Cuda dnia codziennego
Z innych, trudnych do wyjaśnienia zdarzeń są przypadki, w których odnajdywałem zagubione przez mnie lub żonę wartościowe rzeczy. Pierwszy raz kiedy byliśmy w Wiśle. W trakcie zwiedzania i spacerów po okolicy Wisły moja żona w pewnej chwili zauważyła, że zgubiła złotą bransoletkę, która jak stwierdziła pewnie jej się odpięła. Kosztowała sporo pieniędzy i żonie bardzo żal było tej straty, z która pogodziła się twierdząc, że na przy takim natłoku ludzi na pewno ktoś ją już znalazł i przepadła bezpowrotnie. Ja jednak postanowiłem poszukać, gdyż coś mi podpowiadało, że znajdę ją. W ogóle nie brałem pod uwagę, że w Wiśle było mnóstwo ludzi, którzy spacerowali, zwiedzali, i kręcili się tam i z powrotem. Ja wierzyłem, że bransoletkę znajdę. Po kilkunastu minutach poszukiwań znalazłem bransoletkę i to w miejscu, gdzie chodzi najwięcej ludzi. Otóż leżała na przejściu dla pieszych. Była wprawdzie trochę pokiereszowana gdyż przejechało po niej kilka samochodów, ale bransoletka została odzyskana. Innym razem kiedy robiłem zakupy w jednym z dużych marketów w Katowicach po zapłaceniu za dokonane zakupy po upływie około czterdziestu minut zorientowałem się, że nie mam przy sobie saszetki. Wcześniej nosiłem torbę przewieszoną przez ramię, a tego dnia wyjątkowo zabrałem saszetkę i to spowodowało, że gdzieś ją zostawiłem. W saszetce miałem wszystkie ważne dokumenty jak dowód osobisty, prawo jazdy, karta bankomatowa, dwie ważne legitymacje, dowód rejestracyjny samochodu i sporo pieniędzy. Były też klucze od mieszkania i samochodu. Kiedy zauważyłem, że nie mam saszetki zacząłem jej szukać. Żona była pełna obaw, że mogę jej już nie odzyskać. Ja nic się nie odzywałem. Wszedłem do jednego ze sklepów w którym dokonywałem zakupów i po chwili już z daleka zauważyłem, że moja saszetka leży na półce bezpośrednio przy kasie. Po sprawdzeniu nie stwierdziłem, żeby cokolwiek zginęło. Kolejnym razem kiedy byliśmy na mieście moja żona w pewnej chwili zorientowała się, że zgubiła telefon. Był to drogi telefon i wyjątkowy, gdyż ten model, z takim kolorem jaki żona chciała był dostępny tylko na zamówienie i można go było odebrać osobiście w Krakowie. Również i w tym przypadku znalazłem zgubiony telefon, który leżał przy samochodzie. Jeszcze inny przypadek, również można powiedzieć niewiarygodny. Razem z moim kolega z pracy – starszym panem udaliśmy się do Marketu , aby dokonać zakupów. Były to poważniejsze zakupy jak odkurzacz przemysłowy, środki czystości i różnego rodzaju akcesoria służące do utrzymania czystości. Po dojechaniu na parking ja chciałem jeszcze przygotować miejsce w bagażniku , a kolega poszedł po wózek. Spotkaliśmy się w sklepie. Ponad godzinę spędziliśmy na zakupach. Kiedy podeszliśmy do kasy Kolega zbladł. Okazało się że zgubił saszetkę. Miał w niej bardzo dużo pieniędzy i wszystkie ważne dokumenty, również służbowe. Było też coś gorszego. Otóż w saszetce miał swoją kartę bankomatową z przyklejonym pinem, bo poprzedniego dnia odebrał nową kartę i jeszcze pinu nie zapamiętał. Oczywiście były tam klucze z domu i samochodu. Wróciliśmy do sklepu i zaczęliśmy szukać saszetki. Kolega niestety nie mógł sobie przypomnieć czy ją gdzieś odkładał w trakcie zakupów. Pamiętał jedynie, że na pewno wchodził z nią do sklepu. Poszukiwania niestety nic nie dawały. W pewnej chwili coś mi podpowiedziało aby sprawdzić w jednym miejscu. Powiedziałem koledze aby jeszcze szukał, a ja za chwilę przyjdę. Szybkim krokiem wyszedłem ze sklepu i poszedłem na parking do wózkowni. Gdy tylko podszedłem od razu zauważyłem saszetkę w jednym z wózków. To bardzo dziwne, bo naprawdę było dużo ludzi i upłynęło dużo czasu ponad dwie godziny i saszetki nikt nie zabrał. Z saszetki nic nie zginęło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz