24 czerwca 2025

Ostatni list do życia

 

Ostatni list do Życia

W starym, szpitalnym pokoju na trzecim piętrze leżał człowiek. Miał na imię Jan, osiemdziesiąt dwa lata, serce jak zegar z popękaną sprężyną i pamięć pełną chwil — niektóre z nich zblakły, inne wyraźne jakby wydarzyły się wczoraj. Przy łóżku stała pielęgniarka. Młoda, delikatna, z cichym głosem i sercem wrażliwszym niż chciała pokazać. Miała na imię Lena. Od kilku dni obserwowała Jana w milczeniu, podając mu lekarstwa, poprawiając poduszkę, czasem przynosząc kawałek ciasta, którego i tak nie jadł.

Ale dziś było inaczej. Jan poprosił o kartkę i długopis.

— Do kogo pan pisze? — zapytała z ciekawością.

Starzec uśmiechnął się z trudem.

— Do życia.

Usiadła obok, nie pytając więcej. Patrzyła, jak drżącą ręką stawia litery, jedną po drugiej, jakby ważył każde słowo.

Drogie Życie

Byliśmy razem długo. Czasem ze sobą walczyliśmy, czasem płakaliśmy w ramionach, a niekiedy śmialiśmy się do łez. Pamiętam, jak dałaś mi pierwszy oddech — i ten pierwszy upadek. Dziękuję ci za oba. Jeden rozpoczął moje życie zaczął, drugi nauczył wstawać. Przez ciebie poznałem miłość —  kobietę, którą kochałem przez kilkadziesiąt lat. Czasem mówiła, że Ty jesteś kapryśna, nieobliczalna, nieprzekupna, ale piękna. Miała rację.

Zabrałaś mi kogoś pewnego zimowego poranka, ale nie obwiniam cię. To nie ty zabierasz, tylko czas. Ty po prostu jesteś. Dajesz nam przestrzeń — krótką, ulotną — byśmy ją wypełnili czymś więcej niż tylko pośpiechem i ambicją. Dziękuję ci za zapach kawy o poranku, za bieg bosymi stopami po tej trawie, za dotyk mojej miłości, która zasypia wtulona w moje ramiona. Za każdą rozmowę, którą przeprowadziłem z serca. Za każdy świt i zmierzch.

Wiesz… ludzie często cię nie doceniają. Gonią za złotem, za sukcesami, jakbyś miała trwać wiecznie. A ty jesteś krucha. Bezcenna. Darowana tylko raz.

Gdybym mógł powiedzieć coś tym, którzy dopiero cię poznają, powiedziałbym: nie traćcie czasu. Kochajcie. Nie krzyczcie za dużo. Słuchajcie. Płaczcie, kiedy trzeba. Śmiejcie się, kiedy możecie. A najbardziej — bądźcie wdzięczni, że w ogóle jesteście.

Ja byłem. I jestem.

Do ostatniego tchu.

Twój Jan

Lena wytarła łzę, zanim zdążyła upaść na kartkę. Jan spojrzał na nią i skinął głową.

— Może pani to kiedyś przeczyta komuś młodemu. Niech pamięta.

Kilka dni później Jan zasnął na zawsze — spokojnie, z uśmiechem.

A Lena? Włożyła list do koperty i trzymała go w notesie przez całe życie. Czytała go, kiedy świat wydawał się za szybki, ludzie za głośni, a marzenia zbyt powierzchowne.

Bo wiedziała już, że życie — choć trudne — jest bezcenne.


I nie można go zmarnować ani na chwilę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szpieg

  Szpieg Deszcz padał od tygodni, a niebo było wciąż szare i zamglone. Nad hałdami unosiły się drony Xarnai, obserwujące ludzi jak bydło...