Taniec z demonami. Odrodzenie Adama
W małym miasteczku, gdzie każdy znał każdego, mieszkał człowiek imieniem Adam. Był on postacią, która przechodziła przez życie, niezauważana przez wielu innych ludzi, a jednocześnie trudno było przejść obok niego obojętnie. Adam nie miał zbyt wiele zaufania do siebie samego, nie mówiąc już o innych. Jego myśli krążyły wokół przekonania, że jest tylko jednym z wielu, nie wyróżniającym się niczym szczególnym małym człowieczkiem, który od początku do końca ma przesrane. Brakowało mu wiary w siebie i swoje możliwości, co sprawiało, że często odczuwał bezsilność i brak sensu w życiu. Był człowiekiem naiwnym, łatwo poddającym się wpływom innych. Wierzył w obietnice, które słyszał, bez głębszego zastanowienia się nad ich prawdziwą naturą. Zawsze towarzyszyła mu niechęć do innych ludzi. Brak empatii sprawiał, że trudno było mu zrozumieć czyjeś uczucia i potrzeby. W rezultacie jego relacje z innymi były powierzchowne i pełne nieporozumień. Adam codziennie wstawał z przekonaniem, że ten dzień będzie tak samo gówniany jak wszystkie dotąd i zawsze taki był. Marzył wprawdzie o sukcesie, o lepszym życiu, ale nie podejmował żadnych konkretnych kroków, aby te marzenia zrealizować bo był przekonany, że i tak nie spełnią się jego marzenia. Był uwięziony w swoim własnym światku, niezdolny do przełamania rutyny i wyjścia poza swoją strefę komfortu, która i tak nic nie była warta. Adam zawsze był do wszystkich i wszystkiego pesymistycznie nastawiony. Jego spojrzenie na świat było zawsze szare, a nawet w najpiękniejszych chwilach potrafił znaleźć tylko ciemne chmury. Był mistrzem w znajdowaniu negatywnych scenariuszy i widział tylko przeszkody, zamiast możliwości. Z tego powodu, ciągle miał różnego rodzaju kłopoty, problemy i niepowodzenia. Jego pesymizm i brak wiary w siebie sprawiały, że często nie podejmował ryzyka, unikał nowych wyzwań i trudności. To z kolei prowadziło do stagnacji i utraty najmniejszej nawet motywacji. Jego życie było pełne nieudanych prób, niezrealizowanych marzeń i nieporozumień z otoczeniem, które z góry były skazane na niepowodzenie. Brak wiary w siebie sprawiał, że nawet najprostsze zadania wydawały się niemożliwe do wykonania, a każde niepowodzenie tylko potwierdzało jego przekonanie o własnej bezwartościowości. Dlatego Adam przestał mieć jakiekolwiek marzenia. Praktycznie nic go nie interesowało. Wykonywał tylko niezbędne obowiązki w pracy, której i tak nie lubił i która nie dawała mu żadnej satysfakcji. Pracował jedynie dlatego, ze musiał coś jeść, ubrać się i zapłacić czynsz. Wszystko i wszystkich miał w dupie. Mijały dni, miesiące i lata, a on ciągle był sam. Chciał się wprawdzie ożenić i mieć dzieci bo był bardzo samotny, ale gdy tylko o tym pomyślał to stwierdził, że żona to z pewnością będzie jakaś skąpa jędza, do tego brudas i alkoholiczna, a dzieci wyrosną z pewnością na złodziei, kryminalistów i zboczeńców. życie Adama było wiec jednym wielkim pasmem niepowodzeń i ciągłego utrapienia. Był coraz bardziej pogrążony w smutku, poddawał się coraz większemu stresowi, który z każdym dniem jeszcze bardziej go obezwładniał. Jego myśli były jakby uwięzione w ciemnej nicości, a każdy dzień wydawał się być tylko kolejną powtórką poprzedniego, zatopioną w beznadziei. Odczuwał, że jego życie to jedynie bieg bez celu, nieustanna walka z przeciwnościami losu, która nie miała końca. Coraz bardziej tracił kontakt z rzeczywistością. Lęk, a nawet przerażenie jakie odczuwał każdego dnia sprawiał, że jego umysł był jak labirynt, z którego nie mógł znaleźć wyjścia. Czuł się osaczony przez własne myśli, które stały się więzieniem dla jego duszy. Jego życie, które mogło być pełne nadziei i możliwości, stopniowo zamieniało się w mrok samotności i rozpaczy. Beznadzieja i boleść duszy stawały się jego codziennością, a on coraz bardziej tonął w czarnym oceanie własnych emocji, nie mając siły, aby się wydostać. Z dnia na dzień coraz bardziej poddawał się swojej bezsilności, tracąc wiarę w siebie i swoje marzenia. Smutek, lęk i stres stawały się jego stałymi towarzyszami, pogrążając go coraz głębiej w mroku własnego wnętrza.
Pewnego dnia Adam wkurzony na wszystko i wszystkich postanowił, że w końcu musi coś z tym wszystkim zrobić bo jak pomyślał dalej nie da rady tak żyć i nie wytrzyma ani jednego dnia dłużej. Poszedł do fryzjera myśląc po drodze, że i tak gówniano go ostrzyże, kupił nowe buty porządny, drogi garnitur, białą koszule i jedwabny krawat. Wrócił do domu wykąpał się ubrał i staną przed lustrem stwierdzając, że i tak hujowo wygląda. Następnie wyszedł z mieszkania i tramwajem udał się do centrum miasta. Oczywiście pomylił tramwaje i zamiast w centrum być za piętnaście minut trasa zajęła mu prawie dwie godziny. W drogiej restauracji zjadł obiad, który i tak mu nie smakował. Wypił kieliszek najlepszego wina, którym zachłysnął się. Dławił się przez kilka minut ledwie łapiąc powietrze. Po krótkim spacerze poszedł do teatru na spektakl, w trakcie którego zaczęła męczyć go straszna biegunka. Pobyt w teatrze z konieczności musiał się zakończyć. Gdy trochę doszedł do siebie postanowił pospacerować po parku. Przechadzając się wąskimi ścieżkami postanowił podziwiać piękno przyrody. Kiedy z zainteresowaniem przyglądał się sójce, która wiła gniazdo na drzewie poczuł nagle, że coś niedobrego dzieje się z jego nowym garniturem, koszulą i jedwabnym krawatem. Okazało się, ze banda rozwydrzonych bachorów przejeżdżając obok na hulajnogach drąc mordy i wygłupiając się wylała na niego jakiś jogurt, szejk czy inne paskudztwo. Oczywiście Adam pomyślał, ze gnojki zrobiły to specjalnie. Klnąc siarczyście zaczął szukał chusteczki, której niestety nie znalazł ani w kieszeniach spodni, ani garnituru. Zerwał więc trochę liści z drzewa i przy ich użyciu zaczął zdzierać paskudną maź ze swojego ubrania. Niestety rozmazując ją zrobił tylko kilka jeszcze większych plam, które wyglądały obrzydliwie. Mało tego odchodząc pospiesznie z tego feralnego miejsca po zrobieniu kilku kroków wszedł w ogromnej wielkości pisa kupę. Na szczęście wiedział, że tego dnia nikt mu nie zepsuje. Z uśmiechem na twarzy, takim szczerym i prawdziwym, chyba pierwszy raz w jego życiu odwrócił się i głośno powiedział
- Już czas
Po tych słowach wyszedł z parku i skierował się do biurowca, w którym na jedenastym piętrze mieściła się firma zajmująca się produkcja samochodów elektrycznych, w której umówił się na rozmowę z jej prezesem. Wprawdzie wcześniej zastanawiał się czy nie lepiej udać się do firmy znajdującej się na dwudziestym pierwszym piętrze. Była tam siedziba giganta technologicznego, specjalizującego się w projektowaniu, produkcji i sprzedaży elektroniki konsumenckiej, takiej jak smartfony, komputery, tablety oraz oprogramowanie i usługi z nimi związane. Kiedy jednak dokonał rekonesansu z przykrością stwierdził, że niestety znajdują się tam przeszkody techniczne i nie będzie mógł zrealizować tego co zamierzał. Kiedy więc stanął w końcu przed drzwiami prezesa Tesli z uwagą przeczytał nazwę firmy, tytuł i stanowisko osoby, z którą umówił się na spotkanie. Trwało to krótką chwilę po czym zdecydowanie odwrócił się i skierował w głąb korytarza. Doskonale wiedział co robi. Kilka dni wcześniej dokładnie sprawdził również i siedzibę tej formy potwierdzając, że jego plan zadziała. Po dojściu do końca korytarza stanął przed dużą oszkloną ścianą, w której uchylone było niewielkie okno. Podszedł jeszcze bliżej i nie śpiesząc się otworzył okno na oścież. Następnie szybko wspiął się na parapet i …
Gdy Adam stanął na skraju tego betonowego parapetu gotów na skok w otchłań zauważył, że tam na dole niespodziewanie zza rogu biurowca wyłoniła się jakaś ogromna postać jak z koszmaru. Przez sekundę zamarł z wrażenia, usłyszał tuz za sobą chrapliwy przerażający głos:
- Co ty, kurwa, wyprawiasz?! - odezwał się dziwny mężczyzna, który wyglądał jakby zrodzony z mrocznych otchłani jakiejś tajemniczej strefy. Jego oczy migotały jakby odzwierciedlały piekło, z którego przyszedł. Był to starzec z długimi siwymi włosami oraz długą, siwą brodą i krzaczastymi siwymi brwiami, który wyglądał przerażająco. Adam skojarzył, że to ta sama postać, która przed chwilą wyłoniła się tam na dole obok biurowca. Nic z tego nie rozumiał. Przez chwile pomyślał, że to chyba sen. Ale starzec był jak najbardziej prawdziwy. Stał tuż za nim, a jakiś wewnętrzny głos powiedział mu, że z pewnością zna tę postać. To bowiem tajemniczy człowiek z dna najbardziej przerażającego piekła, którego życie było pełne grozy, tajemnic i grzechów. Adam nie bardzo rozumiał i przerażony słuchał jak zahipnotyzowany. Słowa starca brzmiały raz jak szepty z zaświatów, raz jak wrzaski demona, a następnie jak krzyki opamiętania
- Słuchaj mnie, Adamie! Słuchaj uważnie - wrzasnął, nie bacząc na to, czy jego krzyk rozdziera ciszę miasta, czy spokój biurowca
- Nie pozwolę ci skoczyć! Masz jeszcze nadzieję. Masz jeszcze walkę do stoczenia, której ciągle unikasz! Masz jeszcze czas, aby zrobić porządek ze swoim życiem.
Jego głos brzmiał jakby z pogranicza szaleństwa, w którym mieszkały najciemniejsze lęki, strach, smutek i tajemnice. Ale w tym szaleństwie tkwiła iskra, gotowa zapalić płomień nadziei w sercu Adama.
- Nie bądź tchórzem Adamie. Nie bądź tchórzem. Skoczyć każdy głupek potrafi. – kontynuował Barnaba
- Tak dużo problemów pokonałeś, nawet kiedy nie miałeś żadnej wiary. Tyle trudności przezwyciężyłeś, chociaż byłeś przekonany, że i tak ci się to nie uda. Z całych sił stawiałeś się przeciwnością losu, a teraz chcesz skoczyć? Zaprzepaścić to wszystko? – krzyczał
- Nie pozwolę na to! Nie pozwolę! - grzmiał
- Obudź się wreszcie!!! Ocknij!!! Opamiętaj się!!! – starzec tym razem tak bardzo głośno wrzeszczał nad uchem Adama, że ten o mało zawału nie dostał.
- Uwierz w siebie. Mało kto pokonał by tyle przeszkód, które ty pokonałeś. Uwierz w siebie – powiedział już nieco spokojniej
- I pamiętaj! Wiara jest najważniejsza. Najważniejsza
Adam patrzył na starca i nie miał odwagi drgnąć, ani spojrzeć w inną stronę
- Zrozumiałeś Adamie?
- Ja…Adam próbował coś wykrztusić ale słowa więzły mu w gardle
- Zrozumiałeś? – wrzasnął Adam, który, aż podskoczył
- Zrozumiałem
- To zrób w końcu coś ze sobą i zacznij żyć. A teraz wypierdalaj stąd i niech ci nigdy więcej nie przychodzą do głowy takie pomysły – starzec tym razem wydarł się tak głośno, że aż okno samo się zamknęło.
Adam kolejny raz podskoczył ze strachu i gdyby nie zamknięte okno z pewnością spadł by z tej ogromnej wysokości. Stał bez ruchu ogarnięty strachem i niepewnością. Słowa starca wstrząsnęły nim. Były jakby wstępem do jakiegoś mrocznego opowiadania, w którym losy bohaterów były z góry przekreślone, ale nigdy nie do końca przesądzone. Jak zahipnotyzowany powoli zszedł z parapetu, choć w jego umyśle wciąż szalały demony i strach. Gdy w końcu trochę się uspokoił rozejrzał dookoła stwierdził, że nikogo wokół nie ma. W oddali słyszał szum miasta, a powiew wiatru dotykający jego twarzy przypominał mu o życiu, które płynęło wokół niego. Po chwili opuścił głowę, zamykając oczy na moment. W jego wnętrzu toczyła się burza myśli i emocji. Nie wiedział, co myśleć o tym co właśnie się wydarzyło. Nie potrafił zrozumieć kto lub co i dlaczego uchroniło go przed odebraniem sobie życia. Czy to było przypadkowe? Czy może to był jakiś znak? Zastanawiał się i nie potrafił ogarnąć rozumem tego wszystkiego. Wstrząśnięty, ale i zdeterminowany, postanowił, że musi to wszystko przemyśleć. Ale przede wszystkim musiał dociec, co chciał mu powiedzieć ten tajemniczy człowiek. Czy był to tylko szalony starzec, czy może ktoś, kto naprawdę miał coś ważnego do przekazania? A może to był Anioł Stróż lub inny Opiekun Duchowy. Adam miał wątpliwości i wiele pytań bez odpowiedzi.
Zdecydował, że nawet jeżeli nie rozwikła tej zagadki to podejmie działania aby zmienić swoje życie, które na pewno nie będzie już takie jak wcześniej. Być może to był ostatni znak, który miał go prowadzić na właściwą drogę. Nie mógł tego zmarnować. Zebrał w sobie resztki sił i opuścił biurowiec. Przez kilka godzin błąkając się po mieście szukał starca mając nadzieje, że dowie się od niego czegoś jeszcze. Niestety poszukiwania nic nie dały. Tajemniczy starzec zniknął bez śladu. W końcu, pomyślał, że może to było tylko takie nic nie znaczące jednorazowe spotkanie, ale coś w jego sercu natychmiast odrzuciło taką ewentualność. Zarówno jego wylęknione serce jak i umysł były przeświadczone, że to było jednak coś więcej, coś co odmieni dotychczasowe bezsensowe życie Adama
Słowa starca, które zapadły w jego sercu i utkwiły w pamięci były teraz najważniejsze. Pojął, że był teraz zobowiązany do zmiany swojego życia. Musiał uwierzyć, że może odmienić swoje życie. Nie wiedział jeszcze, jak to zrobić, ale to spotkanie z tym dziwnym człowiekiem było pierwszym krokiem na tej nowej drodze.
W trakcie powrotu do domu, Adam zaczął przemyślenia, co powinien teraz zrobić. Było to trudne zadanie, ale teraz miał w sobie iskrę nadziei, której nie czuł od dawna, a w zasadzie nigdy wcześniej. Wprawdzie taniec z demonami w jego duszy jeszcze się nie skończył, ale teraz, wiedząc, że istnieje coś więcej, coś, co przekraczało granice jego własnego rozumu, poczuł, że może stawić czoła tym demonom i odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Tak więc Adam wrócił do swojego małego mieszkania, ale tym razem był zdecydowany, że każdy nowy dzień będzie dla niego szansą na odrodzenie się. Może to zabierze trochę czasu, ale teraz wiedział, że ma w sobie siłę, by to zrobić. Zamykając oczy, obiecał sobie, że już nigdy nie odpuści. Oto nadszedł czas, aby wyrwać się z mroku, który go otaczał i zacząć tańczyć z demonami, nie jako ich więzień, ale jako ich mistrz. Odrodzenie Adama właśnie się zaczęło.
W kolejnych tygodniach i miesiącach Adam podjął wiele wysiłków, aby odmienić swoje życie. Zaczął od małych kroków, ale każdy z nich był krokiem w dobrym kierunku. Zmienił swoje nawyki żywieniowe, zaczął regularnie uprawiać sport, a przede wszystkim, co dziwne zaczął mieć różne zainteresowania. To wszystko pomagało mu w walce ze stresem i poprawą samopoczucia. Zauważył, że aktywność fizyczna jak codzienne spacery i coraz to większe zainteresowania pomagały mu w opanowaniu negatywnych myśli, stresu, lęku. To wszystko wprowadziło do jego życia pozytywną energię. Poza tym Adam zaczął dbać o swoje relacje z ludźmi. Zrozumiał, że potrzebuje wsparcia innych i że izolowanie się od świata tylko pogłębiało jego problemy. Zaczął otwierać się na rozmowy z różnymi osobami i rodziną, szukając wsparcia i rady. Przestał ich oceniać, pouczać i nienawidzić. Z czasem odkrył, że dzielenie się swoimi problemami z innymi pomagało mu spojrzeć na nie z innej perspektywy i znaleźć rozwiązania, których sam by nie dostrzegł. W miarę jak Adam coraz bardziej angażował się w zmianę swojego życia, zaczął dostrzegać pozytywne zmiany w swoim nastawieniu do ludzi, których kiedyś nienawidził i problemów, które kiedyś w jego rozumowaniu były nie do rozwiązania. Nauczył się, aby nigdy nie skazywać z góry swoich decyzji, planów czy marzeń na niepowodzenie twierdząc, że na pewno to się nie uda, nie warto lub że wszystko będzie do dupy. Zdobywał coraz większą pewność i wiarę w siebie. Z każdym dniem stawał się silniejszy psychicznie i bardziej odporny na trudności, które kiedyś napotykał na swojej drodze. Nie wszystko szło jednak gładko. Były momenty zwątpienia i upadku, ale Adam nauczył się je pokonywać i nie poddawać się. Z każdym niepowodzeniem stawał się silniejszy, zdeterminowany i bardziej odważny, aby kontynuować walkę o lepsze życie. W końcu, po wielu miesiącach ciężkiej pracy i samodoskonalenia Adam osiągnął punkt, w którym poczuł, że odzyskał kontrolę nad swoim życiem. Był szczęśliwszy i bardziej spełniony niż kiedykolwiek wcześniej. Odkrył, że życie może być piękne i jest pełne możliwości, jeśli tylko podejmuje się wysiłek, by je zmienić. Dla niego taniec z demonami nie był już walką o przetrwanie, ale drogą do własnego odrodzenia. Stał się mistrzem własnego losu, gotowym na nowe wyzwania i przygody, które czekały na niego w przyszłości.
W końcu Adam, który od zawsze czuł się uwięziony w mroku własnego wnętrza, odnalazł w sobie światło, które prowadziło go do nowego, lepszego życia. Kiedyś Adam, mieszkaniec małego miasteczka, był człowiekiem pogrążonym w ciemnościach własnego wnętrza i otaczającego go świata. Jego życie było pasmem niepowodzeń, a każdy dzień przynosił tylko coraz to większą beznadzieję i rozpacz. Jednak pewnego dnia, gdy stanął na skraju betonowego parapetu, gotów na desperacki krok, spotkał tajemniczego starca z siwą brodą. To spotkanie było punktem zwrotnym w jego życiu.
Starzec wydawał się być postacią z innego świata, przypominającą demona z piekielnych opowieści. Ale jego słowa, choć chrapliwe i przerażające, miały w sobie iskrę nadziei. Przekonały Adama, że nadal istnieje szansa na zmianę, że nadal może walczyć o swoje życie.
Ten starzec z siwą brodą to tak naprawdę był żadnym starcem. To był sam Adam, ten wewnętrzny, silny, mający wiarę i wierzący w siebie i swoje moce. To ten Adam który każdego dnia podejmował walkę sam ze sobą. To ten Adam, który w końcu podjął ostatnią próbę ratunku.
Bo prawda jest taka i Adam to w końcu zrozumiał, że każdy człowiek może liczyć tylko na siebie i sam powinien rozwiązywać swoje problemy. Nikt za nikogo nie załatwi żadnych spraw, a w szczególności spraw związanych z lękiem, strachem stresem, czy negatywnym postrzeganiem świata. Samemu trzeba stawiać czoła przeciwnością losu i własnym demonom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz