Rozmyślania starego Marusa
Pewnego deszczowego dnia w głębokim lesie stary Marus siadł na kamieniu przed swoim szałasem i patrząc gdzieś w dal zaczął głęboko zastanawiać się.
Od wielu lat był naocznym świadkiem tego całego skurwinizmu jaki otaczał go dookoła i był bardzo ciekawy czy tak musi być i dlaczego tak jest. Zastanawiał się co by było gdyby świat był pozbawiony zła. Czy wtedy byłoby to miejsce pełne harmonii, współpracy i wzajemnej życzliwości. Natychmiast na poparcie tej tezy pojawiło mu się kilka cech, jakie mogłyby charakteryzować taki świat. W myślach zaczął je po kolei sobie wyobrażać i rozwijać. Pokój i stabilność, czyli brak konfliktów, wojen i agresji umożliwiłby ludziom życie w spokoju i bezpieczeństwie. Empatia i zrozumienie czyli ludzie byliby bardziej skupieni na zrozumieniu siebie nawzajem, a empatia stałaby się powszechną cechą społeczną. Sprawiedliwość i równość czyli brak zła oznaczałby brak niesprawiedliwości i dyskryminacji. Ludzie traktowaliby się nawzajem z szacunkiem i równością. Odpowiedzialność i ekologiczna poprawność czyli ludzie dbaliby o środowisko naturalne, starając się zachować równowagę ekologiczną dla dobra przyszłych pokoleń. Rozwój duchowy i osobisty czyli ludzie chcieli by więcej czasu poświęcać na rozwój osobisty, duchowy i kulturalny, gdyż nie musieliby poświęcać energii na walkę z negatywnymi wpływami zła. Innowacje i postęp czyli brak konfliktów i negatywnych emocji pozwoliłby na skupienie się na innowacjach i postępie technologicznym, co mogłoby przyczynić się do szybszego rozwoju ludzkości. Współpraca czyli ludzie pracowaliby razem, aby osiągnąć wspólne cele i celebrować sukcesy jako społeczność. Dobre zdrowie psychiczne i fizyczne czyli brak stresu i negatywnych emocji, co przyczyniłoby się do poprawy zdrowia psychicznego i fizycznego ludzi.
Kiedy tak rozmyślał podniósł z ziemi niewielki kamień i ze złością rzucił przed siebie.
- Przecież to niedorzeczne - krzyknął głośno nie wiadomo dlaczego. Przecież i tak nikogo w pobliżu nie było.
Marus wiedział - mało tego był przekonany, że to się nigdy nie uda. Żyjemy w świecie oszczerców – mówił sam do siebie głośno myśląc, kłamców, oszustów i manipulatorów. W świecie strachu, lęku, fałszu i terroru. Na każdym kroku jesteśmy zastraszani, a wywierany wpływ ma nas skutecznie zniewalać aż do granic możliwości. Straszy nas kościół / straszył, kłamał i zabijał od zarania dziejów/, straszą nas rządy, naukowcy, media, radio i telewizja. Jesteśmy karmieni kłamstwem i strachem. Codziennie jesteśmy faszerowani informacjami o katastrofach, kataklizmach, wojnach, wypadkach, morderstwach, chorobach. Grożą nam karą boską, piekłem, wiecznym potępieniem, nieszczęściem oraz tragicznymi wypadkami. Jesteśmy zalewani kłamliwymi informacjami dotyczącymi naszego zdrowia, naszych mocy i możliwości jakie posiadamy. Judaszowe reklamy zachęcają, a często poprzez wywoływanie strachu, paniki i psychozy wymuszają kupno trucizny zwanej lekarstwami na zmyślone choroby i dolegliwości. To wszystko służy zniewoleniu nas dla władzy i bogactwa. Jesteśmy okłamywani od dziecka, żyjemy w kłamstwie i zniewoleniu. Nielicznym udaje się wyzwolić. Ci, którzy nie bacząc na obłudne, fałszywe i zdradzieckie informacje, używając własnego rozumu i logiki zrozumieli w jakim świecie żyją i co tak naprawdę ich otacza. Są to ludzie, którzy poznali prawdę, którzy wiedzą kim jest człowiek, do czego jest zdolny i jakie moce posiada. Rozmyślając tak Marus posmutniał. Wziął bowiem pod uwagę fakty, że tak naprawdę to głupota ludzka, zniewolenie i życie w kłamstwie i jakiejś iluzji wszystkim po prostu odpowiada. No może z wyjątkiem tych nielicznych wyzwolonych. Na poparcie tej prawdy natychmiast przytoczył w myślach takie proste stwierdzenie. Otóż mamy 21 wiek i tak naprawdę nikogo nie dziwią opowieści o Jezusie, Matce Boskiej czy przedstawicielach innych religii. Niezależnie od tego czy ktoś w te istoty wierzy czy też nie to nie obawia się publicznie o nich dyskutować. Zupełnie inaczej sprawa przedstawia się gdyby ktoś zechciał zupełnie poważnie w większym gronie mówić o smokach, olbrzymach, kosmitach czy swoich mocach. Wówczas zastanawia się i z obawy o … No właśnie. Każdy nabiera wtedy wody w usta ponieważ boi się ośmieszenia, uznania za niedorozwiniętego lub psychicznie chorego. Gdyby jednak publicznie zaczął opowiadać o tych rewelacjach z pewnością został by wyśmiany, a jego życie i karierę zawodową zniszczono by bezpowrotnie. Dla przykładu na poparcie tego stwierdzenia Marus wymyślił taki oto sobie przypadek. Gdyby ktoś np. przyszedł do pracy i powiedział, że poprzedniego dnia złamał nogę, ale dzięki swojej mocy w ciągu kilku godzin kość zrosła się i już może bez problemu chodzić, albo, że medytując i stosując afirmację wyrosły mu włosy na łysinie, która już jakiś czas temu mocno go irytowała i dodatkowo pozbył się uporczywego bólu kręgosłupa wyobrażając sobie, że jakieś niewidzialne promieniowane naprawiło uszkodzone kręgi. Gdyby jeszcze dodał, że telepatycznie umówił się z żoną w supermarkecie po pracy to z pewnością spowodował by całkowite zaskoczenie. Nie dość, że nikt nie uwierzył by mu w te historie to z dużym prawdopodobieństwem wszyscy stwierdzili by, że to kretyn, idiota, a w najlepszym wypadku, że powinien niezwłocznie udać się do psychiatry. Ludzie w takie rzeczy nie wierzą i nie dopuszczają żadnej sytuacji, w której człowiek jest zdolny do samoleczenia lub innych zdolności wykorzystując własne moce.
Ludzie nie maja pojęcia jakie siły w nich drzemią. Nie zdaja sobie sprawy z tego, ze jeden człowiek wytwarza tyle energii, która jest w stanie zasilić galaktykę. To dlatego jest tyle kłamstwa i obłudy aby czasem nikt nie zorientował się, że jest sam w stanie decydować o swoim losie w każdej sprawie. To jest właśnie główną przyczyną, że ci wszyscy fałszywi bogowie –złe istoty dokonują różnych manipulacji …wpływają na ludzi, aby bez naszej zgody korzystać z tej energii. Poprzez fałszywe proroctwa, fałszywe akty miłości, obiecanki wiecznej szczęśliwości wykorzystują nas i po prostu okradają. Wskazują drogę do światła i wieczności, ale niestety tylko dla ich dobra.
Tych fałszywych bogów, złych istot jest całkiem sporo, a każda z nich używa innych …aby nas wykorzystać
Natomiast niestety wszyscy ludzie wierzą w to co zostało im przekazane przez rodziców, nauczycieli przedstawicieli religii, naukowców, prasę, radio, telewizję i wszelkiej maści autorytety. Tak na dobrą sprawę w dzisiejszym świecie nie ma z kim porozmawiać o tym, co dla człowieka powinno być najważniejsze czyli o rozwoju duchowym i wykorzystaniu własnego rozumu i drzemiących w nim mocy. Marus popatrzył w niebo i pomyślał, że nie ma się czego dziwić skoro od dziecka wpajane są te wszystkie kłamliwe prawdy i są podtrzymywane przez otaczających nas ludzi. Zaciekawiło go, co by się stało i jak by świat wyglądał gdyby od dziecka uczono w szkołach medytacji, samoleczenia, a przede wszystkim wiary w samego siebie, swoje moce i siły. Czy wtedy świat wyglądał by inaczej. Marus wiedział jednak, że nigdy do takiej sytuacji nie dojdzie ponieważ ludzie to bestie i kłamcy, którzy wymyślają różne teorie, stawiają naukowe tezy i swoje prawdy. Prawdy, które tylko dla nich są wygodne, pomocne w zdobywaniu szacunku, kariery i pieniędzy. Faktyczna prawda jest zupełnie inna. No chociażby sprawa najważniejsza od czego podobno wszystko się zaczęło, a dotycząca wielkiego wybuchu jest stekiem bzdur.
Marus popatrzył w górę rozłożył ręce i roześmiał się głośno.
Prawda przecież jest taka, że nigdy nie było wielkiego wybuchu. Nigdy nie było żadnego początku. Nie było żadnego stworzenia. Wszechświat nigdy nie powstał. To wszystko to wymysły, dziwne i najróżniejsze teorie człowieka. Człowieka, który z jednej strony jest za głupi, aby podejmować się próby odpowiedzi na pytania, których sam nie rozumie. Z drugiej zaś strony to wymysły człowieka, który w swojej arogancji udziela jednak odpowiedzi określając je jako pewnik. Wielki wybuch to tylko teoria naukowa. Jak większość teorii naukowych oparta na domysłach i wizjach szalonych naukowców. Odpowiedzi dotyczących wszechświata, życia lub jego braku we wszechświecie, galaktyk, gwiazdozbiorów, gwiazd czy planet oddalonych o miliardy lat świetlnych są niedorzeczne. Sam fakt spekulowania co stało się kilkanaście lub kilkadziesiąt miliardów lat temu już dokładnie wskazuje, że te wszystkie stwierdzenia wszelkiej maści pseudonaukowców nie przedstawiają żadnej wartości.
Dlaczego Marus zaczął mówić o wielkim wybuchu i wszechświecie? Ano dlatego, że wiara w tego typu przekazy pochodzące przecież od naukowych autorytetów przekłada się na wiarę w inne prawdy, które również pochodzą od autorytetów z dziedziny nauki, zdrowia, kultury czy zdolności człowieka. Trzeba wiedzieć i zdawać sobie sprawę z tego, że te wszystkie przekazy i prawdy naukowców to bezsensowne niedorzeczności, które są szalenie niebezpieczne i niezwykle szkodliwe dla wszystkich ludzi. Należy się trzymać od tego typu prawd jak najdalej. Marus będąc już na pewnym etapie rozwoju doskonale rozumiał dlaczego tak się dzieje i dlaczego świat naukowy, ale także i wszelkiego rodzaju prawdy i doktryny religijne należy traktować z dużą rezerwą. W trakcie jego podróży duchowych, licznych obserwacji i doświadczeń zarówno fizycznych jak i duchowych uzyskał wiedzę, która pozwoliła mu na odnalezienie źródła wiedzy, zdrowia i rozwoju duchowego człowieka.
Marus zaczął w sposób prosty, zrozumiały i logiczny przedstawić prawdy, które świat naukowy i kościelny stanowczo odrzuca.
Pierwszą i zasadniczą sprawą o której krążą różnego rodzaju teorie, a świat naukowy jako pewnik określił datę powstania wszechświata w wyniku tzw. wielkiego wybuchu około 14 miliardów lat temu jest to, że żadnego wielkiego wybuchu nie było.
Wszechświat nigdy nie powstał. To wszystko co nas otacza istniało zawsze i wszędzie. Wszechświat istniał zawsze i zawsze będzie istniał. Człowiek tego nie rozumie i nie jest w stanie zrozumieć jak mógłby powstać wszechświat. Nie jest także w stanie zrozumieć, że wszechświat istnieje od zawsze. To tylko w prostym rozumowaniu człowieka jest zakorzenione, że coś musi powstawać, aby mogło istnieć. To bzdura i zwykła arogancja. To tylko takie ludzkie wyobrażenie oparte na odnoszeniu się do tego co ludzie widzą, obserwują i czego doświadczają tu, na zupełnie nie liczącej się we wszechświecie planecie. Jednej z planet, których ilość we wszechświecie nigdy nie była i nie będzie znana, nie mówiąc już o zbadaniu jakiejkolwiek poza Ziemią przez człowieka. To takie spekulacje bez użycia logiki, rozumu i jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności i uczciwości. Istnieje wiele różnego rodzaju naukowych opracowań, z których jedne twierdzą i przedstawiają dowody, że wszechświat jest nieskończony. Inne zaś udowadniają, że jest on skończony. Są też takie, które twierdzą, że wszechświat od jakiegoś czasu kurczy się, aby w końcu zaniknąć, a inne, że się rozszerza.
Marus przez dłuższą chwilę patrzył przed siebie, po czym wyjął fajkę i zapalił .
Puścił chmurę dymu w powietrze i ponownie się roześmiał. Człowiek to jednak bezmyślna istota, która uważa się za najbardziej inteligentne stworzenie, a niestety nim nie jest. Marus rozbawiony z nieukrywaną kpiną rozmyślał dalej. Oficjalne dane mówią, że człowiek na dzień dzisiejszy wykorzystuje tylko od 8 do 10 % możliwości własnego mózgu, a ciało człowieka nie zostało jeszcze do końca zbadane i kryje mnóstwo tajemnic. Naukowe dane , ale także rządów różnych państw i licznych urzędów statystycznych wskazują, że do chwili obecnej człowiek zbadał jedynie około 3% do 6 % mórz i oceanów, a wiele miejsc na ziemi nie zostało nawet dotkniętych ludzka stopą. Jak więc ta niewiedza własnego podwórka ma się do śmiałych, albo raczej głupawych stwierdzeń, że wszechświat powstał około 14 mld lat temu. Ludzie nie są w stanie określić jakie procesy zachodziły kilka tysięcy lat temu tutaj na ziemi, na której żyją, pracują i mogą prowadzić badania i doświadczenia bez jakichkolwiek ograniczeń. Mało tego nie są w stanie precyzyjnie określić pogody z wyprzedzeniem kilku dni, trzęsienia ziemi, wybuchu wulkanu, sztormu czy powodzi. Nie potrafią odnaleźć źródła wody na pustyni. Za to potrafią z całą pewnością stwierdzić, że woda znajduje się na planetach oddalonych o kilka milionów lat świetlnych od ziemi. Tylko banda kretynów może coś takiego wymyśleć i kretyni mogą w takie przekazy uwierzyć. Sto lat to dla człowieka dużo ponieważ mało kto dożywa takiego wieku. Tysiąc lat można jeszcze jakoś ogarnąć stosując domysły i wyciągając wnioski. Sto tysięcy lat dla umysłu człowieka jest nie do ogarnięcia. Milion lat to już tylko teorie i przypuszczenia. To co działo się miliard lat temu to nawet wybitni autorzy baśni i powieści SF nie potrafili by wymyśleć. Natomiast dokonać stwierdzenia w jaki sposób powstał wszechświat ponad 14 mld lat temu nie mając wiedzy na temat 97 % oceanów na ziemi może tylko ktoś kto jest niespełna rozumu. Poza tym Marusa zawsze zastanawiało dlaczego to powstanie wszechświata miało nastąpić akurat 14 mld lat temu i w jaki sposób to ci wszyscy mądrale wyliczyli. Dlaczego wszechświat nie mógł powstać np. 5 mld, 16 mld, 28 mld, albo 237 mld lat temu. Jak taki marny człowieczek wyliczył, że właśnie 14 mld lat temu nastąpił wieli wybuch. I co to był ten wielki wybuch. Marus sam wielokrotnie zapoznając się z różnymi źródłami w tej materii spostrzegł, że różni naukowcy mają różne teorie i poglądy na ten temat, które różnią się diametralnie. Oficjalna nauka jednak głosi kategorycznie i niepodważalnie, że wszechświat powstał 14 mld lat temu. Marus aż poczerwieniał ze złości gdyż ci pseudonaukowcy nie są w stanie przewidzieć ważnych dla życia niebezpiecznych zdarzeń tu na ziemi, a precyzyjnie określają kiedy nastąpi zderzenie odległych o kilka milionów lat świetlnych galaktyk lub przemijanie mgławic. Potrafią ustalić z całą pewnością kiedy nastąpi wybuch supernowej lub super wulkanu na odległej nieznanej planecie. Wiedza kiedy nastąpi rozbłysk na słońcu. Nie potrafią odpowiedzieć na pytanie co znajduje się pod grubą pokrywą lodową na Antarktydzie, za to precyzyjnie informują o składzie atmosfery na odległych planetach i jakie tam znajdują się złoża i pierwiastki. Marusa zawsze zastanawiało jak te wszystkie przekonujące informacje o odległych planetach, składzie ich atmosfery, gwiazdozbiorach i odległych galaktykach mają się w odniesieniu do tego, że nie wiemy prawie nic na temat naszego, oddalonego o rzut beretem księżyca, a już kompletnie nic nie wiadomo na temat jego niewidocznej strony. Skoro tak naprawdę nie wiemy nic o naszych oceanach, wielu miejscach na ziemi i o nas samych. To jak z taką zwykłą przyzwoitością możemy przekazywać jako pewnik coś o czymś co znajduje się poza zasięgiem naszego wzroku, dotyku i jakiejkolwiek możliwości fizycznego zbadania. Czemu mają służyć te wszystkie dziwne, ale uznane za pełnowartościowe prawdy?
Dzisiejsze teleskopy pozwalają ponoć dostrzec różnego rodzaju obiekty we wszechświecie, które są jak twierdzą naukowcy oddalone od ziemi nawet o miliardy lat świetlnych. Oficjalne źródła wskazują, że najdalej dostrzeżona gwiazda jest oddalona od ziemi o 9 mld lat, a najdalsza galaktyka jaką dostrzeżono znajduje się w odległości 13,5 mld lat świetlnych. Nawet jeżeli przyjmiemy, że to jest prawda to musimy zdawać sobie sprawę z tego, że tych obiektów już dawno nie ma, a przynajmniej w takim stanie w jakim je zaobserwowano. To są obrazy sprzed 9 i 13, 5 miliarda lat temu. Tak długo bowiem docierał obraz tych obiektów do nas, abyśmy mogli je dostrzec. Inną kwestią jest jak długo biegnie obraz z soczewki oka ludzkiego do danego obiektu i z powrotem i co tak naprawdę widzimy. Jak zatem można wysuwać jakiekolwiek twierdzenia w stosunku do czegoś co istniało ileś tam milionów, czy miliardów lat temu i nie mając żadnej wiedzy, ani nawet teorii czy te obiekty nie przeistoczyły się w coś o czym nawet nie mamy pojęcia.
Nie można. Nie wolno zatem twierdzić, że coś tam we wszechświecie jest i w jaki sposób działa lub czegoś z pewnością nie ma. Marus poczuł prawdziwe oburzenie. Az złapał się za głowę.
Odległości i czas są przecież zbyt duże, aby można było ogarnąć rozumem rzeczy, sytuacje i procesy, które istniały mogły istnieć lub nigdy nie miały miejsca. Największą jednak niedorzecznością jaką ludzie się posługują w tych wszystkich badaniach to jest korzystanie z praw które obowiązują tutaj na ziemi. A może w odległych galaktykach prawa znanej nam fizyki, chemii czy matematyki w ogóle nie powinno brać się pod uwagę. Może mają tam zupełnie inne, nie znane człowiekowi reguły i zasady.
Zatem jak pomyślał Marus te wszystkie przekazywane przez naukowców informacje nie tylko dotyczące powstania wszechświata, ale i spraw, które dla ludzi są ważne jak samoleczenie, zdrowie, zagadnienia dotyczące religii oraz innych istotnych informacji dla bezpieczeństwa ludzi są kłamstwem.
Postukał się więc palcami po czole i rozmyślał dalej.
Dumał, dumał i naszła go prosta, ale jakże mądra myśl. Światem dominuje zło. Kiedy jednak zagłębił się w te rozważania stwierdził, że pomimo wszystko istnie też dobro. Nie potrafił tego tak od razu poukładać sobie w głowie gdyż zło i ten otaczający go skurwinizm jest jak plaga, która atakuje wszystko co tylko napotka. Zaczął jeszcze bardziej zastanawiać się i kombinować dochodząc do wniosku, że zło i cierpienie pomimo wszystko często prowadzą do rozwoju, zmiany i głębszego zrozumienia samego siebie i świata. Dlatego też, paradoksalnie, brak zła mógłby prowadzić do pewnego rodzaju stagnacji lub braku rozwoju, albo zupełnego zidiocenia. Wymyślił w końcu i taką prawidłowość.
Można by zatem przyjąć, że zło jest jednak dobre – kombinował dalej
Kiedy ponownie zagłębił się w rozmyślaniach stwierdził, że jednak nie do końca tak jest, że wcale nie jest to wszystko takie proste jak by się wydawało. Zło samo w sobie nie jest dobre – stwierdził. Jest to negatywna siła, która może przynosić cierpienie, zniszczenie i chaos. Jednakże, istnienie zła może prowadzić do pewnych pozytywnych konsekwencji. Zło z pewnością przyczynia się do wielu dobrych cech. Rozwoju osobistego, bo doświadczenie zła może pomóc ludziom w rozwoju empatii, współczucia i siły charakteru. Zrozumienia dobra, bo często doświadczenie negatywnych sytuacji pozwala ludziom docenić dobro i cieszyć się z pozytywnych aspektów życia. Motywacji do zmiany, bo zło może być motywacją do zmiany i poprawy sytuacji, zarówno na poziomie indywidualnym, jak i społecznym. Równowagi, bo istnienie zła może również wprowadzać równowagę w życiu i społeczeństwie, przypominając o konieczności dbania o wartości moralne i etyczne.
Marus znowu zagłębił się w rozmyślaniach i doszedł do wniosku, że pozytywne skutki zła nie wynikają z samego zła jako takiego, ale z reakcji ludzi na nie, ich działaniach mających na celu przeciwdziałanie negatywnym skutkom i wykorzystaniu tych doświadczeń w celu rozwoju osobistego i społecznego.
Bo obecność zarówno dobra, jak i zła jest inherentna dla ludzkiego doświadczenia i funkcjonowania społeczeństw. Oba te elementy stanowią część ludzkiej rzeczywistości i mają wpływ na życie w różnorodny sposób. Przecież zarówno dobro, jak i zło dostarczają ludziom różnorodnych doświadczeń, które kształtują ich rozwój osobisty i społeczny. Obecność dobra i zła daje ludziom możliwość wyboru. Ludzie mają wolność, aby mogli podejmować decyzje i wybierać między dobrem, a złem, co jest istotnym aspektem ludzkiej wolności i autonomii. Istnienie obu sił może przyczynić się do zachowania równowagi w życiu i społeczeństwie.
Marus wyprostował się popatrzył na piękno lasu w ten deszczowy czas i dalej zagłębił się w rozmyślaniach.
Konieczność radzenia sobie zarówno z pozytywnymi, jak i negatywnymi aspektami rzeczywistości pomaga ludziom rozwijać umiejętności radzenia sobie ze złożonością życia. Konfrontacja ze złem może być motywacją do rozwoju moralnego i duchowego. Doświadczenia związane ze złem mogą pomóc ludziom w kształtowaniu wartości, budowaniu empatii i współczucia oraz rozwijaniu zdolności do działania na rzecz dobra. Zło może być motywacją do zmiany i innowacji. Ludzie często reagują na negatywne sytuacje poprzez tworzenie rozwiązań, które mogą przyczynić się do poprawy warunków życia i zmniejszenia cierpienia.
Marus roześmiał się i podsumował. Na świecie niestety musi istnieć zarówno dobro jak i zło.
Musi istnieć taka równowaga. Prawda bowiem jest taka, że mimo iż zło może przynosić cierpienie i negatywne skutki, jego istnienie zawsze prowadzi do pozytywnych konsekwencji i doświadczeń, które są nieodłączną częścią ludzkiego życia i rozwoju.
W praktyce utrzymanie jednak równowagi między dobrem, a złem wymaga współdziałania różnych podmiotów oraz podejmowania świadomych działań na różnych poziomach społecznych i instytucjonalnych. Jednakże, każdy człowiek ma indywidualną rolę do odegrania w dbaniu o dobro i przeciwdziałaniu złu w swoim życiu i społeczności.
Marus pomyślał, że przecież sam doświadczył różnych sytuacji in zdarzeń i doskonale wie z czego to wszystko wynika. Marus wiedział, że za tym wszystkim stoi pojedynczy człowiek od którego tak naprawdę wszystko zależy. To pojedynczy człowiek ma ogromny wpływ na świat wokół siebie. Każde działanie, każde słowo i każda decyzja podejmowana przez jednostkę może mieć znaczący wpływ na utrzymanie równowagi między dobrem, a złem. Każda osoba może wybierać drogę dobra i wspierać pozytywne działania, które przyczyniają się do harmonii społecznej. Poprzez wykazywanie się empatią, szacunkiem i współczuciem, każdy może tworzyć pozytywną atmosferę i inspirować innych do podobnych postaw. Pojedynczy człowiek może aktywnie zaangażować się w działania społeczne, organizacje charytatywne, wolontariat lub inne formy pomocy społecznej, co przyczynia się do poprawy warunków życia i przeciwdziałania złu na świecie. Marus dostrzegł, że pojedynczy człowiek jest tylko małą częścią większego systemu społecznego, jego indywidualne działania i wybory mają ogromne znaczenie i mogą mieć wpływ na równowagę między dobrem a złem. Każdy człowiek ma moc wpływu na świat wokół siebie i to od niego zależy, w jaki sposób wykorzystana zostanie ta moc do tworzenia lepszego świata dla wszystkich.
Niby wszystko to takie proste, wszystko fajne i takie ludzkie. Dlaczego wiec tyle skurwinizmu w tym świecie skoro człowiek potrafi rozróżnić dobro od zła i wie, że zło wyrządza dużo szkody. Marus znowu postukał się palcami po czole i nie mógł tego pojąć. Rozejrzał się dookoła i zastanowił się dlaczego on sam jest szczęśliwy pomimo tego całego hujizmu. Odpowiedź nasunęła mu się natychmiast. Od wielu lat żyje sam, z dala od ludzi. To nie zło czy dobro samo w sobie ma wpływ na to jaki jest świat. To ludzie. Ludzie są odpowiedzialni za to w jaki sposób żyje się na tym świecie. Pomyślał jeszcze chwilę i już wiedział. Wiedział jedną prawdę jaka powoduje ten kurwizm. Ludzie to najgorsze skurwiele, gnidy, pasożyty i najgorsze ścierwa. To wirusy, których nie da się wytępić i na które nie ma żadnego lekarstwa. Bo nawet kiedy potrafią rozróżnić dobro od zła i zdają sobie sprawę z negatywnych konsekwencji złych działań, nie oznacza, że będą podejmować właściwe decyzje. Istnieje wiele czynników, które mogą wpływać na występowanie skurwysyństwa w społeczeństwie, włączając w to: brak edukacji lub toksyczne relacje społeczne, które mogą prowadzić do wzrostu skurwysyństwa. Podstawowy jednak czynnik ludzki to władza, pieniądze i własne cele. To powoduje, że ludzie albo sami czynią okrucieństwo, albo mogą być zmuszeni do najgorszych zachowań przez bogatych skurwieli, rządnych władzy psychopatów, dążących do zniewolenia przedstawicieli różnych religii albo ludzi będących przy władzy, którzy dbają tylko o własne dupy. Brak praworządności, uczciwości i empatii może prowadzić do zachowań skurwysyńskich, ponieważ jednostki nie dbają o zrozumienie i nie zastanawiają się nad skutkami cierpienia, które powodują i cierpienie jakie mogą powodować. Ludzie często dążą do zaspokajania własnych potrzeb i pragnień, nie zważając na konsekwencje dla innych. Chciwość i egoizm zawsze prowadzą do działania w sposób niemoralny, nawet jeśli człowiek zdaje sobie sprawę z negatywnych konsekwencji swoich działań. Ludzie podejmują złe decyzje, ponieważ czują się bezkarni lub nie chcą widzieć konsekwencji swoich działań. Brak surowych sankcji za złe zachowanie z pewnością zachęca ludzi do kontynuowania skurwysyńskich postaw.
Marus pomyślał, że zrozumienie tych czynników przez wszystkich ludzi mogło by pomóc w identyfikacji przyczyn skurwysyństwa w społeczeństwie i opracowaniu strategii zapobiegania mu oraz promowania postaw opartych na empatii, współczuciu, uczciwości i etyce. Jednakże, walka ze skurwysyństwem wymaga kompleksowego podejścia, które uwzględnia zarówno aspekty jednostkowe, jak i społeczne. Może coś by się zmieniło gdyby każdy człowiek, bez wyjątku przez kilka lat sam doświadczył najgorszego traktowania, upodlenia, głodu, upokorzenia, maltretowania i największej niesprawiedliwości. Może później docenił by dobro i obdarzał nim innych. Przecież w świecie, gdzie zło nie istnieje, życie płynie w harmonii i spokoju. Ludzie żyją w równowadze, a ich działania są ukierunkowane na dobro wspólne. Marus wiele przeszedł już w swoim życiu i na swojej skórze sprawdził, że moc pojedynczego człowieka i wybory jakie podejmuje każdego dnia mogą coś zmienić.
Zamyślił się po raz kolejny i przypomniało mu się, że jako młody chłopak był nauczany przez starszych, że istnieje dobro i zło, ale że wybór jest w jego rękach. Od najmłodszych lat uczył się, że każde działanie ma konsekwencje i że nawet w świecie pozbawionym zła, istnieje potrzeba czujności i odpowiedzialności.
Marus tym razem zastanowił się nad swoją przeszłością, nad życiem, którego już szmat czasu minął. Sięgnął pamięcią jak dorastał w społeczności, gdzie pozornie każdy szanował i wspierał każdego. Gdzie mówiło się o dobroci i uczciwości. Gdzie współpraca i empatia były kluczami do ich harmonijnego współżycia. Jednak tak naprawdę to była ściema. Nikt nikogo nie szanował, a każdy dbał tylko o własną dupę. Marus poza teoretycznymi wywodami na temat dobroci nie miał żadnych wartościowych lekcji. Za to bardzo często zdarzały się sytuacje, które sprawiały, że Marus zastanawiał się nad naturą człowieka. Sam musiał rozróżniać dobro od zła i sam musiał podejmować właściwe decyzje. Jego życie nie było łatwe. Wprawdzie miał sytuowaną rodzinę, ale jakoś tak nie było mu po drodze z tą rodziną. Ojciec - ordynator kliniki medycznej nie ukrywał jak wysokie łapówki brał za ratowanie życia najbiedniejszych nawet pacjentów. Marus nie mógł pogodzić się z tym, że ktoś tak mu bliski uzależnia życie człowieka od tego czy stać go na leczenie. Ciągle wypominał ojcu jego niegodne człowieka postępowanie. Matka sędzina Sądu okręgowego nic nie różniła się od ojca. Dla niej sprawiedliwy wyrok polegał na wysokości łapówki jaką otrzymała. Marus również i jej zwracał uwagę, że nie powinna tak postępować. Kiedy wszedł w dorosłość i postanowił coś z tym zrobić spotkał się ze stanowczym sprzeciwem ze strony rodziców, a nawet wrogością. Pewnego dnia dowiedział się, że jeden z pacjentów ojca zmarł ponieważ nie miał odpowiedniej kwoty pieniędzy na łapówkę. To był dla niego szok. W trakcie obiadu wstał nagle i powiedział, że nie będzie siedział przy wspólnym stole z bandytami i mordercami.
- Tak! Jesteś ojciec mordercą. Mordercą Rozumiesz?
Ojciec nie zdążył zareagować kiedy Marus zwrócił się do matki
- A ty jesteś najgorszym bandytą. Można z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jesteś przywódcą bandyckiego świata
Tym razem ojciec wstał i krzyknął.
- Dosyć. Jak śmiesz. Miałeś wszystko, ale już nie dostaniesz niczego. Wynoś się i nigdy nie wracaj.
Nigdy niczego od was nie wziąłem. Wasze pieniądze przesiąknięte są krwią. Gardzę nimi i wami także. Wstyd mi, że jesteście moimi rodzicami. Gardzę wami!!!
- Wynocha! Bo nie ręczę za siebie –ojciec przestał panować nad sobą
- A gdybyś coś kombinował to załatwię ci dwadzieścia lat odsiadki, albo dożywocie - wrzeszczała matka. Wynoś się natychmiast – darła się otwierając drzwi na oścież.
- No właśnie. W tym momencie sami udowodniliście, że jesteście zwykłym łajnem, żądnym tylko władzy i pieniędzy.
Marus nie był wcale zdziwiony takim postepowaniem jego podłych rodziców. Opuścił rodzinny dom i zaczął pracować u gajowego przy wyrębie lasu. A że uczciwie pracował w krótkim czasie otrzymał od lasów państwowych mały kawałek ziemi tuż pod lasem, na którym zbudował skromny domek z bali. Wiódł w nim spokojne i uczciwe życie.
Pewnego dnia, kiedy udał się do miasta po knoty do lampy żywicznej zauważył jak przy jednym ze śmietników szarpie się jakieś stworzenie. Wydawało się ono jak by wyjęte z najgorszych koszmarów. Była to istota pokryta ciemnością, oczami pełnymi złej mocy. Chociaż Marus instynktownie czuł w sobie strach, to jego serce podpowiadało mu, że nawet takie stworzenie może mieć jakąś iskrę dobra w sobie. Nie chcąc poddać się przerażeniu, Marus postanowił zbliżyć się do stwora, podejmując ryzyko, że może to być zagrożenie dla niego i jego społeczności. Gdy zbliżył się, poczuł falę ciemności, ale równocześnie zauważył iskrę światła, która przebijała się przez zasłonę ciemności. To było pierwsze zderzenie Marusa z prawdziwym wyborem – czy zareagować z lękiem i agresją, czy też podejść z otwartością i empatią. W tej chwili Marus zrozumiał, że choć świat jest pozbawiony zła, to wciąż istnieje potrzeba walki o zachowanie równowagi. Jego działanie stało się symbolem indywidualnej odpowiedzialności i decyzji, która mogła wpłynąć na jego życie, a może na całe społeczeństwo.
Wzrok Marusa spotkał się z oczami stworzenia, a w tych oczach dostrzegł coś nieoczekiwanego. Ciekawość i pragnienie zrozumienia.
To był moment przełomowy. Zamiast działać z agresją, Marus postanowił zbudować most porozumienia. Rozpoczął rozmowę ze stworzeniem, próbując zrozumieć jego naturę i motywacje. W trakcie tej rozmowy Marus odkrył, że stworzenie było samotne i zranione przez ludzką ignorancję. Było to odbicie braku zrozumienia i empatii, które czasem występowało nawet w ich doskonałym świecie. Zamiast odrzucać stworzenie, Marus postanowił je zaakceptować i pomóc mu odnaleźć drogę do dobra. Owym stworzeniem okazała się bezdomna kobieta, której wyrzekli się rodzona córka i syn. Nie mogła liczyć na żadne wsparcie. Nie to jednak bolało ją najbardziej. Nie mogła, nie potrafiła zrozumieć dlaczego jej rodzone dzieci wyrzuciły ją z jej domu tylko dlatego, że wstydzili się jej starości, choroby i ułomności starczej. To wydarzenie stało się punktem zwrotnym w życiu Marusa. Zrozumienie, empatia i współpraca stały się jeszcze bardziej wartościowe. Zaczął doceniać znaczenie indywidualnych wyborów i odpowiedzialności za swoje działania. Marus zaopiekował się starą, schorowaną kobietą. Nakarmił ją, ubrał i dał schronienie nad głową oddając jeden pokój w swoim skromnym mieszkaniu, w którym w końcu szczęśliwa dożyła swoich ostatnich dni.
Marus był przekonany, że walka o dobro wymaga od każdego indywidualnych wysiłków i decyzji. To od człowieka zależy, jakie dziedzictwo pozostawi dla przyszłych pokoleń – czy będzie to świat pełen światła i harmonii, czy też pogrążony będzie w ciemności i chaosie.
Marus nie poprzestał na pojedynczym akcie dobroci. Jego spotkanie z bezdomnym stworzeniem stało się bodźcem do dalszych działań, które miały na celu wzmacnianie wspólnoty i promowanie wartości, na których opierał się ich świat. Pracował uczciwie, chociaż bardzo ciężko. Nie miał wiele wydatków, za to chętnie wspierał potrzebujących. Wspomagał schronisko dla bezdomnych zwierząt przekazując zakupioną karmę. Osobiście pracował przy tym schronisku naprawiając budy i budował nowe. Sporo pieniędzy przeznaczał na zabawki i smakołyki dla sierot w pobliskim Domu Dziecka. Był szczęśliwy, że może innych uszczęśliwiać. Świat Marusa był obszarem, gdzie każdy miał szansę odnaleźć swoje miejsce i przyczynić się do wspólnego dobra. Jego życie było dowodem na to, że nawet najmniejsze działania mogą mieć ogromny wpływ na kształtowanie przyszłości, a każda jednostka ma moc sprawczą zmiany.
Dlaczego więc Marus tak negatywnie ocenia ludzi i świat. Dlaczego powiedział kiedyś, że jest mu wstyd, że jest człowiekiem.
I tu odpowiedź wydaje się również prosta. Życie Marusa samo najlepiej potrafi udzielić odpowiedzi. Chociaż był pełen dobroci, uczciwości i empatii. Nigdy nie zrobił nikomu żadnej krzywdy. Pomagał innym, nie dbając o własne dobra i wygody i nigdy nie godził się na najmniejsze nawet zło to świat nie był w stosunku do niego łaskawy. Teraz kiedy był już stary przez jakieś prawne niedoskonałości i niespełnione ambicje jakiegoś urzędasa wyrządzono mu wielką krzywdę. Odebrano mu jego własną ziemie i wyrzucono na zbity pysk. Wybudowany własnoręcznie dom w jednej chwili rozwalono wielkim buldożerem pozostawiając go bez dachu nad głową. Pozbawiono go renty pozostawiono bez środków do życia i jakiejkolwiek opieki. Dlaczego??? Bo tak.
Historia Marusa nie kończy się na jego życiu, ale trwa dalej w sercach tych, których dotknęła. Jego dziedzictwo pozostaje źródłem inspiracji i nadziei dla wszystkich tych, którzy wierzą w siłę ludzkiego dobra i wspólnoty. Ale czy na pewno?
Zacząłem zastanawiać się nad tym wszystkim jeszcze bardziej. Słyszałem wielokrotnie, że miłość i dobro zawsze zwycięża. Wielokrotnie natrafiałem na stwierdzenia, że nawet jeżeli ktoś jest bardzo zły to miłość bezwarunkowa może, a w zasadzie jest jedynym sposobem na spowodowanie dobra. Czy rzeczywiście tak jest? Miałem poważne wątpliwości. Przecież miłość bezwarunkowa oznacza kochanie kogoś bez względu na jego czyny, cechy czy wybory. To uczucie, które nie zależy od warunków ani zasług. W kontekście duchowości mówi się, że taka miłość pochodzi z najwyższego źródła, czyli Boga, Absolutu czy Wszechświata.
Ale jak to się ma do ludzi, którzy popełniają zbrodnie? Czy mamy kochać morderców i bandytów?
Z perspektywy duchowej – tak, ale nie oznacza to akceptacji ich czynów. Można kochać duszę człowieka, widzieć w niej potencjał do wzrostu, ale jednocześnie potępiać jego wybory i działania. To trudne, bo naturalnym odruchem jest osąd i gniew wobec tych, którzy wyrządzają krzywdę. Jednak niektórzy mistrzowie duchowi uczą, że prawdziwa miłość objawia się nawet wobec tych, którzy upadli najniżej – bo oni najbardziej potrzebują światła.
Jeżeli natomiast spojrzę na to z punktu widzenia reinkarnacji i dokonywanych wyborów ścieżki życia to kiedy dusza przed narodzinami wybiera swoją drogę, aby doświadczyć określonych lekcji wszystko nabiera innego wymiaru. Jeśli np. dusza decyduje się na życie mordercy, może to mieć kilka przyczyn. Po pierwsze w odniesieniu do karmy kiedy dusza musi doświadczyć tej roli, aby zrównoważyć energie z poprzednich wcieleń. Po drugie w odniesieniu do lekcji i doświadczeń z poprzednich wcieleń kiedy dusza chce poczuć konsekwencje takiego życia, aby zrozumieć, czym jest cierpienie, skrucha czy odkupienie. Po trzecie w odniesieniu do lekcji dla innych kiedy czasem dusza przyjmuje negatywne role, aby stać się nauczycielami dla innych. Ofiary mogą np. nauczyć się przebaczenia, siły, a społeczeństwo może przejść przez proces oczyszczenia i refleksji. Tu w świecie fizycznym jesteśmy często wstrząśnięci tym, że ktoś został brutalnie zamordowany. Nigdy nie bierzemy jednak pod uwagę, że z dużym prawdopodobieństwem taki właśnie był wybór tej duszy. Być może ta dusza sama świadomie zdecydowała, aby doświadczyć cierpienia i zostać brutalnie zamordowana. Dla większości to absurd i jakaś głupota. Tak jednak myślą ludzie, którzy są mocno zniewoleni i maja pozamykane umysły i nie rozumieją niczego poza zapełnieniem brzucha i doznawaniem doczesnych uciech.
Zatem miłość bezwarunkowa, dobro i zło istnieje czy nam się to podoba czy nie. I nie ma znaczenia czy to akceptujemy czy się z tym nie zgadzamy. Najważniejsze jest, aby zrozumieć te wszystkie zagadnienia. Miłość bezwarunkowa, dobro, zło, wybaczanie, współczucie.
Ogólnie większość ludzi tu w świecie fizycznym jest przekonana, że miłość jest dobra i potrafi przezwyciężyć najgorsze zło. Nawet jeśli sami tego nie czynią to tak wewnętrznie są o tym przekonani.
Marus jednak ciągle się nad tym zastanawia.
To oczywiście bardzo trudna koncepcja, bo zakłada, że nawet najgorsze zło ma jakieś ukryte znaczenie. Niektórzy ludzie sprzeciwiają się tej teorii lub tego w ogóle nie rozumieją, albo nie chcą rozumieć. W każdym razie w takim toku rozumowania może wydać się usprawiedliwianie zbrodni. Jednak w głębokiej duchowości nie chodzi o usprawiedliwienie, ale o zrozumienie większego obrazu. Każde postepowanie i każda decyzja rodzi konsekwencje dobre lub złe. Kochać kogoś bezwarunkowo nie oznacza, że nie ponosi się odpowiedzialności za swoje czyny. Morderca, choćby był kochany, nadal musi odpowiedzieć za to, co zrobił – zarówno w ludzkim wymiarze prawa, jak i na poziomie karmicznym. Miłość bezwarunkowa w tym kontekście oznacza, że nie żywimy nienawiści. Możemy widzieć w takim człowieku zagubioną duszę, która jeszcze nie doszła do prawdy, ale jednocześnie możemy stanąć w obronie ofiar i domagać się sprawiedliwości.
Marus pomyślał, że to niezwykle trudna i wymagająca perspektywa. Stwierdził, że miłość bezwarunkowa jest ideałem, do którego można dążyć, ale nie jest łatwa do osiągnięcia. W obliczu krzywdy naturalną reakcją jest bunt i gniew, a nie miłość. Ale jeśli spojrzymy na to z poziomu duszy, możemy dojść do punktu, gdzie zaczniemy widzieć ludzi jako podróżników w różnych doświadczeniach, a nie tylko ich czyny. Nie oznacza to, że mamy tolerować zło. Można kochać duszę mordercy, ale jednocześnie bronić sprawiedliwości i chronić innych przed jego czynami. To wielka równowaga między duchowym współczuciem, a ludzką odpowiedzialnością. Zawsze jednak należy zastanowić się i przede wszystkim wziąć pod uwagę co dana dusza sobie zaplanowała i czy czasem to nie był jej świadomy wybór być dobrym, złym lub barbarzyńsko zamordowanym.
Kiedy to sobie uświadomimy i zrozumiemy trochę inaczej spojrzymy na otaczający nas świat nie tylko ten fizyczny.
Marus ostatni raz spojrzał na świat, który dzięki niemu miał zmienić się na lepsze. Wiedział, że zrobił wszystko, co mógł, aby przywrócić równowagę. Teraz mógł w końcu trochę odpuścić i bacznie się przyglądać. Nie zniknął, pozostawiając świat bez opieki. W głębi serca wiedział, że gdyby zło znów zaczęło podnosić swoją głowę, gdyby ludzie znów zaczęli cierpieć z powodu niesprawiedliwości ponownie podejmie działania ze zdwojoną siłą Byłe strażnikiem, a strażnik nigdy nie zasypia na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz