09 czerwca 2025

Porwany przez kosmitów

 

Porwany przez kosmitów

To wydarzyło się dwudziestego siódmego kwietnia 1979 roku, kiedy miałem dziewiętnaście lat i zamieszkiwałem w Częstochowie, uczęszczając na wieczorowe zajęcia do Technikum Budowlanego. Tego dnia zdecydowałem się na wypad do Korwinowa z moim kolegą z klasy, Pawłem. Zamiast trzymać się szkolnej ławki, postanowiliśmy odkrywać okolice lasu, by trochę po eksplorować. Naszym zestawem były noże, latarki, kompas i krzesiwo - niezbędne narzędzia dla młodych adeptów sztuki przetrwania. Zazwyczaj trwało to około pięciu godzin, podczas których penetrowaliśmy gęste zarośla, odszukując ukryte punkty za pomocą kompasu, aby w końcu rozpalić ognisko przy użyciu krzesiwa. Zawsze zakładaliśmy, że wrócimy około godziny dwudziestej, aby zdążyć na pociąg, ale jak to bywało, nie zawsze wychodziło nam to na dobre bo czasem  zdarzało się opóźnienie nawet o dwie lub trzy godziny. Jednak najbardziej ekscytującym momentem każdej wyprawy było rozdzielenie się na dwadzieścia, trzydzieści minut, po których mieliśmy się ponownie spotkać w ustalonym miejscu, wykorzystując do tego kompas. Nigdy nie wiedzieliśmy, ile czasu zajmie nam powrót. Pewnego razu musieliśmy nawet czekać na siebie ponad trzy godziny.

W owym dniu, wyposażeni w niezbędne akcesoria survivalowe, wyruszyliśmy na wyprawę jak zwykle. Tym razem postanowiliśmy od razu udać się do głównego punktu naszego celu. Każdy z nas miał podążyć w swoją stronę przez godzinę, po czym mieliśmy ponownie spotkać się na skraju drogi prowadzącej bezpośrednio na dworzec kolejowy.

Po osiągnięciu skraju lasu sprawdziliśmy godziny i ruszyliśmy każdy w swoja stronę. Po około trzydziestu minutach las zaczął gęstnieć, ale nie na tyle, by uniemożliwić mi przemieszczanie się. Zawsze podążałem przed siebie, chociaż nie zawsze w linii prostej. Każda przeszkoda sprawiała, że trasa stawała się nieprzewidywalna, a czasami kluczyłem w kółko, nie oddalając się zbytnio od ustalonego punktu spotkania. Były też momenty, kiedy pokonywałem znaczne odległości. To właśnie ta niepewność i adrenalina zawsze mnie najbardziej fascynowała.

Kiedy zerknąłem na zegarek, uznałem, że czas wracać. Wyciągnąłem kompas i ustaliłem nowy kierunek marszu. Po około dziesięciu minutach zauważyłem coś dziwnego - wskazówka kompasu zaczęła się obracać w kółko, najpierw powoli, a potem coraz szybciej. Byłem zdziwiony. Rozglądałem się wokół, próbując zrozumieć, w którą stronę podążać. Nagle, poczułem dziwną obecność za sobą. Poczułem też jakiś dziwny lęk i szczerze mówiąc bałem się odwrócić. Zauważyłem też, że  w lesie zapanowała kompletna cisza. Nie słyszałem śpiewu ptaków, nie było żadnych  dźwięków komarów czy innych insektów,  nawet liście przestały szeleścić. Mój niepokój wzrastał, aż w końcu, ku mojemu przerażeniu wbrew mojej woli zacząłem się odwracać za siebie. Wystraszony zamknąłem oczy, ale kiedy zatrzymałem się same się otworzyły. Z przerażeniem  zobaczyłem to, czego nigdy w życiu nie spodziewał bym się. W odległości około pięciu metrów stały cztery istoty. Tak istoty bo nie przypominały żadnych znanych mi wcześniej postaci. Zupełnie zamarłem z przerażenia. Patrzyłem tylko i nic więcej nie mogłem zrobić Czułem się jak bym był sparaliżowany. Stojące przede mną istoty były…To kosmici… Obcy.

Ich duże czarne oczy wpatrywały się we mnie mrugając tak jakoś dziwnie w długich odstępach czasu. Przyglądając się im z przerażeniem zauważyłem, że każde z nich miało po cztery odnóża, kończyny, trudno to nazwać, które znajdowały się po bokach ich długich i smukłych ciał. Były one  zakończone dziwnymi palcami i pazurami u nóg. Odnóża te wydawały się być niezwykle giętkie i elastyczne, umożliwiając im szybkie i zwinne ruchy. Ich bardzo duże, czarne oczy pochłaniały światło w tajemniczy sposób, emanując głębokim przenikającym spojrzeniem. Były one otoczone delikatnymi pierścieniami w kolorze fioletowym, co powodowało bardzo przejmujące uczucie także trudne do wytłumaczenia.

To wszystko trwało może dwie, może trzy minuty, które dla mnie ciągnęły się bardzo długo. W pewnej chwili usłyszałem jak by brzęczenie. Mógłbym to porównać do dźwięku jakie wydawało urządzenie do pompowania powietrza w akwarium jakie miałem w domu. W każdym razie zrozumiałem, że w ten sposób te istoty porozumiewają się pomiędzy sobą ponieważ po chwili tego brzęczenia dwie z nich odwróciły się i odeszły. Pozostałe dwie w dalszym ciągu stały wpatrując się we mnie. Kiedy patrzyłem na te oddalające się istoty w pewnej chwili usłyszałem inny głośniejszy dźwięk i jednocześnie zauważyłem przeraźliwie jaskrawe światło dobiegające z góry. Nie mogłem podnieść głowy, ale nie było takiej potrzeby, żeby dowiedzieć się skąd to światło, gdyż w pewnej chwili poczułem, że unoszę się do góry najpierw pionowo, a po chwili w pozycji leżącej. Światło zmniejszyło swoją intensywność i wtedy moim oczom ukazał się zaskakujący widok. Zobaczyłem dziwny okrągły duży obiekt z fioletowymi jaskrawymi światłami. Z wnętrza pojazdu wyłoniła się inna postać. Znacznie większa z dużą ilością dziwnych odnóży i macek, z których jedna natychmiast mnie złapała. Poczułem dziwną bezwładność. Ten obiekt mógł mieć około osiemdziesiąt do stu metrów średnicy i wisiał na wysokości kilkudziesięciu metrów.

Po chwili zauważyłem z prawdziwym przerażeniem, że obcy, który mnie trzymał zniknął, a pojawiła się jeszcze bardziej przerażające, ogromne monstrum, które wydając straszne dźwięki rozpostarło nade mną swoje wielkie łapska. Starałem się za wszelką cenę uciec, ale nie potrafiłem.Złapałem się jakiejś gałęzi, ale niestety nic mi to nie pomogło. W pewnym momencie obcy nagle zniknęły, a poczułem, że do ich pojazdu zaczyna mnie wciągać jakieś jasne światło.Chyba straciłem przytomność ponieważ obudziłem się dopiero wewnątrz pomieszczenia pełnego różnych urządzeń i ...Nie potrafię określić czego. W każdym razie znajdowały się tam jakieś urządzenia lub maszyny, ale takie, które żyły, samodzielnie się poruszały, miały różne wypustki, macki, długie języki i posiadały takie dziwne małe oczy.  Leżałem bez ruchu, a wokół mnie przebywało  kilka takich samych istot, które widziałem w lesie. Niektóre z nich unosiły się nad podłogą dość dużego pomieszczenia. Próbowałem zrozumieć, co się dzieje, ale w ogóle nie potrafiłem zebrać jakichkolwiek myśli.  Istoty obserwujące mnie wydawały się być niezwykle zainteresowane całym moim ciałem. Ich ruchy były płynne i wydawało się, że poruszają się z lekkością i zwinnością, zupełnie inaczej niż ludzie. Niektóre z istot zbliżały się do mnie bardzo blisko, wydając dziwne chrapliwe dźwięki i używając swoich długich, smukłych palców dotykały mnie w różnych miejscach. Te dotknięcia wywoływały dziwne uczucie drętwienia i mrowienia, a także wibracji wnętrza ciała. Nie potrafię określić co mi zrobili ponieważ nie czułem strachu, a z całą pewnością powinienem być przerażony gdyż wiele z przeprowadzonych badań mogły doprowadzić do zawału lub śmierci z przerażenia.

Widziałem bowiem jak jedna z  istot, która tym razem wyglądała zupełnie inaczej  przy użyciu jakiegoś urządzenia, którego giętka końcówka  przypominała  jakąś przyssawkę częściowo wyjmowała moje narządy z mojego ciała. Dziwne było to, że miałem wrażenie, iż przy tym badaniu byłem…ubrany, w jakiś dziwny dres lub kombinezon. W każdym razie nie wiem jak to wytłumaczyć i jak to możliwe, ale najpierw widziałem jak do połowy wyjęli mój żołądek. Inna z tych istot, przy użyciu innego urządzenia wyjmowała zawartość żołądka, oświetlali go jasnym światłem i takim urządzeniem po przyłożeniu cały żołądek mocno drżał. Potem wyjęli moje serce, również do połowy. Tym razem jednak obca istota miała coś innego. To nie było urządzenie, To wyglądało jak coś żywego. Przypominało trochę jakby meduzę lub ośmiornicę z tym, że nie miało żadnych macek tylko taki długi oślizły język, którym oplatało moje serce wciskając go w ciało. Czułem, że z tego języka coś wchodzi w głąb serca. Było to bardzo bolesne. W podobny sposób badali moje genitalia i nerki. Najgorsze jednak było to jak całkowicie wyjęli z mojej głowy mózg, który nadal był połączony z moim ciałem układem nerwowym. Wtedy z sufitu wysunęło się dużo takich cienkich wijących się macek, które dotykały całego mojego mózgu, aby całkowicie się z nim połączyć. Kiedy wszystkie znieruchomiały widziałem jak przepływają sygnały elektryczne w całym moim ciele. W pewnej chwili przed moimi oczami zaczęły przelatywać obrazy z całego mojego dotychczasowego życia. To wyglądało tak jak bym oglądał film tylko dużo szybciej. Było tam także wiele różnych obrazów, których nie znałem. Wewnętrznie wiedziałem, że pochodzą one z mojego życia, ale w ogóle nie rozpoznawałem ani miejsc, ani osób, ani żadnych istot, które pojawiały się na tych przelatujących obrazach.  Bardzo dużo czasu poświęcili na badanie moich oczów i języka. Oczów wprawdzie nie wyjmowali  Prześwietlali je dziwnym przyrządem, który emanował różnymi barwami. Moje oczy pod wpływem różnych badań wibrowały, stawały się ciężkie i bardzo naprężone, szczególnie kiedy wpuszczali  w nie jakąś ciecz. Język natomiast badał jakiś organiczny twór. Czułem, że mój język raz był ciepły, raz lodowaty, zdrętwiały, a nawet spuchnięty. Szczególną uwagę poświęcili mojej bliźnie na nodze po złamaniu stawu skokowego. Miejsce blizny podobnie jak serce jakiś organiczny twór owinął oślizłym językiem   i na przemian odczuwałem ciepło i zimno. Trwało to kilka minut. Obcy badali również moją odzież i przedmioty jakie posiadałem. Oglądali je i wkładali do dużego pojemnika z ogromną  ilością kolorowych światełek. Największe poruszenie wywołało na nich krzesiwo, do którego na długim rzemieniu miałem przymocowaną wyrzeźbioną z kości słoniowej głowę Odyna – nordyckiego Boga Wojny.  Obcy  po kolei oglądali ten przedmiot. Odczułem, że bardziej się wtedy komunikowali, a brzęczenie stawało się inne, głośniejsze i bardziej intensywne. Kiedy ekscytowali się tym krzesiwem w pewnej chwili w sali pojawiła się nagle inna istota. Ta wyglądała zupełnie inaczej. Była imponująco wysoka, mierzyła około 2, 5 metra. Jej ciało wydawało się być proporcjonalne, o smukłej budowie, ale jednocześnie silne i muskularne. Prawdopodobnie nie posiadała żadnego kombinezonu. Jej skóra miała niebieskawo-szary odcień, który migotał delikatnie w blasku emanowanego z sufitu i ścian światła  przypominając refleksy na powierzchni wody. Była ona gładka i niezwykle elastyczna. Głowa kosmity była wyjątkowo imponująca. Miała kształt zbliżony do stożka, z szerokimi płetwami po bokach, które były nieco dłuższe od reszty głowy. Te płetwy były porośnięte drobnymi, niewidocznymi na pierwszy rzut oka włoskami, które reagowały na najmniejsze ruchy w powietrzu, pomagając tej istocie w odbieraniu różnych informacji i bodźców z otoczenia. Ze środkowej części głowy wyrastały długie porośnięte cieniutkimi mackami odrosty które wiły się we wszystkie strony. Usta kosmity były wąskie, ale elastyczne, z lekkim połyskiem na powierzchni. Kiedy się poruszały, odsłaniały rzędy drobnych, trójkątnych zębów w dwóch rzędach jeden za drugim. Nie zauważyłem, aby miała nos. Za to pod ustami znajdował się dziwny otwór, który rozszerzał się od pięciu do dwudziestu centymetrów. Nie wiem do czego służył, ale kiedy był całkowicie rozszerzony wtedy widoczne były w jego środku takie ….takie …To było coś takiego jak efekt kiedy wrzuci się kamień do wody i rozchodzą się takie okrągłe fale. W tym właśnie  otworze widziałem takie rozchodzące się fale. Było ich jednak znacznie więcej i rozchodziły się z dużo większą szybkością. Rozchodzące się fale zmieniały wygląd całego pomieszczenia. Miałem wrażenie jakbyśmy nagle przenosili się winne miejsce. W każdym razie było to wszystko bardzo przerażajace. Kiedy tylko ta istota pojawiła się w pomieszczeniu można było odczuć, że to był ktoś ważny ponieważ wszystkie inne odsunęły się na boki, aby zrobić jej miejsce. Ta, która trzymała krzesiwo natychmiast jej  podała pochylając się jak by w ukłonie. Obcy natychmiast zabrał, od niej krzesiwo i podniósł do góry. Okręcił się kilka razy dookoła jak by robił pirueta, pomruczał, dziwnie zawarczał, a następnie figurkę z kości słoniowej włożył do otworu pod swoimi ustami i zniknął z pomieszczenia. Nigdy już go nie widziałem, krzesiwa wraz z figurka także.   Wszystkie urządzenia wokół pomieszczenia wydawały się być skomplikowane i bardzo zaawansowane. Świadczyło o tym dużo różnego rodzaju elementów które z nich wydostawały się od bardzo cieniutkich strun, które same się poruszały do innych narzędzi, które potrafiły powiększać się, zmniejszać lub zmieniać całkowicie kształt.   Wszystkie emitowały delikatne światło i wydawały ciche brzęczenie, jakby pracowały w harmonii z istotami, które nimi manipulowały. Poza tym były inne urządzenia, chociaż trudno powiedzieć czy faktycznie to były urządzenia. Według mojego odczucia były to jakieś żywe organizmy, które potrafiły penetrować wnętrze ciała i różnych organów. W trakcie przeprowadzanego  badania mojej osoby, które w moim odczuciu trwało całe wieki nikt nie komunikował się ze mną.  Podczas gdy jedna grupa istot przeprowadzała bezpośrednie badania, inne wydawały się obserwować wszystko uważnie, komunikując się między sobą jakby analizując każdy szczegół tego co się działo. Ich duże, czarne oczy śledziły każdą czynność jaka była wykonywana. W trakcie tego całego pobytu w tym pomieszczeniu nie odczuwałem żadnej temperatury i miałem wrażenie, że nie oddycham, ale nie miałem uczucia, że brakuje mi powietrza. Chociaż wiele z przeprowadzanych badań było bardzo bolesnych i nieprzyjemnych  w trakcie ich wykonywania i w czasie całego pobytu nie odczuwałem żadnego strachu. Nie potrafię  jednak wytłumaczyć dlaczego. Moje  myśli były wciąż splątane, próbowałem zrozumieć, dlaczego zostałem porwany i co te istoty zamierzają dalej ze mną zrobić. Zastanawiałem się czy to był tylko przypadek, że właśnie mnie porwali.  Czy kiedykolwiek wrócę do swojego domu i odzyskam normalność? Czy przeżyję.

Miałem dużo czasu, aby dobrze przyjrzeć się tym istotom. Miały one ponad dwa metra wysokości. Ich głowy przypominały rybie głowy, ale z takimi długimi sumiastymi potrójnymi wypustkami po bokach. Miały takie wąskie usta, które jednak w ogóle się nie poruszały. Głowy były połączone bezpośrednio z podłużnymi ciałami, z których po bokach znajdowały się po cztery jakby takie odnóża zakończone szczypcami. Czy miały jakieś kończyny przy pomocy, których by się poruszały to  niestety nie wiem bo widziałem. Ale jak ich obserwowałem to poruszali się bardzo zwinnie i płynnie jak by lekko unosili się nad podłożem. Kiedy tak na nich patrzyłem to miałem takie odczucie, że posiadają na sobie coś w rodzaju jakiegoś kombinezonu ponieważ w całości wszystko było w jednym takim szaro- ciemnym, świecącym kolorze. Jeżeli chodzi o pomieszczenie, w którym mnie przytrzymywano  to czasem wydawało mi się, że ma ono kilka metrów, a czasem, że tych metrów to ono ma kilkanaście. Całe pomieszczenie było oświetlone delikatnym światłem emitowanym przez sufit i ściany, które zmieniało kolor. Kiedy badali moje serce i mózg emitowane było światło, którego koloru nigdy w życiu nie widziałem i nie potrafię go do niczego porównać.

Ocknąłem się w lesie. Było ciemno. Czułem, że wszystko bardzo mnie boli i było mi bardzo zimno. Wyjąłem latarkę i stwierdziłem, że jest druga trzydzieści. Fajnie, Paweł pewnie szału dostaje i zamartwia się. Wstałem, ale usiadłem bo bardzo bolało mnie podbrzusze i klatka piersiowa. W pierwszej chwili nie za bardzo wiedziałem co się stało. Po kilku minutach dotarło do mnie co się wydarzyło i co przeżyłem

- Kurwa, ja pierdolę. Porwali mnie obcy. W tej chwili znowu poczułem strach, ale nagle przestałem odczuwać te wszystkie wcześniejsze dolegliwości. Spojrzałem na kompas i ruszyłem w kierunku dworca. Wiedziałem, ze i tak nic o tej porze nie pojedzie, ale kiedy w końcu dotarłem na dworzec poczułem się znacznie bezpieczniej. Na wszelki wypadek podszedłem do kasy. Wybudzona ze snu kasjerka nie była zadowolona. Nawet nie zdążyłem zadać pytania gdy sama powiedziała

- A co tak w niedziele w nocy szwenda się na takim  zadupiu -zapytała

- Jak to w niedziele. Przecież jest czwartek…No właściwie już piątek- stwierdziłem patrząc na zegarek

- I do tego jeszcze pijany – burknęła pod nosem. Niedziela jest. Do domu trzeba wracać, wytrzeźwieć i rano do Kościoła.

Spojrzałem jeszcze raz na zegarek i rzeczywiście datownik wskazywał, że od trzech godzin jest niedziela.

- To… To ja.. Prawie trzy dni???  Nie to nie możliwe…

 

Postanowiłem jak najszybciej skontaktować się z Pawłem. Byłem ciekawy czy widział… Musiał widzieć. ..Przecież światła były bardzo intensywne i z daleka musiały być widoczne

opowiedziałem mu wszystko, co mi się przydarzyło. Byłem pewien, że będzie mi trudno uwierzyć, ale musiałem mu powiedzieć.

Gdy tylko dotarłem do Częstochowy od razu udałem się do Pawła. Gdy tylko opowiedziałem co mi się przydarzyło zaczął się trząś i  był wstrząśnięty. Przez chwilę patrzył na mnie z niedowierzaniem, a potem powiedział:

- Widziałem…Te światła…I te brzęczenie…I te dziwne postacie. Przepraszam stary, ale ja uciekłem bo bardzo się bałem. Musimy zgłosić to komuś, policji, wojsku, komukolwiek.

- Zgłosić i co im powiemy? Że kosmici mnie porwali.  Nikt nam nie uwierzy. Powsadzają nas do wariatkowa.

Paweł westchnął głęboko.

- To prawda. Musimy znaleźć jakiś sposób, żeby to udowodnić. Może jakieś ślady, dowody...

- Gówno! Nic nie będziemy nikomu zgłaszać. Trzeba zapomnieć o tym wszystkim. Ja w każdym razie do niczego się nie przyznam. A gdybyś ty czasem puścił parę z gęby to powiem, że nic nie wiem, a ty coś wymyślasz. Rozumiesz?

- Rozumiem. Chyba masz racje

Pożegnałem się z Pawłem i zacząłem wracać, aby zdążyć do pracy. Spojrzałem na zegarek i  nagle zauważyłem coś na moim nadgarstku. To był dziwny ślad, jakby jakaś blizna, której wcześniej tam nie było. - To... To jest dziwne – pomyślałem. - Skąd się to wzięło? Czy zrobili mi to kosmici, czy blizna powstała przypadkowo? Nie wiedziałem co mam robić, czułem się bardzo roztrzęsiony i zdenerwowany. Postanowiłem, ze jednak do pracy nie pójdę. Szybko pobiegłem do domu. Podniosłem rękę aby dokładniej się przyjrzeć. Blizna była wielkości około jednego centymetra  kształcie koła zębatego. Nie odczuwałem żadnego bólu, ale pod skóra wyczuwałem coś twardego. Chociaż bardzo chciałem wiedzieć co to takiego to postanowiłem, że nikomu nie powiem o tym, nie będę z tym chodził do żadnych lekarzy, ani żadnych przeswietleń robił nie będę. Podjąłem decyzję, że sam postaram się wydłubać to coś żeby zobaczyć co to takiego. Zasłoniłem bliznę rękawem i przyspieszyłem kroku.

Kiedy usiadłem z moją rodziną, usiłując zachować pozory normalności, nie mogłem przestać myśleć o tym, co się wydarzyło. Wciąż miałem w głowie obrazy obcych istot, badających mnie, manipulujących moim ciałem i to jasne, wirujące światło, które wyrwało mnie z rzeczywistości. Nie mogłem się pozbyć uczucia, że to wszystko miało jakieś głębsze znaczenie, że nie mogło to być tylko przypadkowym zdarzeniem. Ale co to mogło oznaczać? I co jeszcze mogło by mi się przydarzyć w przyszłości. Na szczęście moja rodzina jak zwykle najbardziej była zainteresowana swoimi sprawami więc w ogóle nie zwracali na mnie uwagi. Ja natomiast cały czas myślałem o tym co mi się przydarzyło. Różne  pytania krążyły w mojej głowie przez cały dzień i całą noc gdy próbowałem odnaleźć spokój i zrozumienie.

Mijały dni i tygodnie, a ja wciąż nie mogłem dojść do siebie. Z Pawłem przestałem się kolegować, chociaż nie wiem dlaczego. Jakoś tak wspólnie zaczęliśmy się unikać i tak zostało. Często miałem jakieś dziwne dreszcze, doczuwałem lęki a w nocy budziłem się spocony i wystraszony. Dwa razy próbowałem wyciągnąć to coś z mojego nadgarstka przy pomocy skradzionego z gabinetu szkolnej pielęgniarki skalpela. Niestety nie udało mi się to. Za każdym razem kiedy tylko dotknąłem tego czegoś poczułem silny prąd, który przeszywał całe moje ciało, a najbardziej kręgosłup i mózg. Najdziwniejsze było to, że rany, które sobie sam zrobiłem  w ciągu zaledwie kilkunastu minut zagoiły się , a po powstałych moich bliznach nie było ani śladu. Zawsze pozostawała jednak widoczna pierwotna blizna wykonana przez obcych.  Moje życie zmieniło się całkowicie. Często odczuwałem ich to znaczy obcych. Odczuwałem obecność obcych, miałem wrażenie, że jestem przez nich obserwowany. Poza tymi wszystkimi negatywnymi rzeczami jakie mnie spotykały to myślę, że działo się jeszcze cos innego. Coś czego również nie potrafiłem zrozumieć. Dla przykładu przedstawię taka dziwną sytuację. Któregoś dnia zasiedziałem się w jakimś barze i dobrze po północy szedłem pieszo do domu. W pewnym momencie jakaś kilkuosobowa grupa meneli podeszłą do mnie i zaczęła szukać zaczepki. Chcieli papierosa, a następnie pieniędzy. W końcu postanowili mnie pobić. Kiedy jednak ruszyli z pięściami w moją stronę nagle stało się coś czego normalnie nie da się wytłumaczyć. Wszyscy jak jeden odwrócili się i bez słowa odeszli. Takich i podobnych przypadków było więcej. Miałem wrażenie, że obcy mnie w jakiś sposób chronią. Nie wiedziałem czy to dla mnie dobrze, czy może obcy chronią to coś co znajduje się w moim ciele. Po dwóch latach zostałem porwany ponownie. Z jakiegoś powodu obcy nie zapomnieli o mnie. Tym razem wyglądało to jednak zupełnie inaczej. Któregoś wieczora wracałem od znajomych i najnormalniej w świecie w środku miasta na oświetlonej ulicy  zwyczajny o tej porze  krajobraz nocnego nieba został zastąpiony przez blask, który oślepił mnie na moment. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do nagłego światła, zdałem sobie sprawę, że jestem znowu w obcych rękach. Tym razem, nie było mi dane nawet zobaczyć ich statku kosmicznego. Zostałem wprost przeniesiony na pokład, gdzie po chwili rozpoznałem język maszyn i dźwięki obcych komunikatów. Gdy znalazłem się ponownie w ich otoczeniu, towarzyszył mi niepokój, ale także ciekawość. Tym razem było inaczej. Zamiast natychmiastowych badań i eksperymentów, obcy zabrali mnie do przestronnego pomieszczenia wyposażonego w różnego rodzaju przyrządy i urządzenia. Natychmiast tez rozpoznałem istoty, z którymi miałem już w przeszłości kontakt.  Przez coś co przypominało duże szklane okna lub ekrany telewizorów   wyraźnie  widziałem różnego rodzaju galaktyki, gwiazdy planety i wiele innych obiektów kosmicznych, które mijaliśmy z zawrotną prędkością. W tym samym momencie telepatycznie jakiś  glos poinformował mnie, że właśnie odbywam podróż na ich planetę, gdzie postanowili mnie zabrać. Dowiedziałem się również, że przez dwa lata od pierwszego porwania obcy przygotowywali mnie do tej podróży. Dowiedziałem się też, że w moim nadgarstku umieścili specjalne urządzenie, dzięki któremu w trakcie tych dwóch lat dokonali różnego rodzaju zmian w moim organizmie. Było to bardzo dziwne urządzenie. Normalnie zupełnie nie widoczne, ale kiedy tylko pomyślałem, że chce go użyć natychmiast zmieniało całe moje przedramię. W zależności od potrzeb zmieniało kształt i możliwości działania.

 Urządzenie to miało umożliwić mi podróż, a także sam pobyt na ich planecie, a także chronić przed różnymi niebezpieczeństwami.  Nie wytłumaczyli mi żadnych szczegółów, ale gdyby nie dokonali tych zmian to nie przeżył bym takiej podróży, a o pobycie na ich planecie nie było by w ogóle mowy.  Byli obserwatorami, studiującymi ludzkie zachowania i reakcje. Ponadto teraz, gdy byłem na ich statku, wyjaśnili mi, że chcą prowadzić szeroko rozbudowane badania nad ludzką psychiką, świadomością i emocjami, które mogą być dla nich cennym źródłem wiedzy. Powiedziałem, że nie rozumiem. Wtedy jedna z istot wyjaśniła mi mówiąc, że w ludzkiej psychice znajdują się różne  struktury, w których zachodzą  niespotykane w kosmosie procesy mentalne, które wpływają na zachowanie, myślenie, emocje i doświadczenia jednostki. Że jest to koncepcja z zakresu psychologii, która odnosi się do wewnętrznych aspektów funkcjonowania człowieka, a obejmuje myślenie, czyli : procesy poznawcze, takie jak percepcja, zapamiętywanie, uczenie się, rozumowanie i podejmowanie decyzji,  Emocje, czyli subiektywne doznania i reakcje na różne bodźce i sytuacje, takie jak radość, smutek, gniew, strach, zaskoczenie itp., zachowanie, czyli obszar obejmujący działania i reakcje jednostki na otoczenie oraz na własne myśli i emocje. Dalej wyjaśnili mi, że świadomość i emocje to dwa różne aspekty ludzkiego doświadczenia i funkcjonowania, w których Doświadczenia jako ogólny zbiór indywidualnych przeżyć kształtują naszą percepcję świata i nas samych. Powiedzieli, że dla nich jest bardzo istotne to, że ludzka świadomość w szczególny sposób realistycznie, konsekwentnie, logicznie i racjonalnie  trafia w zdolność do postrzegania, rozumienia i odczuwania otaczającego nas świata. Ludzka świadomość  obejmuje zdolność do myślenia, analizowania, planowania i podejmowania decyzji. Jest to świadomość samego siebie, innych ludzi oraz otoczenia. Można ją również rozumieć jako zdolność do refleksji nad własnymi myślami i działaniami. Świadomość obejmuje również percepcję, czyli zdolność do przetwarzania informacji ze świata zewnętrznego i wewnętrznego. Bardzo ważne, żeby nie powiedzieć najważniejsze dla obcych jak stwierdzili są ludzkie emocje, czyli subiektywne doznania związane z różnymi stanami psychicznymi i fizycznymi, które mogą mieć wpływ na zachowanie i działanie jednostki. Emocje ludzkie są zazwyczaj krótkotrwałe i mogą być wywołane przez różne bodźce zewnętrzne lub wewnętrzne. Mogą obejmować uczucia takie jak radość, smutek, gniew, strach czy zaskoczenie. Emocje są również istotne dla procesu podejmowania decyzji, ponieważ mogą wpływać na ludzkie decyzje w najróżniejszych aspektach życia. Tego wszystkiego brakuje obcym i chociaż pod względem techniki i inżynierii przerastają ludzkość o tysiące lat to bez tych wszystkich wydawało by się prostych cech ludzkich życie wielu ras kończy się bezpowrotnie.  

Powiedziałem, że w dalszym ciągu nic z tego nie rozumiem. Jedna z istot natychmiast powiedziała, że postara się, aby mi to wytłumaczyć, chociaż jest to bardzo trudne.

- Widzisz, właśnie to jest niespotykane w całym wszechświecie. Pomimo, że czegoś nie rozumiecie to realizujecie to najlepiej ze wszystkich znanych mi ras. Tylko ludzie posiadają taką cechę, że nawet jak coś jest bardzo ważne lecz gdy  pomimo tego  czegoś nie rozumie to i tak nic się nie dzieje, ani złego, ani dobrego. Ludzie przechodzą nad tym do porządku dziennego i jest ok. Wśród innych ras kiedy cos jest niezrozumiałe to jest to straszna tragedia. W takim przypadku całe narody różnych ras starają się za wszelką cenę zrozumieć, co się dzieje, co prowadzi do chaosu, niepokoju, a nawet destrukcji.  To właśnie wasza zdolność do działania, mimo braku pełnego zrozumienia, jest niezwykle cenna. Ponieważ ludzie są w stanie podejmować działania nawet w obliczu niejasności, są zdolni do ciągłego przystosowywania się i rozwoju. Ta zdolność do akceptacji niepewności i kontynuowania działania może prowadzić do innowacji, odkryć i rozwoju społecznego. Wśród innych ras, które nie mają takiej elastyczności w podejmowaniu działań w obliczu niepewności, brak zrozumienia może prowadzić do paraliżu, konfliktów i stagnacji. Dlatego wasza cecha, którą uważacie za naturalną, jest dla naszego społeczeństwa czymś niezwykłym i godnym podziwu i niestety nieosiągalnym. Nie potrafimy w żaden sposób przyswoić żadnej z ludzkich cech i zachowań 

Powiedziałem, że zaczynam chyba rozumieć, jakie to może być dla nich wyzwanie, nie zdając sobie sprawy, że nasza zdolność do działania mimo niepełnego zrozumienia może być czymś wyjątkowym w skali kosmosu.

Podczas podróży na ich planetę, opowiedzieli mi o celach ich badań i w  jaki sposób chcą wykorzystać moje doświadczenia w tym procesie. Uspokoili mnie jednocześnie mówiąc, że nie mam się czego bać ponieważ badania i eksperymenty, które będą wykonywać, a które mogą odbyć się tylko na ich planecie nie będą ani bolesne, ani szkodliwe. Wręcz przeciwnie. Ich technologia pozwala na to, aby wyleczyć mnie z wszelkich chorób, które niestety toczyły moje ciało. Oświadczyli, że również naprawią różnie wszelkie niedoskonałości mojego ciała, które wykryli.

Po długiej podróży w trakcie której mogłem swobodnie poruszać się po statku dotarliśmy na ich planetę, którą mógłbym nazwać tylko cudem kosmicznej architektury. Wylądowaliśmy na olbrzymiej platformie, która była otoczona przez niezliczone konstrukcje i maszyny. Kiedy opuściłem statek ku mojemu zdumieniu stwierdziłem, ze jest to niewyobrażalnej wielkości kolos. Miał chyba z pięć kilometrów długości, a może i więcej. Unosił się lekko nad platformą i wyglądał niesamowicie.

Rozejrzałem się dookoła i zdałem sobie sprawę, że jestem daleko poza granicami Ziemi. Poczułem w tym momencie wielki niepokój i przeszywające mnie dreszcze. Moje złe samopoczucie nie było chyba takie bez powodu. Kiedy zapytałem jednego z obcych jak nazywa się ich planeta, jak daleko jest oddalona od ziemi i jak nazywa się ich rasa poczułem, że nagle nie był już tak przyjaźnie do mnie nastawiony. Zamruczał taj jakoś wrogo i odpowiedział

- Nie pora na takie wyznania

Obcy, zawył chrapliwie i zniknął.

Ocknąłem się  w środku miasta, w tym samym miejscu, z którego zostałem porwany. Chciałem zobaczyć która jest godzina i jaka jest data, ale miałem zegarka. Obcy chyba go zabrali, a może sam go gdzieś zgubiłem. Trudno mi powiedzieć. Spojrzałem na nadgarstek i zauważyłem, że obok blizny w kształcie zębatego koła pojawiły się jeszcze dwie jedna w kształcie prostokąta, a druga w kształcie trójkąta. Pośpiesznie dotarłem do domu i stwierdziłem, że od chwili kiedy wyszedłem od znajomych minęło zaledwie dziesięć minut, czyli dokładnie tyle ile zawsze zajmuje mi droga od nich do domu.

Od chwili drugiego porwania przez obcych minęło już dwadzieścia siedem lat. Nigdy więcej nie spotkałem już  żadnego z nich. Nigdy też nie odczuwałem ich obecności lub obserwacji tak jak to działo się po pierwszym porwaniu. Wszystko co działo się w trakcie podróży na planetę obcych i po wylądowaniu dokładnie pamiętam z wyjątkiem badań, które miały być wykonywane, eksperymentów, pobytu na tej planecie i powrotu na ziemie. Tak naprawdę moja pamięć uległa w chwili gdy obcy odwrócił się i odszedł po moich pytania, które mu zadałem.  Ciekawostka jest jeszcze taka, że w czasie tych dwudziestu siedmiu lat nigdy nie zachorowałem i nie odczuwałem żadnych dolegliwości. Często przewidywałem różne wydarzenia, które wielokrotnie uchroniły mnie przed kłopotami. Zauważyłem także, że prawie w ogóle się nie odczuwam zmęczenia niezależnie jaka wykonuje pracę i chyba starzeje się bardzo powoli ponieważ od lat prawie w ogóle się nie zmieniam.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nic nie jest nam obceco ludzkie

  Nic co ludzkie nie jest nam obce Zacznijmy od początku, bo tam zwykle tkwi tajemnica Życie jest nieprzewidywalne, pełne zmian i dram...