojonych strażników. Wszystkie pokoje były pozamykane. Od czterdziestego piętra liczba strażników była trzykrotnie zwiększona. Już sam ogrom tych wszystkich zabezpieczeń świadczył o tym, że Pan Jarosz Drugi z pewnością miał wiele do ukrycia. Mnie jednak pomimo wszelkich zabezpieczeń udało się dotrzeć aż pod jego gabinet. Do środka jednak nie miałam puki co żadnej możliwości wejść. Dowiedziałem się też przy tej okazji, że Tajemne Koło Spełnienia chociaż może  mi pomóc w każdej sytuacji z nieznanych mi jeszcze powodów nie zawsze jednak od razu służy pomocą. A tu teraz  to wejście  to była prawdziwa forteca. Musiałem zatem cierpliwie czekać. Punktualnie o godzinie szóstej pojawiła się sprzątaczka. Oczywiście była w obecności dwóch kolejnych strażników.  Siedzący obok drzwi wejściowych do gabinetu prezesa porządkowy po wpisaniu godziny,  danych z identyfikatorów strażników i  sprzątaczki unieruchomił system alarmowy. Następnie przy użyciu trzech  kluczy otworzył skomplikowany zamek  i dopiero wtedy wpuścił ich do gabinetu. Dziwne i zaskakujące było to, że gdy tylko sprzątaczka weszła do środka gabinetu natychmiast został uruchomiony znajdujący się na jednej z szafek dron, który cały czas towarzyszył sprzątaczce. Strażnicy stali natomiast przy drzwiach. Ja  korzystając ze swojej niewidzialności również wszedłem do środka. Sprzątaczka niewiele miała do roboty. Ciekawe było także  to, że przed  opróżnieniem  kosza na śmieci jeden ze strażników bardzo dokładnie sprawdził całą jego zawartość. Po kilku minutach wszyscy opuścili gabinet. Ja natomiast podszedłem do biurka i położyłem ma nim przygotowaną wcześniej kartkę, na której widniała  wyraźnie napisana groźba „ Wiem, co zrobiłeś draniu, mam dowody jak  fałszujesz dokumenty, oszukujesz i jakie robisz przekręty bogacąc się na krzywdzie ludzkiej i okradaniu państwa. Odpowiesz za to bydlaku i będziesz wisiał” Tekst był mocny. Człowiek uczciwy po przeczytaniu takiej informacji powinien powiadomić Policję lub wyrzucić kartkę  do kosza wywalając zwierzchnika strażników na zbity pysk. Byłem bardzo ciekawy co zrobi Jarosz. Usiadłem więc sobie wygodnie na skórzanej sofie i czekałem, aż wejdzie do gabinetu. Krótko po godzinie ósmej gdy tylko usłyszałem rozmowę za drzwiami przemieściłem się w bardziej bezpieczne miejsce. Nie znałem bowiem jego zwyczajów. Tak jak jednak przypuszczałem swoją skórzaną teczkę położył na sofie i podszedł do biurka.  Dron natychmiast poderwał się, wydał kilka dziwnych dźwięków po rozpoznaniu Jarosza Drugiego spokojnie opadł. Jarosz od razu zauważył kartkę, którą wziął do ręki. Po przeczytaniu nerwowo rozejrzał się po gabinecie.

- Co jest kurwa??? Kto to…

Wyjął z kieszeni telefon komórkowy i wybrał jakiś numer.

- Do mnie! Szybko! - Usłyszałem jego ostry głos, a po chwili do gabinetu wszedł jakiś mężczyzna

- Dzień dobry panie prezesie. O co chodzi?

- O co chodzi??? To ja się pytam o co chodzi? Co to kurwa jest? Wytłumaczysz mi to?

- Nie rozumiem. Panie prezesie…

- Nie rozumiesz? To leżało na moim biurku. Jak się na nim znalazło? Wytłumaczysz mi to? Bo ja tego nie rozumiem. Mamy specjalne procedury, systemy alarmowe, czujniki, kamery pełno ochrony i na huj to wszystko.

- Panie prezesie zaraz wszystko sprawdzę

- Zaraz sprawdzisz? Jesteś jebanym naczelnikiem strażników. Tobie nie wolno dopuścić do takich wydarzeń.  Za co ja ci kurwa płacę? Ty masz mnie informować o wszystkim co się dzieje w moim biurowcu, a w szczególności w moim gabinecie.  Masz pół godziny, aby ustalić jak to znalazło się na  moim biurku, a teraz wypierdalaj !

Jarosz był tak wkurzony, że aż piana pojawiła się na jego pysku. Gdy tylko naczelnik strażników opuścił pomieszczenie natychmiast podszedł do stojącego, częściowo wmurowanego w ścianę sejfu. Po wyłączeniu alarmu i czujników otworzył go, a następnie  zaczął wyjmować sporo różnego rodzaju dokumentów. Pospiesznie i w silnym  zdenerwowaniu zaczął je przeglądać. Po kilku minutach włożył je ponownie do sejfu. Wziął do ręki telefon i wybrał numer.

- Cześć Kuba. Za ile możesz do mnie przyjechać?

- …

- To bardzo ważne. Masz pół godziny

Jarosz chodził nerwowo po pokoju. Miałem chyba rację i moje podejrzenia wydawały się uzasadnione. Człowiek uczciwy, który nie ma nic do ukrycia nie zachowuje się w taki sposób.

Nie minęło dwadzieścia minut jak pojawił się Kuba. Nie wiedziałem kim on jest, ale byłem pewny, że za chwilę się dowiem.

- Cześć Kamil. Co się stało?

- Masz i czytaj – Jarosz podał mu kartkę nerwowo stukając palcami w blat biurka

- Co to jest ?

- A skąd do kurwy nędzy ja mam to wiedzieć. Leżało na moim biurku. Działaj rano to zauważyłem.

- Na biurku? A wiesz kto…

- Nie! Nie wiem! A najlepsze jest to, że nikt nie wie. Naczelnik strażników też nie. Dopiero teraz robi jakieś ustalenia w tej sprawie. Wyrzucę go na zbitą mordę. Ale wiesz co to wszystko znaczy? Tu do mojego gabinetu żaden obcy nie wejdzie. Kartkę musiał położyć jakiś pracownik. Ktoś chce mnie kurwa załatwić.

- A dokumenty?

- Co dokumenty? Bezpieczne. Są w sejfie. Przed chwilą sprawdzałem.

- Na pewno?

- Na pewno! Ale masz rację. Przejrzyj je sam bo w  nerwach mogłem coś pominąć. Jesteś moim zaufanym prawnikiem i człowiekiem od zadań specjalnych więc myśl. Musimy ustalić co się dzieje.

Kuba podszedł do sejfu i  zaczął przeglądać dokumenty. Tym razem trwało to zdecydowanie dłużej.

- Wszystko jest ok. Tego sejfu nikt nie może otworzyć.

W tym momencie do gabinetu wszedł  Naczelnik strażników

- Panie prezesie. Sprawdziłem bardzo dokładnie. Od wczoraj do gabinetu nikt nie wchodził poza sprzątaczką i strażnikami dzisiaj rano.  Od godziny szesnastej wczorajszego dnia do chwili obecnej nikt obcy nie wchodził do budynku. Kamery nic nie zarejestrowały. System alarmowy nie został wzbudzony ani jeden raz. W pańskim gabinecie  był wyłączony, dzisiaj rano  jeden raz gdy wchodziła sprzątaczka i drugi raz gdy pan wchodził.

Korzystając z tego, że wszyscy byli zajęci zabrałem z sejfu wszystkie dokumenty, które wcześniej oglądał prawnik. Dodatkowo wziąłem pokaźnych rozmiarów skórzany notes, który tam się znajdował i pamięć USB

- No to wytłumacz mi jak ta cholerna kartka znalazła się na moim biurku.

- Nie wiem?

- Nie wiesz? To znaczy, że jesteś mi nie potrzebny! Zwalniam cię! Ale… Zaraz… A może to ty za tym stoisz?

- Szefie! No co pan?

- Kamil! Spokojnie. Za lojalność i uczciwość Ryśka jestem pewny. Sam wiesz co dla nas robi. Sprawdzimy to jeszcze raz

- Masz racje, ale nie wiem co o tym wszystkim mam myśleć. Przecież jeżeli ktoś ma coś na mnie to jestem skończony

Jarosz podszedł do sejfu i ze złością pchnął drzwi zatrzaskując je. Włączył system alarmowy i skierował się do wyjścia z gabinetu. Naczelnik strażników służalczo otworzył drzwi na oścież, z czego natychmiast skorzystałem.

- Wychodzę. Musze coś ważnego załatwić w banku – mówiąc to sam zamknął drzwi i szybkim krokiem podążył w kierunku windy.

Chciałem wiedzieć co takiego ważnego właśnie w tej chwili miał do załatwienia w banku. Pojechałem więc za nim. Okazało się, że koniecznie chciał sprawdzić czy w skrytce bankowej przypadkiem nic nie zostało naruszone. Zadowolony, że wszystko było w porządku jeden z kluczy oddał pracownikowi banku, a drugi schował do kieszeni i z widoczną ulgą wyszedł na zewnątrz budynku. Przy pomocy Tajemnego Koła Spełnienia nie miałem żadnego problemu zabrać mu  klucz jak i ten drugi  do jego skrytki. Bacznie bowiem obserwowałem gdzie są przechowywane klucze do skrytek, jak do nich się dostać i jak pokonać drogę do skarbca. Zapamiętane kody do zamków szyfrowych bez problemu pomogły mi pokonać wszystkie przeszkody. Teraz to byłem już w stu procentach pewny, że Jarosz nie jest uczciwy. W skrytce miał bowiem prawdziwe rarytasy. Przede wszystkim znajdował się tam pistolet z tłumikiem Beretta bez numerów identyfikacyjnych, dwa magazynki o pojemności 17 nabojów oraz cztery pojemniki amunicji po 50 sztuk Ponadto  woreczek z siedemnastoma  pokaźnej wielkości diamentami, pamięć USB, dziesięć sztabek złota po 250 gram każda i dwadzieścia paczek banknotów o nominałach po 500 funtów. Ponadto była tam jeszcze duża szara koperta z  dokumentami i zdjęcia. Zabrałem wszystko i pospiesznie wyszedłem ze skarbca

Po bezpiecznym opuszczeniu banku postanowiłem zająć się jak najszybciej przejętymi dokumentami. Koniecznie chciałem zobaczyć co za tajemnice i co tak naprawdę ukrywa nasz, jeden z najbogatszych ludzi w kraju. Pośpiesznie pojechałem  do domu i zacząłem zapoznawać się ze zdobytą dokumentacją. Szybko zrozumiałem i byłem już pewien, że Jarosz to najgorszy bandyta, który nie zasługuje na to aby dalej żyć. Pomijam już fakt, że oszukuje skarb państwa na podatkach, że setki pracowników zatrudniał na czarno nie opłacając im składek ZUS, że zatrudniając osoby niepełnosprawne przywłaszczał sobie należące się im pieniądze z funduszu dla osób niepełnosprawnych to świadomie narażał ludzi na śmierć  Działalność jego firmy doprowadzała do przewlekłych chorób i śmierci tysięcy ludzi. Jego zespół pseudonaukowców wymyślał choroby, na które bez  jakichkolwiek  badań wprowadzał na rynek leki. Nawet gdy uzyskiwał informacje, że stosowane leki powodują poważne skutki uboczne, wywołują powikłania, nieuleczalne choroby, a nawet śmierć to Jarosz i tak dopuszczał je do dalszej sprzedaży. Lekarzy przekupywał, wysokimi łapówkami, aby przepisywali produkowane przez jego pracowników  medykamenty nieświadomym zagrożeń pacjentom. Z dokumentów dowiedziałem się, że w przypadku wielu różnego rodzaju bardzo ważnych dla zdrowia lekarstw koszt produkcji wynosił od dwóch  do siedmiu  funtów za opakowanie. Cena sprzedaży wahała się natomiast w przedziale od 97 do 236 funtów za opakowanie. Zaś w przypadku lekarstw do podawania kroplówek na nowotwory koszt produkcji zawartości jednego woreczka wynosił około siedemdziesiąt funtów, a sprzedawano go w granicach sześciu do czterdziestu tysięcy funtów. Z dokumentów wynikało też, że wiele lekarstw wprowadzał na rynek bez jakichkolwiek badań. Na pamięci USB zabranej z sejfu w biurze znajdowały się szczegółowe rozliczenia finansowe, lewe faktury, koszty produkcji, sprzedaży i wydatki. Przerażające natomiast było to co znajdowało się na pamięci z bankowej skrytki. Otóż na zamieszczonym materiale filmowym widać było nerwową rozmowę jednego z pracowników zespołu badawczego, który informował Jarosza o bardzo poważnych i niebezpiecznych skutkach jednego z przygotowanych do wprowadzenia na rynek lekarstwa. Żadne argumenty przedstawiane przez niego nie przekonywały jednak właściciela firmy do wycofania leku. Naukowiec zagroził więc, że o wszystkim powiadomi media i starszyznę po czym wyszedł z pokoju. Jarosz natychmiast wezwał swojego prawnika i specjalistę do zadań specjalnych. Informując go o problemie  rozkazał mu załatwić temat i powiadomić o wynikach. Na kolejnym filmie      widać jak prawnik, znany mi już Kuba pokazuje Jaroszowi wypadek tego pracownika, który spłonął żywcem w swoim samochodzie. Jarosz oglądając film na podsuniętym  mu pod nos telefonie komórkowym skwitował to tylko  słowami „ dobra robota” Tylko na ciebie zawsze mogę liczyć w takiej sytuacji” Kolejne materiały filmowe pokazywały, że Jarosz jeszcze kilkakrotnie zlecał zabójstwa niewygodnych osób.

Po zapoznaniu się z tymi materiałami już wiedziałem co zrobię i nie miałem zamiaru długo czekać. Wykonałem telefon do Jarosza

- Słuchaj skurwysynie. To ja zostawiłem ci kartkę na biurku.

- Słucham??? Kim jesteś?

- Słuchaj uważnie gnoju. Z twojej skrytki bankowej zdeponowanej w banku  zabrałem całą zawartość. Wiesz… Broń, diamenty…

- Coo???

- Nie przerywaj. Pamięć USB, dokumenty, zdjęcia. Wszystko. Zabrałem ci też dokumenty z twojego sejfu w biurze. Moja propozycja jest taka. Do jutra do godziny 10 rano wszystkich pracowników na umowach śmieciowych zatrudnisz na umowę o pracę…

- Zwariowałeś!!! Już nie żyjesz!!!

Jarosz rozłączył się i chyba wyjął z telefonu kartę ponieważ nie mogłem ponownie nawiązać łączności. Skoro tak to pogadamy inaczej. Postanowiłem spotkać się z nim osobiście.  Udałem się do jego mieszkania. Na miejscu okazało się, że mieszka w olbrzymiej willi. Długo trwało zanim znalazłem jego gabinet. Dziwne było to, że w takim dużym domu było zupełnie pusto. Jedynie przelatujące korytarzami drony przerywały panująca zupełną ciszę.  To mnie jednak w tej chwili zupełnie nie interesowało. Gabinet jak to bywa u bogaczy był wyposażony z dużym przepychem. Meble, dywany, obrazy i różnego rodzaju drogie bibeloty wskazywały na ogromne bogactwo i luksus. Mnie zależało żeby ustalić tylko kilka rzeczy. Tradycyjnie za jednym z obrazów znajdowały się drzwiczki do sporych rozmiarów sejfu. Na biurku znajdował się laptop. Pierwszy raz taki widziałem miał chyba ze 25 cali i od razu na pierwszy rzut oka było widać, że to wypasiony sprzęt za kilkadziesiąt tysięcy funtów. W barku znajdowały się alkohole. Wśród nich były takie, których  nigdy  na oczy nie widziałem. Położyłem się na skórzanym szezlongu obok kominka i czekałem. Po około dwóch godzinach Jarosz pojawił się w gabinecie. Gdy tylko zamknął drzwi podszedłem do niego cichutko i będąc za jego plecami mocno uderzyłem go w głowę sporym kawałkiem drewna. Jarosz przewrócił się na podłogę, ale nie stracił przytomności. Założyłem mu przygotowany wcześniej worek na głowę i związałem ręce z tyłu.

- Jak będziesz darł mordę to cię zaknebluje

- Wody !!!

- Wody chcesz? Nie masz innych problemów? Nie pytasz kto to? Czy coś takiego?

- Kim jesteś?

- Nie ważne. Rozmawialiśmy przez telefon. Teraz wiesz już chyba, że nie żartowałem

- Czego chcesz? Ja ciebie….

- Zamknij ryja i słuchaj. Nie chcę cię zabijać, ale  bardzo chętnie to zrobię jak nie wykonasz tego co ci każę zrobić.

- Ty mnie każesz??? Ja…

-  Cooo…ty??? Nie przerywaj skurwysynie tylko słuchaj.  Do jutra do godziny dziesiątej Wszystkim pracownikom zatrudnionych na umowę zlecenie dasz umowę o pracę na czas nieokreślony.  Mają mieć wynagrodzenie co najmniej dwie średnie krajowe. Możesz dać więcej.  Każdemu z nich dasz jednorazową premię po pięćdziesiąt tysięcy funtów, a każdy niepełnosprawny  dodatkowo  ma otrzymać   pięćdziesiąt tysięcy funtów. Pozostali pracownicy mają otrzymać podwyżki o sto procent. Dalej do godziny piętnastej podejmiesz takie działania, które będą skutkować natychmiastowym wycofaniem wszystkich leków, które wprowadziłeś na rynek. Mam listę tych leków więc sprawdzę. Gdy to załatwisz pozbędziesz się całej trucizny zalegającej magazyny i zmienisz profil swojej działalności. Nikogo nie zwolnisz. Zaczniesz teraz robić coś pożytecznego dla ludzi żeby się zrehabilitować i odkupić swoje winy.  Powinienem cię zabić natychmiast za to co zrobiłeś. Daję ci jednak szansę więc skorzystaj z niej bo drugiej nie dostaniesz. Chcesz coś powiedzieć?

- Zwariowałeś. Pojebało cię. Tyyy…

- Jeśli tego nie zrobisz to już jesteś trupem, a to całe twoje imperium przestanie istnieć. Twoją głupią i pazerną rodziną też się zajmę. Zrozumiałeś kretynie?

- …

-  Teraz poluźnię ci więzy i wyjdę. Odwiedzę cię jutro. I weź sobie mocno do serca to co powiedziałem. Nie oszukasz mnie, a w przypadku gdy postanowisz zrobić inaczej zabije cię. Aha! Gdy tak czekałem tu na ciebie zapoznałem się z kontami bankowymi w  twoim komputerze. Nieźle się obłowiłeś bandyto.

Oczywiście nie miałem pojęcia jak uruchomić jego komputer i jakie ma hasła. Powiedziałem tak tylko po to, aby spowodować żeby to sprawdził. Chciałem za wszelką cenę mieć dostęp do jego komputera i kont bankowych oraz maili

Poluźniłem Jaroszowi więzy na rękach i powiedziałem, że odwiedzę go  jutro. Następnie podszedłem do drzwi tak żeby słyszał po czym otwarłem je i głośno zatrzasnąłem z powrotem. Z gabinetu jednak nie wyszedłem. Stanąłem w bezpiecznym miejscu i czekałem patrząc co zrobi.

Gdy tylko usłyszał zamykające się drzwi natychmiast wyswobodził się, wyjął telefon i zadzwonił do Kuby.

- Słuchaj!. Był u mnie. Sukinsyn zabrał wszystko. Dokumenty…. Ja pierdolę…Rozumiesz ? wszystko zabrał! Przekaż dyrektorowi naczelnemu, że mamy pilny wyjazd służbowy i będziemy z nim w kontakcie. Musimy na jakiś czas zniknąć. Potem coś wymyślimy, żeby wyszło na nasze. Ja zadzwonię do pilota, aby przygotował samolot do startu. Czekaj na mój telefon. Pogadam jeszcze z Antonem. Niech ustali gnoja i zabije go. Mam nadzieję, że skurwiel nikogo nie powiadomił bo już by to zrobił. Najważniejsze to nie mieć z nim kontaktu. Nie będzie wiedział co robić i co ja zrobię. Anton na pewno go szybko ustali.  

Więc nie chce skorzystać z szansy. Pomyślałem, że tacy ludzie nie powinni w ogóle przychodzić na świat. Po rozmowie z Kubą Jarosz otworzył sejf. Zabrał niewielki notesik, przewrócił kilka kartek  i pośpiesznie odpalił laptopa. Skubaniec pewnie nie pamiętał wszystkich haseł.

- Haa haa. Huja sprawdzałeś konta. Do mojego laptopa nie tak łatwo wejść. Jesteś zwykły gnojek. Zobaczymy jak będziesz mnie jeszcze błagał o życie. Jarosz głośno cieszył się myśląc, że jest górą.

Stając za jego plecami widziałem wszystkie hasła jakie wprowadzał. A on sprawdzając konta bankowe prawie krzyczał.

- Skurwielu, nie wiesz z kim zadarłeś. Takich ludzi jak ja nie straszy się i nie nachodzi w ich własnym domu. Anton załatwi ciebie i twoją rodzinę, tak na wszelki wypadek jak byś im cokolwiek przekazał. Ja jestem nie do ruszenia. – mówił sam do siebie

- W takim razie nie ma dla ciebie ratunku – powiedziałem głośno stojąc za jego plecami

Nie zdążył się odwrócić. Tym razem bardzo silnie uderzyłem go w głowę  zakrzywionym hakiem mosiężnego pogrzebacza, który jeszcze przed chwila wisiał przy kominku.  Jego ciało bez życia osunęło się na podłogę. Nie było  mi żal gnoja.  Podszedłem do sejfu.

- O rany, a to cwaniak – prawie krzyknąłem zaskoczony

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to dokładnie taka sama Beretta, którą miał  w skrytce bankowej. Również z tłumikiem i bez numerów identyfikacyjnych. W sejfie było dużo pojemników z amunicją i mnóstwo pieniędzy. Nic poza tym. Pistolet, amunicję i wszystkie pieniądze zabrałem. Następnie usiadłem przy komputerze. Skoro nie chciał tego zrobić to sam musiałem dokonać przelewów na konta pracowników. Nie było to trudne ponieważ wszystkie dane księgowe, listy pracowników i ich konta były na jego komputerze. Wszystkim zwykłym pracownikom, którzy nie mieli nic wspólnego z prowadzeniem tej bandyckiej działalności  przelałem po pół miliona funtów. Po milionie funtów   przelałem na konta kilkudziesięciu  schronisk dla zwierząt. Po kilka  milionów  funtów przelałem na domy dziecka i domy starców. Nie zapomniałem o rodzinie zamordowanego pracownika badawczego i pozostałych ofiar. Na konta rodzin zamordowanych  przelałem po milionie funtów. Trwało to wszystko ze trzy  godziny. Wydałem ponad czterysta milionów, a na kontach i tak zostały jeszcze  miliardy. Nie chciałem jednak przelewać większych kwot w obawie, żeby obdarowani nie musieli przypadkiem  z jakiegoś powodu oddawać tych  pieniędzy. Wysokość kwot, które przelałem  mogły świadczyć, że przed śmiercią dręczony wyrzutami sumienia zrobił to sam. W notesie leżącym na biurku  poza kodami i hasłami znajdowały się jeszcze  nazwiska,  adresy i konta bankowe skorumpowanych lekarzy i dyrektorów szpitali. Pierwszy raz wykorzystując możliwości swojego umysłu oraz Tajemne Koło Spełnienia  każdemu z nich wyczyściłem konta do zera. Swoje, tajne konto zapełniłem do granic możliwości.

Z  komputera Jarosza przesłałem do mediów list pożegnalny, jaki to niby on sam napisał oraz wszystkie obciążające go informacje i demaskujące przestępczą działalność filmiki. Następnie cały alkohol jaki znajdował się w barku wylałem na jego zwłoki, dywan i zasłony. Jedno pudełko z nabojami podłożyłem pod jego głowę. Postanowiłem zrobić wszystko, aby nie wyjaśniono jaką śmiercią zginął. Wychodząc wrzuciłem zapaloną szmatę do środka. 

Będąc już na zewnątrz budynku z telefonu Jarosza wysłałem  sms-a  do Kuby ustalając czas i miejsce spotkania. Chciałem koniecznie wymierzyć sprawiedliwość człowiekowi od zadań specjalnych. Z rozmowy Jarosza wynikało bowiem, że zabójstwo pracownika badawczego nie było  jedynym jakiego dokonał. Na umówione spotkanie przybył punktualnie. Zachowywał się tak jak człowiek, który ma dużo złego na sumieniu. Nerwowo rozglądał się we wszystkie strony. Pojawiłem się nagle przed nim z wycelowana Berettą. Jemu też postanowiłem dać szansę.

- Wiem jakich przestępstw się dopuściłeś. Co możesz zrobić i jak mnie przekonać, abym nie musiał cię zabijać

- Nie rozumiem. Ja nic nie zrobiłem

- Spowodowałeś śmierć waszego pracownika, który żywcem spłoną w swoim samochodzie. Oglądałem film, który nagrałeś i pokazywałeś Jaroszowi. Wiem, że zabijałeś innych ludzi. Jak możesz odkupić swoje winy?

- Nie wiesz z kim zadarłeś. Już jesteś trupem. Jarosz…

- Jarosz nie żyje. Masz ostatnią szansę

Człowiek od zadań specjalnych był dobrze przygotowany. Prawie nie zauważyłem kiedy w jego ręce pojawił się pistolet. Byłem jednak szybszy. Mając wycelowaną w jego głowę Berettę wystarczyło tylko pociągnąć za spust. Niestety nie wykorzystał szansy, którą mu dałem. Tacy ludzie nigdy nie zmienią się. Zawsze będą dbać tylko o własne cele.

Postanowiłem, że będą umierać ludzie, którzy krzywdzą innych, mają za nic praworządność, dobro wspólne, życie i zdrowie ludzkie. Ci, którym wydaje im się, że mogą żyć ponad prawem i są nie do ruszenia zrozumieją w końcu, że sprawiedliwość jednak istnieje i właśnie ich dopadła. .

Wytypowałem zatem innych bogaczy, którzy zajmowali się różnymi gałęziami gospodarki. Żaden z nich nie zdobył swojego bogactwa legalnie i nie zarabiał uczciwie.

Właściciel sieci ubojni i ferm hodowlanych tolerował barbarzyńskie postepowanie  w stosunku do zwierząt. Zlecił zabójstwo aktywisty ochrony praw zwierząt i zrobił wiele różnego zła. Dokładnie ustaliłem wszystkie jego okrutne czyny jakich się dopuścił.  Karma wróciła w jego przypadku. Wrzuciłem go  żywcem  do głębokiego dołu wypełnionego rozkładającymi się zwłokami zabitej trzody chlewnej, ptactwa z fermy i psów. Walczył o życie kilka godzin. Pod koniec zachowywał się tak jak kury na jego fermie, które dusiły się w we własnych odchodach i trupim truchle padniętych sztuk. Do zagrody ze świniami wepchnąłem ośmiu jego pracowników. Byli to ludzie, którzy czerpali przyjemność z cierpienia zwierząt. Przez wiele lat głodzili je, bili i  trzymali w spartańskich warunkach bez ruchu, dostępu do wody i powietrza.. Dla zabawy zabijali je w  taki sposób, aby jak najdłużej cierpiały. Wygłodniałe stworzenia żywcem  pożerały zwyrodnialców, którzy wyli gorzej jak zwierzęta. Zasłużyli sobie na taki los.

Właściciel koncernów chemicznych systematycznie fałszował dokumenty dotyczące wymiany filtrów na kominach wydalających toksyczne opary. Filtry miały być wymieniane co sześć miesięcy, a faktycznie wymieniano je co kilka lat. Brak filtrów powodował, że do atmosfery przedostawały się związki rakotwórcze i mutogenne. Z premedytacją zezwalał na nocne odprowadzanie trujących ścieków do rzek ze swoich fabryk. Tolerował mobing i wyzysk pracowników zatrudnionych w uwłaczających godności ludzkiej warunkach. Zginął w męczarniach w dużym rębaku do gałęzi. Gdy  kości jego nóg zostały zmiażdżone do kolan   zatrzymałem na chwilę maszynę, aby poinformować go, że jego bogata posiadłość spłonęła doszczętnie, a stan kont bankowych został wyzerowany. Po ponownym uruchomieniu rębaka jego błaganie o pomoc i przeraźliwe wycie trwało jeszcze przez minutę. Jego czternastu bezwzględnych współpracowników, którzy bezpośrednio byli odpowiedzialni za degradację środowiska oraz tragiczne warunki pracy i wiele innych podłych i przerażających czynów żywcem wrzuciłem do kadzi z kwasem azotowym.

Jeden z największych producentów żywności, aby osiągnąć jak największe zyski całą swoją uwagę skupiał na genetycznym modyfikowaniu warzyw, owoców i zwierząt. Stosował  antybiotyki, hormony wzrostu i wiele nielegalnych preparatów. Na polach uprawnych używał  trujących pestycydów. Prawie wszystkie ze środków które aplikował do produkcji żywności były  zabronione i z uwagi na pewność ich szkodliwego działania w żadnym przypadku nie powinny być stosowane. Powodowały  bowiem bardzo szybki rozwój nowotworów złośliwych, niewydolność tarczycy, zaburzenia pracy serca i wiele innych ciężkich i nieuleczalnych chorób. Producent stosował więc różnego rodzaju oszustwa, dawał wysokie łapówki, zastraszał wykorzystując układy i znajomości. Nie zwracał uwagi na cierpienie i krzywdę ludzką jakiej sam dostarczał. Dla niego najważniejsze były pieniądze. On i jego świadomi skurwysyństwa jakiego się dopuszczali współpracownicy skończyli  w dole z wapnem. Gdy pojedynczo wpychałem ich do wykopu ani jeden nie okazał skruchy. Do końca, nawet w obliczu śmierci odgrażali się i straszyli mnie zemstą. Świadomość, że nie wyrządzą już nikomu krzywdy przyniosła mi prawdziwą ulgę.

Przez kilka miesięcy dokładnie przyjrzałem się i sprawdziłem jak wygląda uczciwość innych bogaczy w Burunii. Działalność zdecydowanej większości nie różniła się niczym od działalności zorganizowanych grup przestępczych. I nie było ważne czy stali oni za przemysłem spożywczym, motoryzacyjnym, budownictwem, ubezpieczeniami, czy bankami. Każdy jeden z nich swój majątek osiągał na krzywdzie ludzkiej, złodziejstwie i oszustwach. W przypadku, gdy ktoś im zagrażał lub nie zgadzał się z przekrętami jakich się dopuszczali stosowali gangsterskie metody zastraszania, przekupstwa, wykorzystywali układy i znajomości. Gdy to nie pomagało i nie odnosiło oczekiwanych przez nich skutków stosowali szantaże, groźby, zlecali pobicia, porwania i zabójstwa. Traktowałem ich wiec jak bandytów. W ciągu kilku miesięcy ponad stu najbogatszych ludzi w kraju pozbawiłem środków pieniężnych oraz innego wartościowego bogactwa jak złoto, diamenty i papiery wartościowe. Doprowadziłem do utraty mieszkań, wypasionych apartamentów i bogatych willi. W konsekwencji z bogaczy stali się żebrakami szukającymi jakiegokolwiek schronienia na noc. Zdecydowaną większość  za popełnione przestępstwa i zbrodnie  po uzyskaniu  niepodważalnych dowodów ich winy zabiłem. Każdego, który  konał  w straszliwych i niewyobrażalnych męczarniach przedstawiając dowody popełnionych czynów informowałem w jaki sposób rozdysponowałem jego majątek i bogactwa jakie zgromadził.

Pozostali  trafili tam, gdzie jest ich miejsce czyli do więzienia. Dopilnowałem, aby przebywali w nich  przez długie lata. Ci, którzy natomiast wielokrotnie zlecali zabójstwa, dotkliwe pobicia i porwania oraz ich bezpośredni wykonawcy zostali zamurowani w jednym z głębokich bunkrów w leśnej gęstwinie. Sześćdziesięciu zwyrodnialców miało tam sporo czasu na swoje przemyślenia oraz świadomość co się z nimi stanie i paniczny strach. Aby bardziej bolało pozostawiłem im dwustulitrową beczkę z wodą oraz pięćdziesiąt bochenków chleba i pięć kilogramów kiełbasy. Mogli walczyć między sobą o przetrwanie, które i tak nigdy nie miało nastąpić. Aby doprowadzić do psychozy, paniki i niewyobrażalnego strachu zostawiłem im  oświetlenie. Była to jedna żarówka 250 watowa  z bateriami, która mogła dawać im trochę światła  przez kilka dni. Wiedziałem co będą przeżywać gdy światło zgaśnie. Nie miałem dla nich żadnej litości.

To, że całego świata sam nie naprawie było dla mnie oczywiste.  Ale z jednej strony poprzez moje działania przynajmniej w części na jakiś czas ograniczyłem barbarzyństwo i skurwysyństwo tych ludzi. Z drugiej strony uszczęśliwiłem wielu innych. Zabrane bogatym przestępcom pieniądze i różne dobra przeznaczałem na przekazanie pokaźnych sum pieniędzy tym, których oszukiwano, wykorzystywano, poniżano, chorym i potrzebującym wsparcia. Moje postepowanie doprowadziło do tego, że na wszystkich bogaczy w Burunii  padł blady strach. Niektórzy zmienili swoje postepowanie. Inni postanowili przeczekać i obserwować co będzie działo się dalej. Byli też tacy, którzy w dalszym ciągu robili swoje. Tym bacznie się przyglądałem. Oczywiście wszystko odbiło się bardzo głośnym echem w kraju i za granicą. Grozy dodawał fakt, że z każdej egzekucji przy użyciu Tajemnego Koła Spełnienia umieszczałem bardzo dokładny i wyraźny materiał filmowy w telewizji publicznej. Jak to zawsze bywa w takich sytuacjach miałem zarówno zwolenników jak i przeciwników. Zwolennicy przyjęli to ze zrozumieniem i ze spokojem obserwowali dalszy rozwój wypadków. Przeciwnicy natomiast rozpętali prawdziwą burze. Głośno potępiali moje poczynania. Żądali natychmiastowych działań, które miały by nie dopuścić do dalszego niepokojenia bogaczy. Oczywiście przeciwnikami byli ci, którzy sami nie byli uczciwi, a ich postępowanie w większości przypadków było  sprzeczne z prawem. Bogaczy najbardziej bronił wymiar sprawiedliwości  rząd, kler, Rudy Skurwysyn i Wielki Maruu.

Patrząc na to wszystko doszedłem do wniosku, że ludzie dzielą się na dwie kategorie. Jedna to bogacze będący przy władzy, którzy mogli liczyć na luksusy i życie ponad prawem. Pozostali to robole i niewolnicy, którzy mieli tylko ciężko pracować i nie domagać się sprawiedliwości ani lepszego życia, a broń Boże dochodzić swoich praw. Dokonując wszelkich analiz, obserwacji i biorąc pod uwagę własne doświadczenia stwierdziłem, że za całym tym bałaganem stoi rząd. To on toleruje przestępczość, korupcję, wszelkie układy i różnego rodzaju przekręty. Ostatecznym dowodem było tolerowanie przestępstw przez wytypowanych przeze mnie bogaczy. Ci wprawdzie już nikogo nie skrzywdzą, ale wiedziałem, że  w przypadku gdy rząd będzie miał korzyść tacy ludzie zawsze będą istnieć. Rząd bowiem nie dba o swoich obywateli. Podejmuje decyzje i ustanawia przepisy, które mają przede wszystkim chronić rządzących i pozwalać na unikanie odpowiedzialności za przestępstwa, których się dopuszczają oni i ludzie z którymi współpracują. Postanowiłem w miarę moich możliwości to zmienić. Moim marzeniem było,  aby w całej Burunii przynajmniej na jakiś czas zapanował prawdziwy ład, porządek i sprawiedliwość dla wszystkich.

Rządy w zdecydowanej większości sprawują ludzie, którzy dbają tylko o swoje interesy. Podejmowane przez nich decyzje i wszelkie działania służą zdobywaniu i poszerzaniu władzy i bogaceniu się. Nawet jeżeli w początkowej karierze politycznej ktoś miał dobre intencje to bardzo szybko stawał się taki sam jak wszyscy, którym władza daje całkowitą bezkarność za wszystkie poczynania jakich się dopuszczają. Żaden z polityków nie jest uczciwy. Każdy z nich ma coś na swoim sumieniu. Nie ma polityka, który nie bał by się ujawnienia swoich ciemnych spraw i niewygodnych tajemnic. Gdy tylko podjąłem się sprawdzenia jak to wygląda w rzeczywistości to  przeraził mnie ogrom korupcji, przekrętów, układów, złodziejstwa i  zwykłej niegodziwości. Politycy w każdej dziedzinie życia w Burunii robili wszystko, aby mieć z tego zysk dla siebie i swoich rodzin. Nie dotyczyły ich w swoim działaniu żadne normy prawne, moralne i etyczne. Pomimo faktu, że naród cierpiał głód i niedostatek politycy systematycznie podnosili sobie wypasione pensje. Przyznawali sobie różnego rodzaju dodatki, darmowe wyjazdy, wczasy, hotele i wszelkiego rodzaju bonusy. Chronili się wzajemnie karząc dotkliwie i poświęcając całe rzesze ludzi prawych i nad wymiar uczciwych, którzy w jakikolwiek sposób im się sprzeciwiali.  Z powodu ich niekompetencji, chciwości, zemsty braku empatii i obawy o utratę wpływów i stanowisk zwykli obywatele trafiali do zakładów karnych, szpitali psychiatrycznych, a byli i tacy co umierali lub ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. To wszystko spowodowało, że musiałem szybko i zdecydowanie działać dalej. Najlepsza okazja do rozpoczęcia trudnych i bardzo skomplikowanych działań spadła jak z nieba. Była to  globalna katastrofa jaką okazała się pandemia nieznanego wirusa.

Wybuch tej pandemii, który spadł na całą Federację  był nagły i niespodziewany. Również nasza Burunia padła jego ofiarą. Trudno jednoznacznie ocenić czy wirus Drapactwo Fałszywe S-31 jak został nazwany wydostał się przypadkowo, czy był wypuszczony świadomie. Wszystko jednak wskazywało na to, że było to przemyślane działanie człowieka ukierunkowane na eliminacje znacznej części populacji. Fakt, że wirus zaatakował prawie jednocześnie we wszystkich zakątkach świata dokładnie świadczył o umyślnym działaniu ludzi. Takie przekonanie dawało również postepowanie rządów w obliczu zbierającej krwawe żniwo pandemii. Tym bardziej, że wszyscy na całym świecie jednoznacznie stwierdzili, że wirus bardzo szybko rozprzestrzenia się różnymi drogami, jest  mutagenny, śmiertelny i nie ma na niego lekarstwa, ani żadnej szczepionki. Normalnie w takiej sytuacji natychmiast zamyka się wszystkie granice państwowe. Poza służbami  publicznymi i niezbędnymi gałęziami gospodarki zamyka się wszelką działalność. Wprowadza godzinę policyjną, odpowiednie restrykcje, wzmacnia służbę zdrowia i wyprowadza wojsko na ulicę. Po miesiącu przestrzegając z całą stanowczością wprowadzonych obostrzeń po wirusie i pandemii nie było by śladu. Niestety żaden rząd na całym świecie nie podjął takich działań.  Okazało się, że rządy sprawują kretyni i idioci, którzy albo nie mają pojęcia jak powinni zachować się w takiej sytuacji, albo świadomie podejmowali decyzje, które przyczyniły się do śmierci wielu milionów ludzi na całym świecie.

W naszym kraju, ukochanej Burunii również bardzo źle się działo. Ogrom niekompetencji, układów i zwykłego barbarzyństwa, a można również śmiało powiedzieć ludobójstwa było działaniami zarówno rządów lokalnych jak i centralnych w czasie pandemii Drapactwa Fałszywego S-31. Podejmowane przez nich decyzje  w żadnym przypadku nie miały chronić ludzi. Wręcz przeciwnie. Zrobiono wszystko, aby jak najwięcej ludzi po prostu zmarło. Wielki Maruu jak zwykle tolerował to bezprawie. Fałszywe dane, kłamstwa, manipulacje wykluczające się informacje przekazywane społeczeństwu spowodowały, że postanowiłem dokładnie przyjrzeć się jak to wszystko wygląda naprawdę. Okazało się, że bezmyślni ignoranci w pierwszej kolejności  pozamykali szpitale, przychodnie i ośrodki zdrowia. Wstrzymali planowe operacje i zabiegi. Odwołali wszystkie zaplanowane wizyty lekarskie. Chorzy nie mieli żadnej możliwości dotarcia do jakiegokolwiek lekarza i uzyskania jakiejkolwiek pomocy. Najbardziej potrzebujący pacjenci na zagrażające ich życiu choroby oraz ci, którzy potrzebowali pomocy w tzw. nagłych przypadkach z góry byli skazani na śmierć. Lekarze  stawiali bowiem diagnozy  poprzez rozmowy telefoniczne. Bez badań, bez oglądnięcia pacjenta zaczęli masowo leczyć ludzi przepisując przypadkowe,  różnego rodzaju lekarstwa, antybiotyki, sterydy, różnego jakieś dziadowskie  kremy i środki na spędzenie gorączki. Ludzie zaczęli masowo umierać. W międzyczasie rządzący uniemożliwili dostęp do wszelkiego rodzaju urzędów. Społeczeństwo zostało pozostawione samo sobie. Następnie podjęto nieudolną, a właściwie  pozorną walkę z wirusem Drapactwo Fałszywe S-31. Zaczęto podejmować niezrozumiałe i wykluczające się decyzje. Argumentując potrzebę unikania zakażeń poza służbą zdrowia i urzędami dodatkowo pozamykano to co najbardziej potrzebne było ludziom do życia czyli sklepy, zakłady usługowe, środki komunikacji miejskiej, lotniska, hotele, szkoły, przedszkola, żłobki, oraz zakazano uczestnictwa w spotkaniach rodzinnych, wyjazdów do sanatoriów, na wczasy, korzystania z parków i lasów państwowych. Pootwierane natomiast zostały miejsca z dużymi skupiskami ludzi jak galerie handlowe, sklepy budowlane, sklepy meblowe, kina, teatry, kościoły i wielkie targowiska. Organizowano marsze i wiece polityczne. Przeprowadzano kampanie wyborcze i organizowano wybory do rad plemiennych, władz państwowych i Najwyższej Rady Starszyzny. Pomimo ogromu zakażeń odbyły się największe w dziejach wybory uliczne do  Najwyższej Rady Starszyzny Burunii  Oczywiście ludzie bogaci, będący przy władzy i hierarchowie kościoła nie musieli i nie stosowali się do jakichkolwiek zakazów. Oni jak zwykle żyli ponad prawem. Pandemia trwa już jakiś czas  i nic się nie zmienia. Jest coraz gorzej. Zniszczona gospodarka w wielu dziedzinach jest już nie do odratowania. Miliony firm upadło. Tysiące przedsiębiorców odebrało sobie życie z uwagi na bezradność w sytuacji, gdy pobrali wielomilionowe kredyty, a rozpoczętą działalność musieli zamknąć. Dzieci pozbawione przebywania wśród rówieśników, nauczania i jakiejkolwiek rozrywki popadły w stany depresyjne, lękowe, a ich zachowania coraz częściej stawały sia agresywne, złośliwe i konfliktowe. Znaczna część z nich zakończyła swoje młode życie popełniając samobójstwa. Społeczeństwo świadomie wprowadzano błąd. Wielki Maruu siejąc dezinformacje i manipulując liczbami aktualnych zakażeń i zgonów prowadził destrukcyjną politykę. Aby spotęgować strach i ogólną psychozę stosowano jakieś faszystowskie metody wprowadzania ludzi w skrajną trwogę. Do sieci publicznej wyciekały liczne materiały z takich właśnie działań. Osobiście widziałem materiał filmowy, którego celem było wywołanie paniki i strachu. Otóż w jednym ze szpitali objętego leczeniem Drapactwa  Fałszywego S-31 operatorzy kamer rozkładali swój sprzęt. W międzyczasie pod jedną ze ścian sali szpitalnej w czarnych workach leżało kilkanaście trupów. Zanim jednak rozpoczęła się relacja na żywo trupy zajmowały się swoimi sprawami. Jedni palili papierosy, inni jedli kanapki, a jeszcze inni przewalali gałami rozglądając się z ciekawością co się dookoła dzieje. Tuż przed rozpoczęciem relacji wszystkie trupy posłusznie położyły się w swoich workach i z zamkniętymi oczami czekały aż wszystkie kamery zostaną włączone. Ludzie mieli się bać i dlatego w różny sposób dodatkowo byli straszeni.  Dziennikarzom oraz wszystkim, którzy brali udział w tym przedstawieniu, a także osobom, które zleciły nagrywanie tego programu  po odnalezieniu ich z radością, dokładnością  i wielkim zaangażowanie połamałem nogi w kolanach. Żaden z nich już nigdy nie będzie mógł chodzić w taki sposób jak robił to  dotychczas. Decyzje polityków, sprawozdania i dramatyczne opowieści lekarzy oraz relacje telewizyjne takie jak powyżej spowodowały, że wśród ludzi zapanowała trwoga, strach i ogólnokrajowa panika.  Podejmowane decyzje i działania  były niezrozumiałe dla wszystkich ludzi. Przede wszystkim decyzje te skutkowały śmiercią  tysięcy osób. Można z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że przez rządy i polityków wirus rozprzestrzeniał się jeszcze szybciej i skuteczniej zabijał. Prostym przykładem świadomego zabijania jest fakt, że  jeden z przepisów stanowił, iż pracownik służby zdrowia sił porządkowych i urzędów państwowych  pomimo bezpośredniego kontaktu z osobami zakażonymi lub chorymi na Drapactwo Fałszywe S-31 musi iść do pracy. W rzeczywistości wyglądało to tak jak by chciano świadomie zarażać. Dla przykładu gdy w czteroosobowej rodzinie jedna osoba zachorowała. Kiedy po wielogodzinnych staraniach połączenia się z lekarzem w końcu udało jej się nawiązać kontakt to lekarz z chorym przeprowadził tylko, krótką rozmowę. Poinformowany o wcześniejszych kontaktach z zakażonymi Drapactwem Fałszywym S-31 przepisał jakieś antybiotyki informując, że jak nie będą działać to przepisze inne. Choremu zlecił  test na Drapactwo Fałszywe S-31. Na pytanie dlaczego nie zlecił testów pozostałym domownikom stwierdził, że nie ma takiej potrzeby. Kiedy np. jedna z osób była lekarzem  i nie odczuwała jeszcze żadnych dolegliwości to musiała iść do pracy pomimo  kontaktu z zakażonym i poinformowaniu przełożonych o całej sytuacji jaka panuje w jej rodzinie. Świadomie pozwolono jej narażać na zarażanie pacjentów i wszystkich z którymi miała kontakt. Gdy drugi z domowników był np. kierowcą autobusu to również polecono mu iść do pracy narażając osoby, z którymi miał kontakt w czasie transportu ludzi.   Gdy wynik testu zakażonego w końcu po 27 godzinach okazał się pozytywny to nałożono na niego kwarantannę. Dopiero wtedy kolejnych dwóch domowników otrzymało zlecenie testu do wykonania. Do uzyskania wyniku chodzili oczywiście  do pracy. Ostatnia osoba, która była np. emerytem pomimo choroby i zakażenia nie otrzymała możliwości wykonania testu. Nie miała kwarantanny i mogła chodzić gdzie i kiedy chciała zakażając wszystkich, z którymi miała kontakt. Innym absurdem było zarządzenie, które nakazywało  obowiązek dla pracowników służby zdrowia bezwzględne podejmowanie pracy w przypadku gdy członkowie ich rodzin chorują na Drapactwo Fałszywe S-31 lecz oni sami mają negatywne wyniki testów. A przecież wiadomo ogólnie, że osoby które mają negatywne wyniki, a mieli kontakt z zarażonymi sami zarażają. To tylko dwa z bandyckich pomysłów. Pomijam już fakt, że wielu osobom zakażonym w ogóle nie zlecano testów. Jak donosiły informacje prasowe i medialne, a także wypowiedzi samych lekarzy zlecanie testów lub nie było uzależnione od decyzji politycznych. W zależności od sytuacji i potrzeb polityków ludzie byli masowo poddawani testom lub wykonywano je sporadycznie.  Innym, niezrozumiałym i debilnym zarządzeniem były tzw. obostrzenia dla ludności. Gdy na początku pandemii było mało zakażeń około 150 na dobę i kilka zgonów wprowadzono drastyczne zalecenia tj. limity w sklepach, kościołach, nakaz noszenia  rękawiczek, masek na ulicy. Seniorzy w sklepach mieli wyznaczone  godziny robienia zakupów. Pozamykano galerie, kina teatry, siłownie. Idioci nie wiadomo dlaczego zakazali wstępu do parków i lasów i nad jeziora.  Masowo karano ludzi za brak maseczek w miejscach publicznych, samochodach i autobusach. Praktycznie rząd całkowicie sparaliżował życie społeczno-gospodarcze.

Po kilku miesiącach, gdy wirus mocno rozprzestrzenił się i zaczął zbierał krwawe żniwo, a zakażonych w skali dobowej w zastraszającym tempie przybywało obostrzenia zmniejszano. Gdy zakażonych w cyklu dobowym notowano w granicach od  30-stu do 70-stu tysięcy, a zgonów  po kilka tysięcy osób na dobę sukcesywnie znoszono restrykcje. Nikt nie wymagał już  używania rękawiczek ani masek. Pootwierano sklepy, kina, teatry i wszystkie miejsca użyteczności publicznej. Organizowano wielkie imprezy na wolnym powietrzu jak koncerty sylwestrowe, parady, marsze i wiele innych. Najgorszą decyzją bezmyślnych skurwysynów były obowiązkowe kwarantanny.  Bandyci doprowadzili do tego, że ludzie zostali zmuszeni do przebywania  na kwarantannach. Przymusowe kwarantanny obejmowały osoby, które miały kontakty z zarażonymi, więc byli to głównie chorzy potrzebujący szczególnej pomocy.  Nie było ważne, że przeprowadzone testy dawały wynik negatywny. Bezmózgie debile poprzez kretyńskie decyzje dotyczące kwarantanny  pozbawili jakiejkolwiek opieki zdrowotnej tych chorych. Nie mogli oni wykonać jakichkolwiek badań tj. usg, przeswietleń, rtg, tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego, badań krwi i wielu innych. Pozbawiono ich możliwości wizyt u lekarza. Nie mogli odbyć zaplanowanych operacji czy innych zabiegów, a także pobytu w szpitalach.  Poprzez te decyzje tysiące ludzi zmarło, setki tysięcy ludzi doprowadzono do znacznego pogorszenia stanu zdrowia i różnego rodzaju komplikacji. Takie postepowanie było typowym  ludobójstwem. Egzekwowaniem przebywania wyznaczonych na  kwarantannę zajmowały się drony i wyspecjalizowane do takich działań szwadrony robotów bojowych. Każdy ujawniony przypadek niesubordynacji w tym zakresie był karany chłostą, obcięciem stopy lub grzywną w wysokości pięćdziesięciu tysięcy funtów. Ludzie siedzieli więc w domach, gdzie ich stan zdrowia ulegał pogorszeniu lub  umierali w agonii i samotności. Pomocy w ich zdrowieniu nie było żadnej. Przeciwnie, ci co żerowali przy korytach nie wiadomo dlaczego robili wszystko, aby jeszcze bardziej utrudnić leczenie i powrót do zdrowia. Przykładem może być zdarzenie w jakim uczestniczyłem bezpośrednio. Otóż będąc w aptece stałem się  przypadkowym świadkiem kłótni i ogromnego zamieszania. Jakiś pacjent chciał kupić dwa syropy na kaszel. Aptekarka odpowiedziała, że może sprzedać tylko jeden ponieważ decyzją ministra ten właśnie syrop ma być wydzielany i nie może sprzedać go więcej. Pacjent tłumaczył, że na wizytę u specjalisty pulmonologa musi czekać ponad dziesięć miesięcy. Ma bardzo męczący i duszący kaszel i tylko ten syrop przynosi mu ulgę i pomaga. Aptekarka odpowiedziała, że ona wie ponieważ syrop zawiera kodeinę, co łagodzi kaszel. Jednak z uwagi na tę kodeinę nakazano reglamentację, aby pacjenci nie uzależnili się.   Nosz Kurwa!!! Jakim trzeba być idiotą i skurwielem, aby wydać taką bezmyślną i szkodliwą dla chorych pacjentów decyzję. W sytuacji gdy jedyny lek pomaga to jakiś niedorozwinięty kretyn uniemożliwia jego stosowanie. Do tego bydle mówi, że to dla dobra pacjenta, bo być może uzależni się. No to ja pytam się dlaczego ten skurwysyn nie ogranicza ogólnodostępnej trucizny  jaką jest alkohol, papierosy, mięso produkowane  na sterydach i antybiotykach. Dlaczego nie ogranicza siejących spustoszenie leków przeciwbólowych i innego pseudo leczniczego dziadostwa. Dlaczego nie ogranicza tych wszystkich szkodliwych napojów energetyzujących., uzależniających rozpuszczalników i klejów, które młodzież nagminnie stosuje i faktycznie od nich uzależnia się.  Co robi, aby nie sprzedawano dopalaczy, narkotyków i innych używek. W końcu dlaczego nie robi nic, aby skrócić oczekiwanie na wizyty u lekarzy specjalistów. Przecież wiadomo, że on ma w dupie pacjentów. Brak jakichkolwiek decyzji w sprawie sprzedaży i ograniczania tego całego trującego badziewia o którym wyżej pisałem dokładnie na to wskazuje. Dlaczego ograniczył syrop, który przynosi ulgę w cierpieniu. Tego  nie wiem i trudno to zrozumieć. Zresztą tak samo postąpiono ze skutecznym lekiem na Drapactwo Fałszywe S-31, który wycofano całkowicie z aptek.  Ustaliłem zatem odpowiedzialnych za te decyzje. Jednego gnoja odnalazłem bardzo szybko i  publicznie wyprułem mu bebechy na środku ruchliwej ulicy. Kiedy  zaczął kaszleć i dusić się do ręki wsadziłem mu dwa syropy z kodeiną, aby sobie ulżył. Dwóch kolejnych skurwieli musiałem dłużej szukać, gdyż z uwagi na zmiany kadrowe w departamencie zdrowia potrzebowałem więcej czasu, aby wreszcie ich dopaść.  W końcu ich także dosięgła ręka sprawiedliwości. Zarówno jeden jak i drugi w swoich mieszkaniach mieli spore zapasy niedostępnego dla zwykłych ludzi lekarstwa na Drapactwo Fałszywe S-3. Zmusiłem ich siłą, aby zażyli wszystkie zapasy lekarstw jakie zgromadzili. Żaden z nich nie zdążył zjeść ich nawet w połowie.  Wybałuszone ślepia i zarzygane mordy były odpowiednią karą za wycofanie ze sprzedaży tego lekarstwa i skazywanie ludzi na cierpienie.

Po jakimś czasie  trwania pandemii nagle zaczęto masowo szczepić ludzi przeciw wirusowi Drapactwo Fałszywe S-31. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że robiono to szczepionkami, które jeszcze nawet nie znajdowały się w fazie testów. U Zaszczepionych  masowo pojawiały się skutki uboczne. Problemy z sercem, płucami, dychawica, ślepota, udary, zakrzepica oraz zgony były na porządku dziennym. Pomimo tego pojawiały się pomysły, aby wprowadzić obowiązek szczepień dla wszystkich.  Pomimo trwających  protestów wprowadzono taki obowiązek dla górników kopalń odkrywkowych miedzi i żwiru, pracowników transportu, niemowląt oraz służb publicznych. Z takiego obowiązku zwolniono wszystkich pracowników rządowych, leśniczych i najwyższych kapłanów.

Pomimo ogromnych  protestów banda niedorozwiniętych kretynów ze znachorem i zarządcą na czele mając za nic zdrowie i życie ludzkie postanowiła siłą realizować program przymusowych szczepień. Do bezpośredniego udziału w doprowadzaniu opornych obywateli włączono wyspecjalizowane do działań specjalnych szwadrony inteligentnych robotów bojowych .

Biorąc pod uwagę całokształt  barbarzyństwa dotyczącego zdrowia w Burunii  moim głównym celem stało  się przywrócenie służby zdrowia do stanu sprzed pandemii.

Podejmując odpowiednie przygotowania postanowiłem wywołać tajne spotkanie z udziałem kanclerza, zarządcy, znachora i oczywiście Wielkiego Maruu. Pomyślałem również o ryżym grubasie, ale ten zapadł się gdzieś jak kamień w wodę.  Spotkanie zaplanowałem w jednym z apartamentów hotelu rządowego. Aby zainteresować, a przede wszystkim zaniepokoić wezwanych musiałem użyć fortelu. W zaproszeniach każdemu z nich umieściłem osobistą informację, z której wynikało, że grozi mu bardzo poważne i realne niebezpieczeństwo. Zaproszenia sporządziłem na drukach firmowych nadzorcy i obrońcy federacji Burunii, które dodatkowo zawierały odpowiednie pieczęcie. Wszystkie znajdujące się w apartamencie napoje zawierały specjalne  środki usypiające. Spotkanie umówiłem na godzinę 21.30 i prosiłem o punktualne przybycie. Trudno powiedzieć czy zawarte informacje ich przeraziły czy też odbiegające od wszelkich standardów samo spotkanie spowodowało, że poza Wielkim Maruu wszyscy dokładnie o godzinie 21.25 weszli razem do apartamentu. To, że nie było Wielkiego Maruu wcale mnie nie zdziwiło. Tym osobnikiem postanowiłem zająć się jednak osobno w odpowiednim czasie.  Po wejściu do pomieszczenia wszyscy z uwagą rozejrzeli się po całym apartamencie. Będąc niewidzialny z uwagą wszystkim dokładnie się przyglądałem.

- No i co panowie? Proszono nas o punktualność. Jesteśmy, a gospodarzy jeszcze  nie ma – zagadnął zarządca po czym od razu skierował się do barku,

- Zaczekamy wiec. Czego się panowie napijecie - usiłował nadrabiać miną i zdecydowaniem, ale widziałem, że czuł się nieswojo

- Ja poproszę wodę - powiedział kanclerz

- Mnie wlej wódkę z sokiem pomidorowym – odpowiedział znachor

Zarządca podał im wypełnione szklaneczki, a sobie nalał pokaźną porcję koniaka.

- Czegóż to od nas chcą nasi przyjaciele, że aż w takiej  tajemnicy wywołali nas na spotkanie? – zaczął kanclerz. Pewnie to musi być coś bardzo ważnego i być może osobistego oraz coś, co dotyczy naszej trójki skoro panowie postanowili rozmawiać nieoficjalnie.

Im bardziej im się przyglądałem tym bardziej byłem przekonany, że pomimo, iż przyszli na to spotkanie to z pewnością mieli spore obawy. Cały czas głośno zastanawiali się co może być przedmiotem spotkania, ale żaden niczego nie sugerował. W końcu środek usypiający zaczął działać i po chwili cała trójka leżała na podłodze. Każdego po kolei przeciągnąłem pod jedną z kanap. Założyłem im kajdanki zaciskowe na rękach z tyłu, nałożyłem przygotowane worki na głowę i czekałem aż się obudzą. W międzyczasie przeszukałem każdemu z nich kieszenie i znalezione portfele. Znachor posiadał dwa telefony komórkowe, z których jeden był służbowy, a drugi prywatny. Świadczyły o tym zawarte w nich informacje. Ten prywatny postanowiłem sobie zabrać, natomiast ze wszystkich służbowych skopiowałem wszelkie dostępne informacje.

Pierwszy obudził się znachor.

- Co jest kurwa? Ja pierdole! Kto to… Co do kurwy?- zareagował jak zwykły lump na melinie, a nie szanowany, wydawało by się  polityk

- Kto tu jest - krzyczał

 Podszedłem wiec i zakneblowałem gnoja jego własnymi skarpetkami i silnym ciosem w głowę pozbawiłem na chwile przytomności

Następnie pozostali odzyskali świadomość. Zarządca zaczął drzeć ryja jakby już ktoś wymierzał mu sprawiedliwość. Jego także zakneblowałem i  wypłaciłem solidnego kopa w bebechy

Jedynie kanclerz zachowywał godność i opanowanie.

Nie potraficie się gnoje zachować to będziecie siedzieć zakneblowani. Pana, panie kanclerzu proszę, aby  spokojnie wysłuchał tego co będę miał do powiedzenia. Proszę nic nie mówić bo nie potrzeba i nic to nie da. Nie chciał bym pana potraktować jak tych dwóch kretynów, których samo zachowanie w takich okolicznościach najlepiej świadczy co reprezentują swoimi osobami. W tym momencie znachor zaczął wierzgać nogami, wyć i wyginać się we wszystkie strony. Zmusił mnie tym samym, aby ostudzić jego wybuch nadmiaru niepotrzebnej w tej chwili energii. Silnym kopnięciem  w okolice szczęki dałem mu do zrozumienia, że nie powinien rozrabiać.

- Panowie uspokójcie się to szybciej przejdziemy do sedna sprawy. Ja mam czas. Wam z pewnością nie jest zbyt wygodnie wiec wybór należy do was.

Odczekałem jeszcze kilka minut i zacząłem.

- Wezwałem was na to spotkanie ponieważ tak dalej być nie może. To co wyprawiacie z ludźmi to jest okrutne barbarzyństwo i musi się jak najszybciej skończyć. To po pierwsze. Po drugie informując was, że grozi wam wielkie niebezpieczeństwo to prawda. Nie zastosowanie się bowiem do moich poleceń będzie miało dla was bardzo przykre konsekwencje z waszą śmiercią włącznie. Otóż od długiego już czasu  w naszej Burunii trwa  pandemia. Wspólnie z waszymi kolegami doprowadziliście nasz ukochany kraj do ruiny. Wasze decyzje skutkowały śmiercią setek tysięcy poddanych. Wasza dbałość tylko i wyłącznie o własne interesy i utrzymanie władzy  spowodowały całkowite zubożenie społeczeństwa, niezliczone bankructwa, samobójstwa, strach i brak perspektyw na przyszłość. Od jutra to się zmieni i wy tego dokonacie. Jeżeli odmówicie to nie będziecie mi do niczego potrzebni.  Weźcie sobie głęboko  do serca to co mówię. Wydane przeze mnie polecenia traktujcie poważnie i zrealizujcie w wyznaczonych terminach. Jak już wspomniałem brak realizacji będzie skutkował waszą śmiercią.

- A teraz uważnie słuchajcie. Jutro do godziny jedenastej podejmiecie decyzje o odblokowaniu całej służby zdrowia. Wszystkie szpitale, ośrodki zdrowia, rehabilitacyjne, przychodnie  sanatoria  mają być dostępne dla ludzi. Odpowiednia ustawa o rygorze natychmiastowej wykonalności w trybie natychmiastowym ma wejść w życie o godzinie dziewiętnastej. Odpowiednie służby w całym państwie mają dopilnować, aby następnego dnia o godzinie siódmej wszystko zaczęło funkcjonować. To jedna sprawa. Druga jest następująca. Od jutrzejszego dnia wszystkie pielęgniarki w kraju mają otrzymać podwyżkę wynagrodzenia o dwieście pięćdziesiąt procent. Lekarze natomiast mają zrezygnować z dodatkowych etatów i pracować tylko w jednym, stałym miejscu. Nie będą zmęczeni i przepracowani. Ich zarobki są wystarczające. Ważne, aby ci lekarze pracowali, a nie udawali, że coś robią. Jeżeli okaże się, że jakiś lekarz na nocnej zmianie śpi ma być natychmiast wyrzucony z pracy na zbitą mordę. Taki lekarz ma otrzymać dożywotni zakaz wykonywania zawodu. Oczywiście mają to regulować odpowiednie przepisy. Trzecia sprawa to natychmiastowe uruchomienia szkół pielęgniarskich i personelu medycznego. Mają to być takie szkoły z prawdziwego zdarzenia, które doskonale przygotują do zawodu. To na razie tyle. Na kanapie leży dokładna rozpiska z wydanymi poleceniami.

- Ale pan chyba…

 Kanclerz już od jakiegoś czasu chciał coś powiedzieć

- Panie kanclerzu. To nie są żarty. Mam nadzieję, że sprostacie temu zadaniu i nie będę musiał udowadniać, że nie żartuje. Poza starszyzną jesteście jednymi z najważniejszych ludzi w Burunii, a do realizacji przedstawionych przeze mnie zadań najważniejszymi. Wszystko zatem zależy od was. Sam fakt, że jesteście tu, jest wystarczająco poważny. Za chwile uwolnię panu ręce, a po pięciu minutach uwolni pan kolegów i do roboty. Po uwolnieniu kanclerza podszedłem do drzwi wyjściowych z apartamentu i po ich otwarciu głośno nimi trzasnąłem zamykając je. Następnie cichutko stanąłem w bezpiecznym miejscu i zacząłem obserwować jak będą się zachowywać politycy.

Kanclerz nie czekał jak mu kazałem. Natychmiast uwolnił swoich kolegów.

- Co to kurwa było? Ja pierdolę! Dzwońcie po strażników – zaczął wrzeszczeć zarządca

- Kurwa! Zabrał mi telefon. Kto to był? – znachor był przerażony

- Panowie! Spokojnie! Wszystko się wyjaśni. To jakiś szaleniec – skwitował kanclerz Co robimy- dodał?

- Jak to co? Trzeba złapać skurwiela! Chyba nie wie z kim zadarł. Trzeba powiadomić natychmiast służby specjalne, a nie strażników. Już do nich dzwonie – znachor dostawał szału

- Słyszeliście!? Wezwał nas. Pojebało gnoja. Jak go skurwiela dostanę too… Powiedział, że polecenia… Ja ci kurwa zrealizuje polecenia to cię huj strzeli. On nie może przeżyć. Jego trzeba jak najszybciej zlikwidować. Trzeba uruchomić szwadron złowrogich robotów bojowych!!!

- Panie kolego! Niech się pan opanuje! Teraz to już pan przesadził!  Pańskie zachowanie nie przystoi urzędowi jaki pan sprawuje. Przecież pan jest znachorem, składał pan przysięgę Hipokratesa  – kanclerz starał się go uspokoić.

- Mam w dupie przysięgę Hipokratesa. Skurwysyn już nie żyje

Znachor wygrażał i snuł plany co zrobi jak nieznajomy bohater dzisiejszych wydarzeń zostanie zatrzymany. W końcu sam zaczął wydzwaniać do koordynatorów służb specjalnych, ministra obrony, policji i dowódcy szwadronu złowrogich robotów bojowych . Zatelefonował nawet do Najwyższej Rady Starszyzny Burgundii

Pomyślałem, że faktycznie za chwile będzie tu roiło się od różnych funkcjonariuszy wiec ulotniłem się jak najszybciej.

Nie potrzebowałem wiedzy co się teraz dzieje i jakie plany mają przedstawiciele rządu. Nie interesowało mnie jak odnoszą się do tego co się wydarzyło i w jaki sposób mają zamiar spełnić moje żądania. Ja po prostu czekałem na realizację wydanych poleceń. Dwa dni szybko zleciały, ale niestety w odniesieniu do służby zdrowia nic się nie zmieniło. W międzyczasie w telefonie komórkowym  znachora znalazłem dużo ciekawych informacji. Z  maili wynikało, że znachor na pandemii robił sobie niezłe interesy. Na podejmowanych i wprowadzanych w życie decyzjach  zarobił ponad 20 milionów funtów.  Za wysokie łapówki załatwiał miejsca w rządowych szpitalach. Najciekawsze było to, że bezpośrednio stał za zakupem 15 milionów dawek szczepionki na wirusa. Teraz dla mnie było jasne jego nerwowe, pełne wrogości zachowanie. Nadeszła zatem pora, abym go ponownie odwiedził.  

Około 21.00 oczywiście jako niewidzialny udałem się do jego apartamentu Przeszukałem wszystkie jego rzeczy, ale niczego nie znalazłem. W pozostawionym laptopie udało mi się złamać hasło dostępu, lecz także niczego ciekawego nie było. No może poza tym, że bardzo dużo różnych plików oraz maili  z ostatnich miesięcy zostało całkowicie wykasowanych. Znachor stał się ostrożny i było widać, że ma dużo do ukrycia. Około godziny 1.00 usłyszałem głosy za drzwiami. Okazało się, że znachor był w towarzystwie strażnika, który wszedł pierwszy. Dokładnie przeszukał wszystkie pomieszczenia, a nawet balkon i taras. Następnie przy użyciu jakiegoś urządzenia sprawdził, czy nie ma podsłuchu lub ukrytych kamer.

- Wszystko jest w porządku. Może pan wejść i czuć się swobodnie - głośno oznajmił

- Proponuję jeszcze zaciągnąć zasłony, a będzie pan całkowicie bezpieczny – poinstruował na koniec znachora i głośno oznajmił, że będzie o ósmej rano

Gdy tylko strażnik zamknął drzwi znachor natychmiast podszedł do barku gdzie nalał sobie pełną szklaneczkę wódki i usiadł wygodnie w fotelu. Nie miałam zamiaru czekać, aż się uchla jak świnia. Podszedłem do niego od tyłu i przyłożyłem pistolet do jego głowy. W pierwszej chwili był bardzo zaskoczony i wystraszony. Wykorzystując jego chwilową dezorientację natychmiast założyłem mu kajdanki na ręce z tyłu.

- Siedź i nie odzywaj się bo pożałujesz – powiedziałem spokojnym głosem

- Ale jak!? Przecież strażnik.

- Stul pysk! – krzyknąłem

- Ty nie wiesz z kim zadzierasz. Ja…

Nie dokończył ponieważ rękojeścią pistoletu silnie uderzyłem go w głowę.

- Najwyraźniej gnido nie rozumiesz i w dalszym ciągu wierzysz w to, że nadal jesteś ponad prawem. Otóż już nie. Jesteś zwykłym skorumpowanym ścierwem, który wykorzystuje tragedie ludzi, aby się bogacić. Miałeś dwa dni na odblokowanie służby zdrowia. Nie zrobiłeś tego…

- I nie zrobię!!! Co ty sobie wyobrażasz? Kim ty jesteś? Jak tu w ogóle wszedłeś? Jesteś w zmowie ze strażnikiem? Oboje już nie żyjecie! - znachor krzyczał jak wściekły.

Pomyślałem, że z takim podejściem musi mieć odpowiednią motywacje do działania. Stałem się więc widzialny. Podszedłem z wycelowana w niego bronią tak, aby mnie zobaczył. Tym razem zgrywał twardziela

- I co? Zastrzelisz mnie? Ja ciebie…

Kolejny cios. Tym razem lufą pistoletu prosto w szczękę spowodował wybicie większości przednich zębów.

- Zamknij ryj śmieciu bo przestanę z tobą rozmawiać i strzelę ci prosto w łeb. Generalnie mógłbym już to zrobić ponieważ nie zasługujesz na życie. Dam ci jednak jeszcze jedną szansę. Zrobię to tylko dlatego, aby twoi kolesie przekonali się, że to nie są jakieś żarty. Konsekwencje swojej niekompetencji i nieposłuszeństwa jednak poniesiesz tak jak obiecywałem. Mówiąc to szpikulcem do lodu wybiłem mu oczy. Oczywiście zaczął krzyczeć i wygrażać co to niby mi zrobi

- Zamknij ryja bo za chwile obetnę ci język.

Ta groźba chyba poskutkowała gdyż wydobywające się jęki i łkanie starał się tłumić z niemałym wysiłkiem. Gdy trochę doszedł do siebie powiedziałem stanowczo.

- Jutro o godzinie 15.00 ma odbyć się spotkanie całego rządu. Jeśli kogoś nie będzie zostanie przeze mnie zabity. Podejmiecie odpowiednie decyzje, które wam poleciłem  i wprowadzicie je w życie natychmiast. Bedę obserwował przeprowadzane przez was obrady. Brak realizacji moich poleceń będzie skutkowało ukatrupieniem każdego z was po kolei.

- Zrozumiałeś?

- …

Zrozumiałeś!?

- Tak

- To dobrze. I jeszcze jedno. Tak do twojej informacji. Nie jestem w zmowie ze strażnikiem. Przez cały czas byłem w środku. Po prostu źle sprawdził apartament.

Będąc już na zewnątrz zatelefonowałem na pogotowie ratunkowe informując, że znachor nabierając lodu do szklanki z wódka wybił sobie oczy i potrzebuje rychłej pomocy. Po kilku minutach usłyszałem dźwięk syren policyjnych i karetek pogotowia. To wskazywało, ze znachor sam zaczął wydzwaniać gdzie się tylko dało.

Rano gdy tylko obudziłem się i zapoznałem z aktualnymi wiadomościami stwierdziłem, że tym razem spowodowałem większe zainteresowanie. Na wszystkich kanałach w radiu, telewizji jak i w Internecie informowano o brutalnym napadzie na znachora. Publikowano jakiś nieudolny portret pamięciowy poszukiwanego sprawcy napadu i okaleczenia napadniętego. Wyznaczono nagrodę w wysokości 1 mln funtów za schwytanie sprawcy tego napadu. W specjalnym komunikacie zarządca oświadczył, że sprawca to znany ekstremista z zaburzeniami psychicznymi, który jest bardzo niebezpieczny i stanowi poważne zagrożenie dla osób znajdujących się w jego otoczeniu. Nie wspomniał natomiast ani słowem o moich żądaniach i groźbach. Czyli jak zwykle w działaniach rządu nic się nie zmieniło. Społeczeństwo i tym razem zostało okłamane i wprowadzone w błąd. Dodatkowo wprowadzono ogólny niepokój wskazując działanie szaleńca w kierunku bezbronnych i niewinnych ludzi. Na ulicach miast pojawiło się mnóstwo funkcjonariuszy policji, wojska i wszystkowidzących dronów. Budynek rządowy stanowił prawdziwą fortecę. Pierwszy raz widziałem jak przed wejściem pracownicy ochrony w asyście uzbrojonych żołnierzy i policjantów skrupulatnie sprawdzali przepustki wszystkich osób wchodzących. Wstrzymano wpuszczanie dziennikarzy, oraz jakichkolwiek pracowników personelu porządkowego, gastronomicznego i pomocniczego.

Bycie niewidzialnym dawało jednak nieskończone możliwości i już po chwili byłem wewnątrz sali obrad rządu. Tym razem zabrałem ze sobą kuszę, pistolet z tłumikiem i zdalny mikrofon skonfigurowany z systemem łączności i nagłośnienia. Poza rutynowymi  działaniami różnych służb nie zauważyłem, aby przygotowywano jakiekolwiek obrady rządu. Przynajmniej nic na to nie wskazywało. Postanowiłem działać. Na jednej ze ścian dużymi czarnymi literami sporządziłem rzucający się w oczy napis. „ Zmieniłem zdanie. Spotkanie  rządu ma odbyć się w sali obrad Wielkiego Maruu o  godzinie 14.00. Do godziny 12.00 czekam na oficjalny komunikat potwierdzający rozpoczęcie obrad o wyznaczonej godzinie. Brak komunikatu spowoduje, że zacznę zabijać” Musiałem zmienić salę obrad, gdyż w obecnej sytuacji tylko duża sala Wielkiego Maruu dawała mi wszelkie możliwości dziania i zapewniała bezpieczeństwo. Napis na ścianie został zauważony już po kilku minutach. Rozpętało się prawdziwe piekło. Pisemna, realna groźba po tak dokładnym sprawdzeniu wszystkich osób wchodzących do gmachu spowodowała, że ktoś w końcu stwierdził, iż te wszystkie zabezpieczenia i działania są do dupy. Sytuacja z minuty na minutę stawała się coraz groźniejsza. Czy to kogokolwiek czegoś nauczyło? Nie. Niekompetencja, unikanie odpowiedzialności i kretynizm jak zwykle był górą. Tak wiec niestety do godziny 12.05 nie ogłoszono potwierdzającego  obrady rządu komunikatu. Poinformowano natomiast o zwiększeniu nagrody za moje schwytanie do 3 mln funtów. Nie chciałem zabijać przypadkowych osób, chociaż prawie każdy zasługiwał na śmierć. Wytypowałem wcześniej dziesięciu członków rządu, którzy  byli najbardziej skorumpowani, a ponadto mieli krew na rękach. Czterech z nich zastrzeliłem wywołując prawdziwą panikę. Na ścianie sporządziłem kolejny napis. „Do godziny 12.30 czekam na komunikat o posiedzeniu rządu. W przeciwnym razie będą kolejne ofiary.  Osoby, które zechcą opuścić gmach zostaną natychmiast zastrzelone” Panika przerodziła się w prawdziwą psychozę. Po kilku minutach sporządziłem kolejny napis „Czas biegnie” Tym razem krótki lecz wymowny napis poskutkował, gdyż usłyszałem z głośników, że o godzinie 14.00 w sali obrad Wielkiego Maruu  rozpoczną się obrady rządu. Usłyszałem też jak jeden z policjantów mówił, że za chwilę zostaną zamknięte wszystkie drzwi do gmachu rządowego i nikt nie będzie już mógł do budynku wejść ani z niego wyjść. Udałem się wiec na salę obrad Wielkiego Maruu, gdzie wybrałem dogodne i bezpieczne miejsce. Kilka minut przed godziną 14.00 byli już wszyscy członkowie rządu i tyle samo różnego rodzaju funkcjonariuszy i dronów.

Obrady rozpoczął Zarządca. Poinformował wszystkich o zaistniałych wydarzeniach w ciągu ostatnich  godzin. Następnie zapewnił, że na sali obrad Wielkiego Maruu wszyscy są bezpieczni, gdyż wejścia chroni wojsko i policja, a w ukryciu są ulokowani snajperzy. Po tym krótkim wstępie przedstawił moje żądania i zaproponował, aby je wszystkie przyjąć i zrealizować. Oświadczył ponadto żeby w trybie wyjątkowym przyjąć odpowiednie ustawy ponieważ sprawa jest poważna i jak do tej pory nikt nie wie kto za tym wszystkim stoi i jak to się może skończyć. Gdy tylko zakończył po całej sali rozległy się głosy oburzenia i niezadowolenia, buczenie i okrzyki wściekłości. Jeden z członków wstał i zaczął wrzeszczeć

- To skandal! Dlaczego ten człowiek jeszcze żyje? Co robią służby? Ktoś tu powinien natychmiast podać się do dymisji. Ja żądam, aby w tym momencie przerwać te obrady. To jakaś niedorzeczność. Wychodzimy – krzyknął odwracając się i zaczął wychodzić przeciskając się pomiędzy krzesłami. Dołączyło do niego kilku innych krzykaczy

Pomyślałem, że w taki sposób do nie czego nie dojdziemy. Wystrzelone bełty z kuszy natychmiast pozbawiły życia czterech najbardziej wrzeszczących podżegaczy. Zanim pozostali zorientowali się co się stało uruchomiłem mikrofon.

- Cisza!!! Krzyknąłem. Cisza! I nie ruszać się bo zginą następni. Dopiero teraz wiele osób zorientowało się, że padły trupy. W tym samym czasie zauważyłem dziesiątki laserowych światełek przecinających całą salę. To snajperzy poszukiwali jakichkolwiek śladów i obecności sprawcy śmierci polityków.

- Nie zwołałem tego spotkania po to, abyście jak zwykle całymi godzinami tracili czas na głupie i kretyńskie, niczego nie wnoszące dyskusje. To nie czas, abyście darli mordy, opluwali się wzajemnie i gnoili jeden drugiego. Ja wiem, że tylko to potraficie, ale macie pół godziny na podjęcie odpowiednich ustaw. Jeżeli tego nie zrobicie wystrzelam was wszystkich. Uprzedzam, gdyby ktoś chciał opuścić salę natychmiast odstrzelę mu łeb.

Chyba ich w końcu przekonałem i dotarło, że nie mają wyjścia ponieważ w przeciągu dwudziestu minut przegłosowano ustawy, których zapisy były bardzo krótkie, ale spełniające moje oczekiwania.

- Dobrze. Teraz bardzo uważnie wysłuchajcie co mam wam do powiedzenia, gdyż następne polecenia nie będą podlegały żadnym dyskusją. Mają być zrealizowane natychmiast, a odpowiednie ustawy przegłosowane w ciągu trzydziestu minut. W tym przypadku brak realizacji będzie skutkował śmiercią was wszystkich.  Zostaliście wybrani przez społeczeństwo i obdarzeni godnością i zaufaniem. Wy natomiast krzywdzicie ludzi. Stoicie ponad prawem. Dokonujecie kradzieży, oszustw, gróźb, nadużywacie władzy, wykorzystujecie stanowiska. Gdy ktoś jest dla was niewygodny stosujecie niezgodne z prawem działania w tym porwania, pobicia, a nawet zabójstwa. Wasze dochody i wynagrodzenie to pogwałcenie prawa i wszelkich zasad społeczno-etycznych. Kilkusetprocentowe podwyżki waszych wynagrodzeń to zwykle skurwysyństwo. W związku z tym od jutra wszyscy politycy w całej Burunii będą otrzymywać tylko i wyłącznie pensję w wysokości jednej czwartej tego co  do tej pory otrzymujecie. Od jutra nie będziecie pobierać żadnych innych środków finansowych jak  diety, fundusze na ubrania, zagospodarowanie, telefony, komputery, hotele, czy paliwo do samochodów. Wszystkie oszczędności zostaną wam wyzerowane. Skoro zwykły robotnik fizyczny za ciężką fizyczną pracę może ze skromnej wypłaty wyżywić rodzinę, ubrać się i ponosić wiele innych kosztów w tym leczenia to wy też możecie. Od jutra skończy się dla was życie ponad prawem. Zabieram wam wszelkiego rodzaju przywileje i immunitety. Jeżeli będziecie przestrzegać prawa i norm etycznych to nic wam nie będzie groziło. Wasze szpitale, sanatoria, hotele i ośrodki zdrowia będą dostępne dla całego społeczeństwa. Prawo od jutra będzie dla was tak samo respektowanie jak dla każdego w tym państwie. Po tych słowach na sali zapanował prawdziwy bałagan i anarchia. Wszyscy zaczęli krzyczeć, wyzywać i grozić, chociaż sami nie wiedzieli komu.

- To jest skandal! My musimy mieć ochronę, a immunitety to nasze prawo. Nigdy nie zrezygnujemy z immunitetów  - krzyczeli jeden przez drugiego 

- Nie będziemy tego słuchać! Wychodzimy ! Wszystkich nas nie zabijesz

Większość pomimo krzyków siedziała na swoich miejscach. Kilka osób postanowiło jednak opuścić salę obrad. Niestety skończyło się to dla nich bardzo źle. Gdy kilkadziesiąt osób padło trupem dopiero wtedy  zapanowała grobowa cisza.

- Jesteście zwykłym ścierwem. Nawet w obliczu śmierci dla was liczy się tylko władza i pieniądze. Większość z was to zwykli bandyci i pospolici przestępcy, którzy dbają tylko o własne interesy, własne rodziny, władze i pieniądze. Macie w dupie ludzi i ich dobro. Będzie jak powiedziałem. W przeciwnym razie zabiję  was wszystkich i wasze pazerne rodziny. To jest moje ostatnie słowo. Jeżeli od jutra nie wejdą w życie wszystkie moje polecenia trup posieje się gęsto.

Zaprowadzenie porządku i sprawiedliwości wcale nie było takie łatwe. Musiało zginąć jeszcze ponad dwa tysiące osób w całej Burunii, aby zapanował jako taki ład i porządek. Wielu nie podobały się zmiany. Oczywiście większość z nich to byli przedstawiciele władzy, dyplomaci, skorumpowani policjanci, sędziowie i osoby, którym nie podobały się nowe porządki. Były jednak osoby, które próbowały w dalszym ciągu stać ponad prawem, oszukiwać i realizować działania na starych zasadach. Jedyna słuszna kara czyli śmierć spowodowała, że pozostali  zrozumieli co ich czeka jak nie zmienią swojego postepowania.  Pojęli też i zdali sobie w końcu sprawę z tego, że ustanowione przepisy czy wprowadzone restrykcje muszą obowiązywać dokładnie wszystkich. Wytknąłem im, że nie może być tak, iż wszyscy obywatele Burunii mają obowiązek chodzić w maskach, zachowywać odległości, nie korzystać z parków, kawiarni czy restauracji, a polityka to nie dotyczy bo jest ważną osobistością. Pomimo faktu, że zginęło ponad dwa tysiące  osób nie do wszystkich to jednak dotarło. Nie potrafili zrozumieć, że politycy tak samo jak wszyscy obywatele  muszą być uczciwi i nie mogą popełniać przestępstw, a jeżeli  jednak je popełnią to muszą ponieść taka samą karę jak inni. Nawet  śmierć ich kolegów nie uświadomiła im tego, że gdy ktoś wprowadza zakaz spacerów, wchodzenia na cmentarz,  korzystania z noclegów hotelowych czy sanatoriów to politycy tak samo mają obowiązek przestrzegać tych zasad. Nie dotarło do nich, że swoim postepowaniem pokazują, że mają w dupie wszystkich poza sobą. Dla nich było oczywiste, że ogół ludzi to zwykli niewolnicy, którzy nie mają żadnych praw i nie powinni niczego żądać. Ubiegając się o wysokie stanowiska politycy tego właśnie oczekiwali i tak postępują. W końcu doprowadziłem do tego, że nastąpiły widoczne zmiany. Nie były one jednak ze strony polityków spowodowane chęcią, czy wspólnym dobrem lub poszanowaniem innych. Zmiany zostały żywcem wymuszone groźbą pozbawienia ich życia. Najlepszym dowodem, że do polityki ludzie idą tylko i wyłącznie z powodu władzy i pieniędzy jest to, że gdy tylko stracili immunitety i przywileje to natychmiast zaczęli z niej rezygnować. Gdy tylko zorientowali się, że nie mogą już wykorzystywać wpływów i znajomości oraz, że zarabiają tyle samo jak wielu innych pracowników to w ciągu zaledwie miesiąca z polityki odeszło ponad 80% działaczy partyjnych, radnych, aktywistów i innych przedstawicieli władz. Wielki Maruu twardo jednak trzymał się swoich poglądów i tworzył coraz to nowsze grupy swoich zwolenników. Przyszedł więc czas i na niego. Gdy spotkałem się z nim sam na sam stwierdziłem, że jest to stary zgorzkniały dziad. Egoista jakich mało, któremu żadne zmiany nie podobały się. Poza  jego rozumowaniem i decyzjami jakie wydawał nie brał pod uwagę żadnych innych rozwiązań, sugestii lub propozycji. Był jeszcze ten upasiony rudy skurwysyn, który z kolei prowadził destrukcyjną politykę zagraniczną. Skutkowała ona grabieniem Burunii przez inne kraje. Jemu także trudno było wytłumaczyć, że tak działać nie wolno.

Stwierdziłem, że on i jemu podobni nie zasługują, aby nadal żyć i siać bezprawie. Zabrałem najgorsze gnidy z przywództwa różnych frakcji oraz dwustu siedemdziesięciu ośmiu politycznych bandytów na najwyższy budynek w Burunii. Wśród nich znajdowały się jeszcze dwie kanalie, których również nie mogłem oszczędzić. Był to dyrektor jednej z lecznic oraz jego siostra. Wspólnie zaprowadzili  straszliwy terror wśród pracowników. Lecznica, którą kierowali stała się prawdziwym obozem pracy. Panował w nich strach, układy, mobing, upokorzenie, śmierć i zwykłe gnojenie personelu. Dlatego dołączyli do pozostałego ścierwa.

 Na tym najwyższym budynku w Burunii odbył się prawdziwy spektakl sprawiedliwości i zemsty za skurwysyństwo jakiego dopuścili się główni aktorzy tego przedstawienia. Wcześniej odpowiednio zabezpieczyłem dach, aby nikt nie mógł z niego skoczyć samowolnie by skrócić swoje cierpienie. Aby wszyscy byli świadomi jaka i za co spotka ich kara wygłosiłem odpowiednia  przemowę.

- Za skandaliczne decyzje i procedury, które skutkowały zgonem tysięcy ludzi, którzy zostali pozbawieni dostępu do  lekarzy, i których zaprzestano leczyć wszyscy, których tu zebrałem musicie zapłacić. Zapłatą może być tylko śmierć. Za to jak potraktowaliście ludzi chorych i potrzebujących nie może to być zwykła i spokojna śmierć. Wy musicie cierpieć i konać w męczarniach. Tak jak konali ci, którym wy sprawiliście taki los.  Każdemu jednemu z was zostanie wsunięty do odbytu wężykowy aplikator z wysokoprężną pianką montażową. Gdy pianka zacznie rozrywać wasze wnętrzności zostaniecie zrzuceni z dachu. Troje z was dodatkowo będzie mieć obcięte kutasy i połamane kolana. Stanie się to na samym początku, aby dodatkowo cierpieli. Będą w tym czasie obserwować jak cierpią inni i jak ucieka z nich życie.

Teraz zapanował strach. Wśród zgromadzonych słychać było krzyki i prośby o litość i darowanie win.

- Widok z tego miejsca jest rozległy i imponujący – Kontynuowałem nie zwracając uwagi na skazańców.

- Spoglądając tam na dół może teraz  uświadomicie sobie, że ci wszyscy ludzie, którzy tam na dole wegetują, chorują, cierpią, błagają o litość i nie mają żadnej nadziei to tylko i wyłącznie zawdzięczają wam taki los. To przez was i wasze decyzje żyją w skrajnej biedzie i w ciągłym strachu. Zdajecie sobie z tego sprawę?

- Po co nas tutaj przywlokłeś? To ty jesteś tym… Oprawcą.

Okazało się, że byli i tacy, którzy w obliczu nadchodzącej śmierci w dalszym ciągu nie potrafili zrozumieć co i dlaczego się wydarzyło

- Nie rozumiecie pytania skurwysyny? Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że ludzie przez was cierpią?

- Nie będziemy  z tobą rozmawiać. Nie możesz nam nic zrobić. To zbrodnia i …

- W takim razie ja też nie będę z wami rozmawiał.

Po chwili Wielki Maruu i dyrektor lecznicy  z obciętymi kutasami i połamanymi kolanami wyli z bólu i błagali o litość. Oczywiście nie zapomniałem o Rudym grubasie. Mamrotał coś jąkając się i błagał o litość.

Następnie pomimo krzyków, paniki, strachu i błagania o łaskę przy użyciu Tajemnego Koła Spełnienia każdemu jednemu zaaplikowałem sprężoną piankę montażową do odbytu. Kiedy pianka zaczęła rozrywać ich wnętrzności zrzucałem ich z dachu. Na samym końcu załatwiłem konających Wielkiego Maruu, dyrektora i jego siostrę. Rudego Kacapa pozostawiłem, aby w samotności dokonał żywota.

Patrząc na tych konających bandytów wciąż nie mogłem zrozumieć jak to się stało i dlaczego tak nagle kilka dni wcześniej bez żadnego powodu bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zaprzestano mówić o Drapactwie Fałszywym S-31. Z dnia na dzień odwołano wszystkie obostrzenia, oficjalnie stwierdzono, że Drapactwo Fałszywe S-31 jest traktowane jak każda inna choroba. Zaprzestano wykonywania testów i jakichkolwiek czynności, które jeszcze niedawno były rygorystycznie przestrzegane. Nie mogłem zrozumieć dlaczego musiało umrzeć tak wielu ludzi, dlaczego ukarano i zamordowano tysiące ludzi za nieprzestrzeganie wprowadzonych restrykcji, a teraz nagle Drapactwo Fałszywe S-31 nie stanowi żadnego zagrożenia. Przecież w dalszym ciągu ludzie chorują, zarażają się i w odniesieniu do zachorowalności na Drapactwo Fałszywe S-31 nic się nie zmieniło, a rząd traktuje je jak by nie istniało. W jakim celu zatem przez te wszystkie lata mordowano, nękano i skazywano na śmierć niewinnych ludzi? Niestety to pytanie pozostawało na razie bez odpowiedzi. Można było jedynie  domyślać się przyczyn takiego postępowania.

W każdym razie śmierć tych bandytów spowodowała, że era Wielkiego Maaru w końcu zakończyła się. Niestety wiele jeszcze było do zrobienia w Burunii. Bowiem nie tylko politycy żyli ponad prawem i gnębili naród, żerując na nim do woli.

Zauważyłem, że towarzystwa i firmy ubezpieczeniowe oraz kancelarie pomagające odzyskać odszkodowanie to jedna wielka mafia, w której króluje skurwysyństwo, złodziejstwo i oszustwo. Banda jebanych skurwieli wykorzystując tragedie i nieszczęście ludzkie bez najmniejszych skrupułów okrada ich.

Wiadomo ogólnie, że towarzystwa i firmy ubezpieczeniowe robią wszystko, aby nie wypłacić żadnego przysługującego odszkodowania. Szukają dlatego różnych problemów, interpretują przepisy i zapisy umów na swój sposób. Generalnie bardzo rzadko wypłacają jakiekolwiek odszkodowanie. Jeżeli to jednak robią np. po wieloletnich procesach sądowych to zawsze zaniżają wysokość przysługującego odszkodowania. Dlatego coraz częściej poszkodowani korzystają z usług wyspecjalizowanych kancelarii. Tutaj także niestety trwa jawne polowanie na łatwe łupy przez parszywe hieny zatrudnione w tych właśnie kancelariach. Stałą praktyką w takich kancelariach jest to, że w każdym przypadku  odszkodowawczym pracownik firmy ubezpieczeniowej dokonuje analizy przedstawionej mu sprawy danego zdarzenia. Poszkodowany skrupulatnie przedstawia mu sytuację i przekazuje  obszerną  dokumentację  dotyczącą  okoliczności zaistnienia wypadku. Potwierdza miejsce i zaistnienie wypadku stosowną dokumentacją fotograficzną, medyczną oraz  udziałem służb ratunkowych czy policyjnych.   Po ocenie wszystkich przekazanych  materiałów pracownik kancelarii stwierdza, że  sprawa pozytywnie została przez niego zakwalifikowana do prowadzenia przez  firmę, którą reprezentuje.  W żaden sposób z rozmowy i zachowania takiego pracownika nie  wynika, że sprawa nie zostanie podjęta. Poszkodowany nie szuka więc innej firmy ponieważ otrzymał zapewnienie, że jego sprawa już została przyjęta do realizacji. Teraz zawsze sytuacja wygląda następująco. Jeżeli sprawa gwarantuje wysokie odszkodowanie to jak najbardziej zostaje podjęta. Klient otrzyma od 55% do 70 % uzyskanej kwoty, która w większości przypadków przelana zostaje na konto firmy prowadzącej sprawę odszkodowawczą. Natomiast w przypadku gdy dana sprawa również gwarantuje odszkodowanie, ale jest ono zbyt niskie np. tylko marne pięć tysięcy funtów to wówczas taka sprawa nie zostaje przyjęta. Nie ma znaczenia, że te pięć tysięcy funtów to w wielu przypadkach naprawdę duże pieniądze dla poszkodowanych. Dla kancelarii to za mało.  Najgorsze jest to, że poszkodowany informacji odmownej nie otrzymuje od razu. Dopiero po około miesiącu od przejęcia dokumentów otrzymuję lakoniczną informację, że jego sprawa nie nadaje się do prowadzenia. To jest zwykłe kurestwo i traktowanie poszkodowanego jak szmatę. Ktoś przecież tą sprawę przyjął. Ktoś obiecał, że zostanie załatwiona pozytywnie. Nikt niestety nie liczy się z ludźmi, z krzywdą jakiej doznali i z uczuciami jakie towarzyszą, gdy okazuje się że jego i jego sprawę mają w dupie. Bo tak naprawdę to wygląda to tak, że taki zwykły pracownik kancelarii  to tylko taki zwykły cieć bez jakichkolwiek kwalifikacji. On jak ta hiena ma tylko polować. Ma brać każdą sprawę i każdemu ma mówić że będzie przyjęta i zostanie załatwiona pozytywnie. Dopiero ktoś kto dokona odpowiedniej analizy pod kątem zysku dla firmy podejmuje odpowiednie decyzje mając w dupie poszkodowanego. 

Zadałem sobie sporo trudu aby ustalić ile i jakich spraw firmy odszkodowawcze pomimo obietnic nie przyjęły do realizacji. Oczywiście brałem pod uwagę te sprawy, w których kwota odszkodowania była zbyt niska ich zdaniem. Ustaliłem ogrom takich spraw. Łącznie w całym kraju odrzucono ponad trzydzieści dziewięć tysięcy  spraw.  Głównie były to sprawy dotyczące różnego rodzaju wypadków jak poślizgnięcia, upadki ze schodów, z nasypów, przytrzaśnięcie drzwiami wind i wiele innych. Obrażenia osób poszkodowanych to przede wszystkim złamania kończyn, zwichnięcia, skręcenie kolan, urazy głowy, oczu, obrażenia twarzy. Pomimo krzywdy i bólu jakiego poszkodowani doznali firmy ubezpieczeniowe nie wypłaciły im żadnego odszkodowania. Firmy i kancelarie odszkodowawcze również nie zajęły się sprawami tych biedaków. Były po prostu dla nich za mało opłacalne. Dlatego ustaliłem osoby odpowiedzialne za podjęcie decyzji o niewypłaceniu odszkodowań i osoby odpowiedzialne za odrzucenie spraw tych ludzi. Łącznie było to dwieście trzydzieści siedem osób. Wykorzystując wszystkie swoje możliwości oraz Tajemne Koło Spełnienia spowodowałem, że każda z tych osób doznała skomplikowanych skręceń kolan oraz skomplikowanych i bardzo bolesnych złamań stawów łokciowych i sokowych. Oczywiście zrobiłem wszystko, aby nie otrzymali żadnego odszkodowania.   Uznałem, że powinni na własnej skórze przekonać się jakie cierpienie  musi  znieść osoba, której przydarzy się taki nieszczęśliwy wypadek. Ponadto chciałem, aby odczuli jak to jest, gdy za doznane cierpienie i ból nie otrzymają żadnego zadośćuczynienia.

Gdzie tylko nie obróciłem się to wszędzie napotykałem na cwaniactwo, niesprawiedliwość i takie poczucie, że ktoś jest lepszy, silniejszy, bogatszy i dlatego może gnoić słabszego, biedniejszego i tego bez układów.

Przekonałem się wielokrotnie, że tak naprawdę to dzisiaj strach nawet wyjechać na ulicę. Po naszych drogach coraz częściej jeżdżą bandyci i przestępcy drogowi. Jak kierowca nie jest pijany to pod wpływem narkotyków. Jeżeli jest natomiast trzeźwy to z kolei uważa, że jest najważniejszy na drodze bo jedzie BMW lub innym  złomem sprowadzonym za psie pieniądze np. z Niemiec. Stwarzają zagrożenie dla życia i zdrowia innych uczestników. Są jeszcze bezmózgowcy, czyli kierowcy Tirów którzy uważają, że  na drodze są królami. Coraz więcej jest więc wypadków śmiertelnych, a służby nic z tym nie robią. Jednym z powodów przymykania oczu na takie postępowanie na drodze jest to, że służby kontrolne biorą łapówki, a drugi to taki, że trafiają na osoby nie do ruszenia czyli sędziów, prokuratorów, księży czy tzw. celebrytów. Skupiają się więc głównie na braniu łapówek, karaniu mandatami za duperele i karmieniem nas kłamstwami jak to świetnie działają i przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa na drogach. Opowiadają ludziom głupoty i przedstawiają nic nie warte statystyki. Policja bada trzeźwość kierowców tylko tam gdzie czuje się bezpiecznie, czyli na osiedlach i w centrach miast. Do tego zależy jej tylko na zebraniu z ludzi haraczu i wykazaniu się, że są potrzebni i, że coś robią. Dużo jeżdżę po kraju i widzę jak to wygląda. Na autostradach i drogach ekspresowych nie spotykam żadnego patrolu policyjnego. Kierowcy tirów robią  na drogach wszystko, co tylko im się podoba. Zajeżdżają drogę innym kierowcom,  blokują jazdę bawiąc się w etatowych szeryfów, wymuszają pierwszeństwo, jadą na zderzaku zmuszając do natychmiastowego  zjechania niezależnie od panującej sytuacji na drodze.  Debile w drogich i wypasionych samochodach czują się jak rozkapryszone książęta, a bandyci drogowi są zupełnie bezkarni. Na autostradach bandyci grasują bez jakiegokolwiek zagrożenia ze strony odpowiednich służb. Na zwykłych osiedlach trudno zaś przejechać z uwagi na łapanki i polowanie policji na sieroty w tanich samochodach. Jak może być bezpiecznie? Takiemu Kowalskiemu jak czasem zdarzy się, że jedzie do roboty po piwie to zastosują w stosunku do niego pełną procedurę prawną  i ją wyegzekwują. Zabiorą prawo jazdy i wsadzą do więzienia.  W przypadku kleru, polityka, bandyty lub lepszego złodzieja zastosowana jest tylko procedura. Potem jakoś się to rozmywa i wszystko jest Ok. Postanowiłem coś z tym zrobić i tym razem sam zapolować na wszystkich, którzy łamią zasady, procedury i stwarzają zagrożenie na drogach. Wyjechałem Dacią Logan, aby nie pokazywać, że ze mnie to lepszy gość i ruszyłem w drogę. Starałem się jechać normalnie, to znaczy  zgodnie z przepisami. Była już dwudziesta druga godzina i wjechałem  na drogę pomiędzy jakimiś  lasami. Nie musiałem długo nikogo szukać. Jakiś kretyn sam prosił się o solidną nauczkę. Otóż wyprzedzałem wlokąca się ciężarówkę i jechałem lewym pasem. Przed tą ciężarówką jechało jeszcze kilka samochodów i nie mogłem za  bardzo od razu ich wszystkich wyprzedzić. Nie mogłem również zjechać pomiędzy samochody na prawy pas, gdyż kierowcy samochodów za blisko trzymali się jeden drugiego.  A tu patrzę we wsteczne lusterko i  dostrzegam  jak jakiś debil z daleka daje długimi światłami, aby mu zjechać.  Zbliżał się coraz bliżej dojeżdżając na odległość około metra. Zaczął trąbić, machać łapami i mrugać światłami. Przyhamowałem i zrezygnowałem z wyprzedzania zmieniając pas drogi. Mijający mnie kierowca oczywiście BMW wymachiwał rękami w moim kierunku i darł ryja chociaż wiedział, że i tak go nie usłyszę. Ja w odpowiedzi też  mu  po machnąłem. To spowodowało, że zajechał mi drogę i z piskiem opon zatrzymał swój samochód zmuszając mnie do zatrzymania mojego. Gdy tylko to uczyniłem wysiadł ze swojej bmki i z kijem bejsbolowym udał się w moim kierunku. Ocho! Pomyślałem. Będzie mnie bił. Pośpiesznie podszedł do mojego samochodu i otworzył drzwi. Nie zdążył jednak nic zrobić gdyż byłem przygotowany na taką okoliczność. Miałem bowiem bardzo skuteczny gaz żelowy w pojemniku o pojemności 950 ml z wyjętą gumką z zaworu. Gdy tylko otworzył drzwi silny strumień żelu trafił prosto w jego oczy. Nie miałem litości i zużyłem cały pojemnik. Agresor darł ryja z bólu i machał rękami.

- O kurwa! Co ty mi zrobiłeś. Nic nie widzę. Ja pierdole. Zajebie cię.

- Nikogo gnoju nie zajebiesz. Siadaj bo cię jakieś auto pierdolnie i będzie po tobie tępy idioto-Powiedziałem spokojnie

- Już nie żyjesz. Ja ciebie…

Nie mogłem i nie chciałem tego słuchać. Najbardziej mnie wkurzało to jak każdy którego starałem się pouczyć od razu straszył mnie, że zostanę przez niego zabity. Silnym kopnięciem w jaja doprowadziłem do tego, że padł na ulicę jak długi. Teraz przyjrzałem mu się dokładnie. To był taki typowy kark. Widać było, że jego główne zainteresowania to siłownia, sterydy i rozróby. Gnojek doczołgał się jeszcze na pobocze i zwijał się z bólu trzymając za jaja. Podszedłem do niego i  dałem mu  jeszcze dwa kopy w ryja. Następnie zająłem się jego samochodem. Auto było nowe i wypasione. Musiał odczuć, że źle postępuje. Pourywałem więc lusterka, potrzaskałem reflektory. Siłą wyłamałem wszystkie drzwi. Jego własnym kijem bejsbolowym potrzaskałem tablice rozdzielczą, powgniatałem karoserię w różnych miejscach i potrzaskałem wszystkie szyby. Tapicerkę pociąłem nożem. Wewnątrz samochodu porozlewałem znaleziony w bagażniku olej. Do baku nawrzucałem ziemi, a kluczyki wyrzuciłem daleko w las. Przeszukałem gnoja i portfel z dokumentami oraz telefon komórkowy również wyrzuciłem do lasu. Na koniec przebiłem wszystkie opony. Także koło zapasowe w bagażniku. Następnie podszedłem do karka.

- Słuchaj skurwysynie. Dzisiaj to daję ci tylko nauczkę. Jeżeli kiedykolwiek jeszcze raz trafię na ciebie, a jeżdżę różnymi samochodami to  cię zajebie. Rozumiesz

- …

- Zrozumiałeś gnido

- Tak.

- Co tak?

Silne uderzenie pięścią w ryja spowodowało, że cofnął się zasłaniając głowę rękami.

- Nie bij. Przepraszam

- Zrozumiałeś?

- Zrozumiałem. Przepraszam.

Niech to będzie dla ciebie nauczką, bo długo nie pożyjesz. Co z tego, że masz kupę mięśni jak jesteś głupi. Auto nie nadaje się do jazdy. Może jakiś kierowca się zlituje i zatrzyma chociaż bardzo w to wątpię.  Obyśmy się nigdy więcej nie spotkali. Wsiadłem do swojego samochodu i odjechałem.

Zrobiłem może dwadzieścia kilometrów, kiedy zauważyłem światełko policyjnego lizaka. Nawet ucieszyłem się ponieważ chciałem zobaczyć jak zareagują funkcjonariusze prawa gdyż jechałem bardzo szybko. Gdy tylko zatrzymałem się do mojego samochodu podeszło dwóch młodych policjantów.

- Dobry wieczór panie kierowco. Będzie mandat ponieważ przekroczył pan prędkość o pięćdziesiąt kilometrów

- Dobry wieczór. Ja…

- Chyba, że dogadamy się.

Jeden z policjantów bez ceregieli i wysłuchania co mam do powiedzenia złożył mi propozycję. Drugi zaczął spisywać numery rejestracyjne.

- Wie pan… Prędkość to jedno, a jak sprawdzimy jeszcze stan techniczny samochodu…Stracić prawo jazdy jest łatwo. Rozumie pan.

- Nie. Nie rozumiem!  Popełniłem wykroczenie to chyba obowiązują jakieś procedury w takim wypadku.

- No tak. Mandat 1500 funtów, punkty karne, testy egzaminy, a do tego możemy zabrać dowód rejestracyjny. Da pan dwa tysiące funtów i nas tu nie było.

- Teraz rozumiem, tylko hujowo trafiliście sukinsyny i nic nie dostaniecie.

Policjant chwilowo zaskoczony zaniemówił. To wystarczyło, aby silne uderzenie pięścią w gardło pozbawiło go przytomności. Drugi policjant wprawdzie podbiegł do mnie, ale nie bardzo wiedział co robić. Kopnięcie w jaja załatwiło temat także w jego przypadku. To były zwykłe cymbały, a nie policjanci. Nie dość, że nie mieli odpowiedniego doświadczenia, nie wiedzieli jak się zachować w trudnych sytuacjach to nie przeszkadzało im brać łapówki. Musiałem im dać solidną nauczkę, aby zapamiętali ją do końca życia. Pośpiesznie zdjąłem im całe umundurowanie wraz z butami i skułem ich własnymi kajdankami. Broń służbową po rozładowaniu wyrzuciłem w pole. Mundury wrzuciłem do rowu wypełnionego jakimiś ściekami. Gdy po kilku minutach oprzytomnieli postanowiłem z nimi pogadać.

- Słuchajcie skorumpowane skurwysyny. Jesteście od pilnowania porządku i przestrzegania prawa. Nie będę was pouczał ponieważ sami doskonale wiecie co wolno, a co nie. Jesteście przestępcami w mundurach. Dlatego wasze mundury leżą w ścieku ponieważ tam lepiej wyglądają aniżeli na waszych przekupnych grzbietach. Nie jesteście godni, aby nosić mundury, a także broń, która również  leży  gdzieś tam w polu. Zabrałem też wasze legitymacje ponieważ nie zasługujecie na to żeby je nosić. Tylko dlatego, że jesteście jeszcze młodzi i z pewnością rozpoczynacie dopiero służbę zostawię was przy życiu. Będę was jednak obserwował. Od dzisiaj jeśli nie wywalą was z Policji będziecie wzorowymi funkcjonariuszami. Jeżeli kiedykolwiek któryś z was zaproponuje chociażby przyjęcie łapówki zostanie brutalnie zajebany.

- Zrozumieliście ?

- Tak. Przepraszamy. Może nas pan rozkuć.

- Nie! Radźcie sobie sami. Kluczyki od kajdanek leżą gdzieś w rowie. Aha. Jeszcze jedno. Przebiłem wszystkie koła w waszym radiowozie.

- Prosimy pana...

- Trochę godności. Umiecie brać łapówki i cwaniakować? To teraz  kombinujcie. Do roboty. I pamiętajcie co powiedziałem bo nie będę miał dla was litości. Mówiąc to wsiadłem do samochodu i na wszelki wypadek zatelefonowałem na numer alarmowy informując, że policjantom coś przykrego przydarzyło się na drodze.  Potem już na szczęście bez żadnych przeszkód dojechałem do domu.

W ciągu kilku kolejnych tygodni jeżdżąc drogami Burunii spuściłem solidne lanie wielu karkom, którzy nie byli zadowoleni z mojej jazdy. Każdy z nich doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu, a ich samochody nadawały się tylko do kasacji. Większość z tych umięśnionych bezmózgów to były zwykłe cieniasy i tchórze tak naprawdę. Bazowali tylko na silnej, barczystej budowie swojego ciała i jakiejś broni, którą zawsze mieli w łapie. Jeden z przypadków skończył się dla takiego właśnie typa tragicznie. Zajechał mi drogę gdyż za wolno jego zdaniem poruszałem się swoim złomem jak to określił.  Gdy zobaczyłem, że wysiada ze srebrnego   audi z tasakiem w ręce wiedziałem co zrobić. Kiedy podszedł do mojego samochodu użyłem bardzo głośnego sygnału dźwiękowego w sprayu. Bohaterski kretyn tak bardzo się wystraszył, że nie zachowując żadnych środków bezpieczeństwa na ruchliwej drodze cofnął się kilka kroków do tyłu. Na jego nieszczęście rozpędzony tir nie zdążył wychamowć. Po mięśniaku nie było nawet co zbierać. Sam wymierzył sobie sprawiedliwość.

Innym razem zwróciłem uwagę na dziwnie zachowujący się samochód m-ki Mercedes EQC 400. Naprawdę wypasiona fura tylko, że jechała tak jakoś  niestabilnie. Postanowiłem przyjrzeć się z bliska. Gdy zrównałem się z tym samochodem z przerażeniem zobaczyłem, ze kierowca prawie leży na kierownicy. Zatrąbiłem więc i delikatnie zajeżdżając drogę spowodowałem, że samochód w końcu zatrzymał się prawie w rowie. Gdy wysiadłem okazało się, że samochód prowadził upojony alkoholem ksiądz. Jego purpurowa czapeczka wskazywała, że to jakaś szycha. Niestety z wydobywającego się bełkotu nic nie zrozumiałem. Wyciągnąłem więc ochlaptusa z samochodu. Zdjąłem z niego ubranie służbowe czyli sutannę, ten taki kolorowy szalik i purpurową czapeczkę. Chłop nawet nie protestował więc oparłem go o przydrożne drzewo.  Sutannę i czapeczkę  założyłem na stojącego w kukurydzy stracha na wróble. Samochodem zająłem się tak samo jak w przypadku karków z którymi miałem do czynienia. Pourywałem wszystkie lusterka, przełączniki, wszystkie gałki. Powybijałem wszystkie szyby, reflektory. Oczywiście do baku wsypałem parę kilo ziemi i natychmiast uruchomiłem silnik. Gdy zaczął się dławić i zgasł to kluczyki wyrzuciłem w pole. Rozbiłem tablicę rozdzielczą, przebiłem wszystkie koła. Dodatkowo wgniotłem karoserię gdzie się tylko dało znalezionym w bagażniku lewarkiem. Tym samym lewarkiem powgniatałem co się tylko dało w komorze silnika. Następnie zatelefonowałem do kilku dziennikarzy informując o nachlanym księdzu. W taki sam sposób załatwiłem jeszcze jednego prokuratora i panią sędzinę. W ich przypadku musiałem jednak zając się jeszcze osobami, które chciały sprawie ukręcić łeb. Zapewniam, że już nigdy nie staną w obronie żyjących ponad prawem przestępców.

Zauważyłem, że im bardziej angażowałem się w zaprowadzeniu porządku tym więcej było do zrobienia. Na każdym kroku natrafiałem na oszustwa, złodziejstwo, korupcje i krzywdę jaką wyrządzali ludzie ludziom i innym istotom. Ze zdwojoną siłą robiłem więc, co mogłem aby wymierzyć sprawiedliwość i wynagrodzić tych, którzy zostali skrzywdzeni. Oczywiście bez pomocy Tajemnego Koła Spełnienia z pewnością nie było by to możliwe. Dzięki niemu mogłem zdobyć odpowiednią informację, ustalić każde miejsce, zdarzenie, osobę. Mogłem  dotrzeć do każdego chociażby ukrył się na końcu świata. Korzystając z Koła mogłem dokonywać odpowiednich manipulacji, wpływać na decyzję każdego człowieka i nakazywać mu bezwzględne wykonywanie poleceń. Coraz częściej widywałem dzieła swoich rąk. To już wskazywało jak ogromna jest skala ludzkiej niegodziwości. Gdy spotkałem na swojej drodze ludzi z rękami obciętymi do łokci to od razu wiedziałem, że  na sto procent były to osoby ukarane za złodziejstwo, korupcje i dewastację mienia wspólnego. Gwałciciele i pedofile mieli obcięte fiuty i jaja. Wprawdzie na pierwszy rzut oka nie było tego widać, ale po sposobie chodzenia  łatwo można było rozpoznać czym zajmowali się wcześniej. Oszuści i naciągacze bankowi oraz firm pożyczkowych paradowali z obciętymi językami, uszami,  pozbawieni jednego oka i wypalonymi kwasem włosami. Urzędnicy państwowi, księża oraz osoby z wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania za swoje niegodziwości mieli obciętą jedną stopę, prawą dłoń  i wypalone znamię paragrafu na obu policzkach. Nie sposób opisać wszystkiego. Prawda jest jednak taka, że po zaprowadzeniu moich porządków w  Burunii idąc ulicą trzeba mieć prawdziwe szczęście, aby spotkać człowieka, który nie posiadał by żadnych zewnętrznych oznak oszpecenia, które świadczyło o ukaraniu go za czyny jakich się dopuścił.

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niefortunne zdjęcie w Chinach

  Niefortunne zdjęcie w Chinach Podróż do Chin była moim małym marzeniem. Te wszystkie starożytne świątynie, nowoczesne miasta, parki z ...