05 czerwca 2025

Życie Marusa po śmierci. Wymarzone. Oczekiwane. Prawdziwe. Spełnione

 

Życie Marusa po śmierci. Wymarzone. Oczekiwane. Prawdziwe. Spełnione

Nadszedł w końcu ten czas, że obudziłem się, ocknąłem z letargu. Wybudzenie trwało bardzo długo. Nie było łatwe. Przebiegało mozolnie i ciężko. Ale stało się. Długo nie potrafiłem zrozumieć, nie potrafiłem zrozumieć, że przez tyle lat byłem niewolnikiem. Te wszystkie nakazy, zakazy, procedury. Uwaga na to co wolno, a czego nie, a najgorsze to te wszystkie groźby. Tak -  groźby. Groźby, że Bóg mnie ukarze, że będę cierpiał, że zapłacę karę, że pójdę do więzienia, że ktoś się na mnie obrazi, że nie będzie zadowolony.  Groźby, groźby, groźby. Groźby, co ludzie powiedzą? Jak będą mnie postrzegać? Co o mnie pomyślą? Co i jak zrobić, aby nie mieli pretensji? Groźby, że jak nie będę całkowicie podporządkowany to Bozia obrazi się na mnie i pójdę do piekła na wieczne potępienie. Tam diabły będą smażyły mnie w ogniu piekielnym i będę bardzo cierpiał. Najgorsze w tym wszystkim było to, że największe groźby przepowiadali i najbardziej straszyli mnie ci, co do których powinienem mieć maksimum zaufania. Byli to wszelkiej maści kościelne skurwiele, ale i nauczyciele, władza, a nawet ludzie, których mogłem uważać za bliskich.

 Ale na szczęście mam już to za sobą. Teraz mam głęboko w dupie co myślą i mają do powiedzenia na mój temat inni. Już dawno zorientowałem się, że ludzie to najgorsze ścierwo, wirus i choroba, która niszczy wszystko dookoła. Dlaczego mam się więc  nimi przejmować, liczyć się z nimi i brać ich zdanie lub poglądy pod uwagę. Dotarło do mnie, że wszystko co mnie otacza to zwykła ściema. Te wszystkie prawdy, rządy, religie, kościół, naukowcy i wszelkiej maści autorytety to jedno wielkie kłamstwo, oszustwo i zwykłe kurestwo, którym karmili mnie każdego dnia. A prawda jest taka, że każdy dba  tylko o własną dupę i własne interesy. Zauważyłem też, że dla ludzi liczy się tylko świat materialny, bogactwo i władza. Nie dbają o dobro drugiego człowieka lub innej istoty. Nie dbają o  rozwój duchowy i moce jakie drzemią lub mogą znajdować się w ich wnętrzu. Nie zadają sobie nawet trudu, aby zastanowić się nad możliwościami swojej duszy, umysłu czy energii jaką posiadają. Ja na szczęście zrozumiałem kim jestem i wyzwoliłem się. Zrozumiałem, że sam dla siebie jestem Bogiem. Zrozumiałem, że jeśli tylko będę chciał to mogę wszystko. Dotarło do mnie, że sam kreuję swoje życie zarówno  doczesne, jak i to po śmierci. Nie muszę już słuchać i wierzyć w przekazy innych, że po śmierci pójdę do nieba lub piekła albo jeszcze w jakieś inne miejsce. Uwierzyłem, że pójdę tam gdzie będę chciał i gdzie dla mnie będzie najlepiej. Tak… W końcu się wyzwoliłem. A najważniejsze jest to, że dokonałem tego sam. Nikt mi nie pomógł. Nikt mną nie kierował. Przynajmniej z ludzi, z którymi miałem do czynienia w trakcie mojego życia i na których mogłem liczyć w jakikolwiek sposób. Sam wykorzystując swoją wiedzę, siłę, intuicję i inteligencję zrozumiałem, że  nie mogę dalej żyć w zakłamaniu i oszustwie. Na tym etapie mojego życia znalazłem się tylko poprzez pracę nad własnym rozwojem, pracą nad sobą i zrozumieniem świata. Dotarło do mnie  jak funkcjonuje ten cały świat – przynajmniej w części. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystko wiem i że przede mną jeszcze długa droga, aby w pełni ogarnąć rozumem rzeczy, o których przez całe moje dotychczasowe życie milczał kościół, rządy sprawujące władzę, nauczyciele i naukowcy. Pomimo masowego zakłamania, odwracania uwagi od spraw duchowych i innych istotnych dla ludzkiego rozwoju zrozumiałem, że wszystko wygląda zupełnie inaczej. Skoro liczne, tzw. autorytety świata naukowego, kościelnego i przedstawicieli rządów wierzą w Boga, Diabła, Jezusa, Matkę Boską, Anioły, cuda i mówią jak wyglądać może życie po śmierci to ja wierzę w siebie i swój świat. Postanowiłem sam sobie wykreować swój koniec na tym doczesnym padole i to co ma nastąpić później.  Wierzyłem, że wcale nie muszę umierać w cierpieniu, wypadku czy w wyniku  straszliwej choroby. Pomyślałem, że to wszystko zależy tylko ode mnie. Czy to jest bluźnierstwo? Nie. Czy to jakaś niedorzeczność? Również nie. Tak może pomyśleć tylko ktoś kto wierzy w te wszystkie brednie przekazywane z pokolenia na pokolenie, a służące tylko dla wywoływania strachu, lęku i całkowitego poddaństwa. Ktoś, kto ma otwarty umysł i zrozumiał czemu mają służyć kłamstwa wie doskonale, że własna kreacja swojego jestestwa jest czymś normalnym lecz dawno zapomnianym przez ludzi.

 

No i stało się. Umarłem. Zakończyłem życie doczesne. Bez lęku, bez strachu. Przejście nie bolało. Nie było się czego obawiać. Umarłem śmiercią naturalną we śnie w wieku 93 lat. Wieczorem położyłem się spać, a teraz jestem już po drugiej stronie. Rozejrzałem się dookoła…Znajdowałem się w jasnym pomieszczeniu do którego wszedł starszy mężczyzna.

Uśmiechnął się do mnie po czym powiedział.

- Nadszedł czas kiedy w końcu możesz  stanąć przed Zgromadzeniem Rady Nieśmiertelnych. Będziesz mógł zadawać pytania i uzyskasz odpowiedzi

Wiedziałem, że coś takiego nastąpi, że będę musiał stanąć przed kimś ważniejszym ode mnie.  Nie chciałem jednak, aby tak od razu ktoś oceniał moje życie i znowu podejmował decyzje co ze mną zrobić. Pomyślałem, że chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. .

- Kiedy mam stanąć przed Zgromadzeniem Rady Nieśmiertelnych – zapytałem niepewnie

- Kiedy tylko będziesz chciał - odpowiedział starszy mężczyzna.  Nikt nie wyznacza ci żadnego terminu. Nikt nie zmusza cię również do spotkania z Radą. Możesz zupełnie zrezygnować z takiego spotkania. Zapewniam cię jednak, że może być ono dla ciebie ważne i bardzo przydatne. W każdym razie przed Radą możesz stanąć zawsze kiedy tylko zechcesz, ale obowiązku takiego nie ma.

Pomyślałem, że skoro nikt mnie nie zmusza i nie wywiera żadnego nacisku to samo spotkanie z Radą Nieśmiertelnych wcale nie musi być ani straszne, kłopotliwe, a tym bardziej wywołujące mój lęk czy niepokój.

Postanowiłem załatwić ten temat od razu, jak najszybciej. Miałem też na względzie to, że może dowiem się czegoś co mogło by mi jeszcze bardziej rozjaśnić umysł i potwierdzić to w co sam zacząłem wierzyć.

Tak wiec bez namysłu udałem się  stanąć przed Radą. Od razu też bardzo zdziwiłem się Nie było to jakieś zgromadzenie, które z góry wskazywało by swoją wyższość, że są ponad mną, że są lepsi, ważniejsi i będą oceniać mnie i moje czyny. Gdy wszedłem do wielkiej sali pełnej różnokolorowych kwiatów o przedziwnym i przyjemnym zapachu zobaczyłem w końcu Radę Nieśmiertelnych. Dużym zaskoczeniem dla mnie było to, że nie było jakiegoś kręgu po środku którego miałbym stanąć i czekać na osąd. W pomieszczeniu całe mnóstwo ludzi w różnym wieku, o różnym kolorze skóry przemieszczali się w różnych kierunkach. Gdy wszedłem pomiędzy tych ludzi odczułem, że w ogóle nie zwracali na mnie uwagi.  Stwierdziłem też, że nie wzbudzałem w nikim żadnego zainteresowania. Wśród Rady znajdowały  się również dzieci i zwierzęta różnych gatunków. Wiedziałem to gdyż jakiś wewnętrzny głos powiedział mi, że wszystkie istoty znajdujące się w tym pomieszczeniu to członkowie Zgromadzenia Rady Nieśmiertelnych. Wmieszałem się więc w tłum i czekałem co będzie działo się dalej. Nic jednak dziwnego się nie wydarzyło. Właściwie to nie działo się nic. Co jakiś czas ktoś tylko zagadał do mnie i o coś zapytał. Odniosłem wrażenie, że pomiędzy mną a członkami Rady odbywała się taka, normalna, zwyczajna  rozmowa. Nie tego oczekiwałem, ale byłem mile zaskoczony. Pomyślałem jednak, że jeżeli jest to Zgromadzenie Rady Nieśmiertelnych to może sam powinienem o coś zapytać. Podszedłem więc do jednej starszej pani i zadałem pytanie.

- Czy wszyscy, którzy tu się znajdują to są członkowie rady, czy może jakoś wyróżniają się , a ja tego nie dostrzegam?

- Wszyscy w tej sali nimi jesteśmy

- A te wszystkie zwierzęta?

- To też są członkowie Rady. Ale widzę jakieś zdziwienie i jakby niedowierzanie.

- No bo zwierzęta?

- A czym się różnią zwierzęta od ludzi czy innych istot. One także żyją, czują, posiadają emocje i mogą wyrażać swoje poglądy na różne sprawy

- Czyli z każdym mogę porozmawiać i uzyskać odpowiedzi na moje pytania?

- Oczywiście, ale musisz wiedzieć, że również tobie będą zadawać pytania i będą chcieli uzyskać odpowiedzi.

Musiałem zrobić jakąś bardzo dziwną minę ponieważ kobieta natychmiast dodała.

- Nie martw się. Nikt tutaj nie będzie oceniał twojego życia i tego co uczyniłeś lub czego nie dokonałeś. To musisz zrobić ty sam. Nikt też nie będzie zadawał ci pytań, które miały by wyrządzić ci jakąś krzywdę, wstyd czy zakłopotanie. Nikt nie będzie cię oskarżał, oczerniał lub pouczał.  Członkowie Zgromadzenia Rady Nieśmiertelnych  także jednak chcieliby wiedzieć jakie masz poglądy na różne sprawy i co myślisz o zagadnieniach dotyczących świata i życia

- Rozumiem i dziękuję

Uspokojony chodziłem więc pomiędzy wszystkimi i zadawałem pytania uzyskują różne, często zaskakujące odpowiedzi. Mój umysł stawał się coraz bardziej przejrzysty, jasny  i mogłem już zupełnie inaczej patrzeć na różne sprawy. W pewnej chwili podszedł do mnie staruszek z długą siwą brodą i krzaczastymi brwiami, który zaczął ze mną rozmowę.

- Jako jeden z niewielu już za życia wiele zrozumiałeś i dlatego trafiłeś właśnie tutaj –zaczął

-  Inni, chociaż wydawało by się, że byli bardzo wierzącymi ludźmi takiego szczęścia nie mieli. Ty wymarzyłeś sobie świat prawie doskonały i właśnie w nim się znalazłeś.

Tu życie trwa wiecznie. Nie ma chorób, żadnych zagrożeń, cierpienia, zmartwień i trosk. Tak jak to sobie poukładałeś. Będziesz więc spędzał dni, lata i całą wieczność w pełnej szczęśliwości, miłości i spełnieniu w wymarzonej krainie. Otrzymasz ode mnie coś o czym zawsze wewnętrznie marzyłeś. Nie pomyślałeś o tym i nie pragnąłeś tego w tym życiu. W życiu po śmierci. Ale  tak jak już powiedziałem przez całe życie myślałeś o tym. Myślałeś o różnych mocach jakie chciałbyś mieć i jak mógłbyś je wykorzystać. Otrzymasz zatem ode mnie Pierścień Wszelkiego Spełnienia. Przy jego użyciu  będziesz mógł prawie wszystko. Będziesz mógł podróżować i zwiedzać nie tylko najróżniejsze zakątki na ziemi. Będziesz mógł również odwiedzać inne planety światy i poznawać inne rasy. Będziesz mógł zdobywać wiedzę, doświadczenie i  doskonalić swój rozwój duchowy. Będziesz mógł zajrzeć w przyszłość jak i w przeszłość.

Wieczność ma jednak to do siebie, że życie w szczęśliwości i pełnym spełnieniu może się w końcu znudzić. Gdyby tak się stało to zawsze masz możliwość ponownie inkarnować w jakąś istotę. Może to być człowiek, np. jakiś bogacz, złodziej, bandyta lub uczciwy dobroczyńca. Może to być istota duchowa lub zwierzę. To od ciebie zależy czy nie zapragniesz kiedyś doświadczyć  życia biedaka, złodzieja lub bogacza, albo psa, aby doświadczyć osobiście i poczuć co w takiej sytuacji dzieje się z człowiekiem i kim się staje lub zwierzęciem maltretowanym albo wręcz uwielbianym przez człowieka. Wybór i decyzja zawsze zależeć będzie tylko i wyłącznie od ciebie. Równie dobrze możesz już nigdy nie inkarnować i wieść spokojne życie tu i teraz. Prawdę mówiąc wymarzyłeś sobie prawie idealny świat i wspaniałe życie w tym świecie. Możliwości jakie sobie stworzyłeś pozwolą ci z całą pewnością na doskonały rozwój i skuteczne podążanie do  doskonałości. Musisz bowiem pamiętać, że istotą każdego życia jest osiągnięcie Absolutu oraz świadome obcowanie z samym Stwórcą. Sam musisz rozumieć jak tego dokonać.

Aby to osiągnąć nie wystarczy być tylko dobrym, uczciwym, kochającym  i wrażliwym człowiekiem. Jednak to ty sam musisz dowiedzieć się jak postępować i kim musisz się stać, aby to osiągnąć. Nikt tego za ciebie nie zrobi i nikt ci w tym nie pomoże. Ale ty sam już doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Będzie ci zatem dużo łatwiej. Wiesz, że w człowieku największą wartość ma jego dusza i wewnętrzna energia. Pierścień Wszelkiego Spełnienia z pewnością pomoże ci.  Jak już wspomniałem przy jego użyciu możesz podróżować do przyszłości, przeszłości, innych światów odwiedzać miejsca, których nie zdążyłeś, na które nie było cię stać i te, które chciałbyś  odwiedzić. Wszystko musisz jednak robić rozsądnie i zawsze pamiętać czemu to wszystko ma tak naprawdę służyć, aby nie zaprzepaścić tego co osiągnąłeś,  co sobie wymarzyłeś i jak zapracować, aby zyskać cel ostateczny.

Wykorzystaj dobrze Pierścień Wszelkiego Spełnienia. A teraz jeśli tylko chcesz możesz już iść tam gdzie jest twoje miejsce.

- Uff. Ale jazda pomyślałem patrząc na Pierścień Wszelkiego Spełnienia. Rozejrzałem się jeszcze dookoła i opuściłem wielką salę Zgromadzenia Rady Nieśmiertelnych. Gdy tylko opuściłem budynek udałem się w kierunku oddalonego lasu. Pomyślałem, że właśnie tam znajdę swoje miejsce, swój świat. Gdy tylko wszedłem pomiędzy drzewa zrobiło się jeszcze przyjemniej Śpiew ptaków i różnokolorowa roślinność powodowała moje zadowolenie i szczęście jakie opanowało całe moje ciało.

Gdy w końcu wyszedłem z lasu moim oczom ukazał się przepiękny widok. Na wielkiej polanie stał duży dom z drewnianych bali. Z jednej strony domu znajdował się ocean ze wspaniałym widokiem, a z drugiej wzgórza pokryte lasem.

- Taaaak. Dokładnie tu chciałem być. W takim miejscu, gdzie przepiękne widoki, przyroda i spokój daje gwarancję wspaniałego życia. Kiedy tak rozglądałem się i patrzyłem dostrzegając co chwilę coś nowego i niesamowitego w pewnej chwili zauważyłem jak w moim kierunku biegną pierwsze kochane istoty, które postanowiły mnie przywitać. Był to Markusek i Fredek Od razu mnie poznały. Biegnąc w moją stronę wesoło merdały ogonami. Radosne skomlenie i przytulanie jasno wskazywało jak bardzo za mną tęskniły. Po chwili z zarośli wybiegły dwie inne jamniczki Tosia i Fanta. To zapewne partnerki szczęśliwych  chłopaków – pomyślałem i przywitałem się również z nimi. Radości z tego spotkania nie było końca.

Po jakimś czasie spotkałem moją ukochaną żonę, a później syna, jego żonę  oraz ich dzieci. Zdawałem sobie sprawę z tego, że abym mógł się z kimkolwiek spotkać w moim świecie to ten ktoś musiał zakończyć życie doczesne. Nie wyczekiwałem więc takiego spotkania, ale wcale nie musiałem. Czas biegł tu zupełnie inaczej i niezależnie od tego ile miesięcy czy lat minęło na ziemskim padole to w moim świecie rozłąka z najbliższymi i najdroższymi mi istotami wcale nie trwała długo. Stało się to bowiem wszystko od razu i nagle zaczęli pojawiać się jeden po drugim. Wyglądało to tak jak byśmy wszyscy razem przyjechali do nowego miejsca.  Byliśmy szczęśliwi i zadowoleni, że nic po drodze nas nie rozdzieliło. Wspólnie więc zaczęliśmy oglądać wszystko co znajdowało się w naszym świecie. Najpierw weszliśmy do nowego domu. Był przepiękny. Składał się z kilkunastu pokoi, dużego salonu, wielkiej przestronnej kuchni, czterech łazienek, kilku sypialni, olbrzymiego przedpokoju, spiżarni, strychu, pomieszczeń piwnicznych i wielu schowków. Zarówno w salonie jak i w pokojach pod dużymi przestronnymi oknami  znajdowały się takie szerokie drewniane parapety na których można było siedzieć i podziwiać widoki. W salonie znajdował się duży kominek, a w pokojach mniejsze kominki.

Widoki z okien były niesamowite. Z jednego było widać ocean z przepiękną plażą, na której znajdowało się mnóstwo różnych gatunków ptaków, wśród których były zarówno białe jak i czarne łabędzie. Z innego okna widok wskazywał przepiękną łąkę z różnokolorowymi kwiatami, nad którą latały kolorowe motyle. Z innego zaś widać było ogromny sad pełen drzew, wśród których znajdowało się kilkanaście uli wraz z pszczołami, które miód znosiły od razu do takich małych dębowych beczułek stojących na zadaszeniach tych uli.  Inne z okien wychodziło na wzgórza, doliny i lasy nad którymi górowały szczyty górskie pokryte śniegiem. Przed domem znajdował się ogród. Trudno to wszystko tak jednym zdaniem od razu opowiedzieć. Wszystko było przepiękne, niesamowite, wręcz cudowne. Wokół domu biegały jelonki, sarenki, bażanty, kury, kaczki, pawie i zające. Na pobliskim drzewie ganiały wiewiórki, a swoją dziuplę miał dzięcioł. W sadzie rosły  jabłka gruszki, śliwki, laski wanilii, banany i pomarańcze. Kilkadziesiąt metrów za domem znajdował się staw pełen kolorowych rybek, a nieopodal przepływała niewielka rzeczka. Na łące pod niewielkim laskiem beztrosko biegały konie i owce. Pasły się krowy, kozy i inne zwierzęta. Wszystkie były bardzo szczęśliwe. W lasku rosły smaczne poziomki, jeżyny, grzyby i orzechy. Bardzo szybko przyzwyczailiśmy się do dobrodziejstwa tego miejsca.

 Każdego ranka śniadanie jedliśmy na tarasie. Zawsze podbiegały do nas wtedy zaprzyjaźnione sarenki i wiewiórki, które wiedziały, że także dostaną jakieś smakołyki. Wieczory spędzaliśmy na ławce przed domem podziwiając gwieździste niebo z jasnym księżycem. Patrzyliśmy jak co jakiś czas przelatywała kometa lub grad meteorytów. Widok zawsze był niesamowity i zapierał dech w piersiach. Zarówno wschody jak  i zachody słońca były przepiękne.  Wieczorami leżąc już w łóżku słuchaliśmy przepięknej muzyki archaniołów, a patrząc w okno widzieliśmy siedząca na gałęzi sowę.

Całymi dniami, a w szczególności rano i wieczorem słychać było przepiękny śpiew ptaków, świerszczy, kumkanie żab,  wycie wilka, hukanie sowy, kukanie  kukułki i stukanie dzięcioła.   Odgłosy te tworzyły przepiękny koncert, w którym wykonawcami były owady, ptaki i zwierzęta, których nie byłem w stanie wymienić wszystkich.

Większość czasu spędzaliśmy na spacerach z psami brzegiem oceanu, wzdłuż rzeczki lub leśnymi ścieżkami. Chodziliśmy boso po trawie i kwiecistej łące bez obawy, że coś nas pogryzie. Przyroda była tu przyjazna i przewidywalna. Ala każdą wolną chwilę spędzała w oknie na szerokim parapecie. Siadała na miękkim, wełnianym kocu, na którym  z głębokim zainteresowaniem czytała książki. Popijając kawę lub sok marchwiowy z pasją oddawała się lekturze. Czasem zamyślona spoglądała gdzieś w dal podziwiając widoki. Wojtek w końcu miał czas i odpowiednie warunki, aby w pełni realizować swoje zainteresowania. Pierścień Wszelkiego Spełnienia także i jego wspomagał w doskonaleniu rozwoju duchowego, medytacji i podróżach poza ciałem o których zawsze marzył.  Latem ciągle przebywaliśmy na łonie natury. Zimowe wieczory spędzaliśmy zaś przy kominku. Za dnia jednak chodziliśmy na spacery po lesie lub ślizgając się po zamarzniętym stawie. Dzieciaki największą frajdę miały gdy robiły przeręble, aby rybki nie podusiły się. Czas w moim wymarzonym świecie płynął nam wszystkim w szczęściu, zdrowiu, wzajemnym szacunku i  miłości. Wykorzystując Pierścień Wszelkiego Spełnienia poznaliśmy języki całego świata oraz mowę ptaków i zwierząt. Nie nadużywaliśmy jednak tego, a z Markuskiem i Fredkiem rozumieliśmy się doskonale bez słów.

W moim świecie nie było żadnej religii, żadnych kościołów, instytucji organizacji, a przede wszystkim żadnej władzy. Nie było pieniędzy, a bogactwo, minerały, złoto, srebro i różnego rodzaju  kamienie szlachetne jak diamenty, rubiny czy szafiry leżały w rzece nie wzbudzając  niczyjego zainteresowania

Nie było tu żadnej elektroniki, żadnych telefonów, komputerów lub Internetu.   Nie ściągałem tu niczego z innego świata.  Nie mogłem, nie chciałem zaśmiecać tej przepięknej krainy żadną technologią,   śmieciami  wytworzonymi dla zbytku i odwrócenia uwagi od spraw naprawdę ważnych.  Przede wszystkim nie było głupich ludzi i ich głupich pomysłów. Wprawdzie kilka kilometrów od naszego domu znajdowały się dwie chaty w których zamieszkiwały równie szczęśliwe rodziny. Byli jednak oni także ludźmi wyzwolonymi, takimi, którzy wiedzieli już jak żyć i jak postępować. Rzadko spotykaliśmy się z nimi. Raczej przypadkowo. Oni tak samo jak my kochali zwierzęta, przyrodę, i tak samo jak i my  woleli mieć spokój i zajmować się sobą. Częściej dzieciaki spotykały się spędzając czas na wspólnych zabawach. Byliśmy więc wolni i mogliśmy robić wszystko na co tylko mieliśmy ochotę.  W moim świecie była   prawdziwa oaza spokoju i szczęśliwości. Mieliśmy wreszcie dużo czasu dla siebie.

Gdy w końcu nacieszyliśmy się sobą i otoczeniem postanowiliśmy trochę pozwiedzać świat. Wykorzystując moc Pierścienia Wszelkiego Spełnienia zwiedzaliśmy sami. Nie było niepotrzebnych gapiów, rozwydrzonych bachorów lub cwaniaków z wypasionych samochodów i przemądrzałych kretynów.

Często z dużym sentymentem wyjeżdżaliśmy do Dźwirzyna, w Bieszczady, do Krakowa czy Wrocławia. Ale bywaliśmy też w Paryżu, Leningradzie, na Biegunie Północnym. Zwiedziliśmy Chiny, Japonię i Hiszpanię. Podróżowaliśmy po całym świecie. Odwiedzaliśmy miejsca, które zawsze pragnęliśmy zobaczyć, a które z różnych względów były dla nas nieosiągalne. Oglądaliśmy najpiękniejszy balet i spektakle teatralne. Słuchaliśmy muzyki o istnieniu której nigdy do tej pory nie mieliśmy pojęcia

Pierścień Wszelkiego Spełnienia  to wspaniała sprawa. Umożliwił nam kilkutygodniowy pobyt w Archiwum Watykańskim, gdzie zapoznaliśmy się z większością tajemnic kościoła. Poznaliśmy prawdę o powstaniu i historii ludzkości, zniewoleniu ludzi przez obce cywilizacje i ich kilkusetletnim pobycie na ziemi. Korzystając z pierścienia poznaliśmy wiele innych tajemnic pilnie strzeżonych przez rządy z całego świata. Poznaliśmy wiele innych cywilizacji, które w przeszłości panowały na ziemi. Dowiedzieliśmy się co się z nimi stało i co było powodem ich upadku.

Dowiedzieliśmy się także jak powstały piramidy i czym tak naprawdę jest księżyc.

Uzyskaliśmy informacje, że nie tylko ludzie mają dusze, ale także zwierzęta drzewa i wszystko co żyje i nas otacza. Że energia jest wszechobecna w całym wszechświecie i oddziałuję na wszystko i wszystkich. Stwórca nie ukrywa się przed nikim i specjalnie przed nikim się nie ujawnia. Każdy, w każdej chwili może z nim obcować. Musi tylko chcieć i zrozumieć kim on jest i jak to zrobić. Podróżowanie było fajne i pouczające, ale także bardzo wyczerpujące.

 Najchętniej więc  przebywaliśmy w mojej wymarzonej krainie, w  drewnianym domu wśród przyrody zwierząt, szumu fal i śpiewu ptaków i spokoju od ludzi.

Miałem czas i możliwości, aby w końcu spełniać swoje pragnienia. Nauczyłem się grać na saksofonie, skrzypcach i pianinie oraz malować przepiękne obrazy. Sporo czasu spędzałem na pisaniu powieści i wierszy.

Prowadziliśmy długie rozmowy o ludziach, ich życiu, o tym czym jest dobro, czym jest zło i jaki ma  wpływ na wszystko co ludzi otacza. Te wszystkie rozmowy i doświadczenia wyzwoliły w nas potrzebę dobrej ingerencji.

Często zatem udawaliśmy się na drugą stronę, aby na ziemskim padole zrobić coś dobrego. Raz uszczęśliwialiśmy biednych i uciśnionych. Innym razem uzdrawialiśmy chorych. Z kolei jeszcze innym razem ratowaliśmy zwierzęta z opresji i uwalnialiśmy je od złych ludzi. To powodowało, że coraz częściej czuliśmy przypływ jakiejś innej, dobrej energii. Trudno to było wytłumaczyć, ale chcieliśmy, aby tej energii było w nas coraz więcej. 

W końcu nadszedł taki czas, że zapragnęliśmy poznać, dowiedzieć się kim jest stwórca. Mieliśmy takie wewnętrzne przekonanie, że znajduje się on gdzieś blisko nas. Wprawdzie wydawało nam się, że spotkanie z nim to będzie  coś bardzo trudnego. Że ujrzenie i zrozumienie stwórcy może być  nieosiągalne dla zwykłego człowieka. Okazało się jednak, że wcale nie było to takie trudne. Zrozumieliśmy, że ludzie sami stwarzają sobie bariery i przeszkody nie do przejścia.

Nam udało się je pokonać. Wraz z całą moją rodziną wiedzieliśmy już jak postępować. Poznaliśmy Boga, stwórcę wszystkiego. To było takie proste i znajdujące się tuż pod nosem. Człowiek to jednak ślepa istota, która zawsze szuka nie tam gdzie trzeba. Zawsze odrzuca rzeczy proste doszukując się wszędzie przeszkód, trudności i niepowodzeń. Człowiekowi brakuje wiary w to co widzi, co odczuwa i w to, co podpowiada mu jego przeczucie i wewnętrzny glos. A Bóg? Bóg jest wszędzie. Poznaliśmy go i dowiedzieliśmy się kim on jest.  Bóg to energia, która istnieje zawsze. To energia, która była, istnieje i zawsze będzie istnieć. Znajduje się ona w każdym z nas, w zwierzętach, w roślinach, w wodzie, kamieniach, w ziemi i innych planetach. Znajduje się w gwiazdach i najdalszych galaktykach. Istnieje w  całym wszechświecie. Jest po prostu wszędzie. Wszystko wie, wszystko widzi, na wszystko ma wpływ  i na wszystko oddziałuje. Każdy może skorzystać z tej energii. Musi tylko uwierzyć, musi chcieć skorzystać z tej energii  i robić to zgodnie z jej wolą.

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez świtu

  Bez Świtu Na początku była ciemność. Ale nie taka, jaką znaliśmy nocą, czyli   spokojną, przejściową, z obietnicą wschodu. Ta ciemność...