20 lipca 2025

Szpieg

 

Szpieg

Deszcz padał od tygodni, a niebo było wciąż szare i zamglone. Nad hałdami unosiły się drony Xarnai, obserwujące ludzi jak bydło, które kiedyś oni sami hodowali. Obcy opanowali całą planetę w niespełna dwa tygodnie. Całkowite zniewolenie nastąpiło w kolejnych trzech tygodniach. Już w 2092 roku coś było nie tak. Rządy na całym świecie nieudolnie próbowały ostrzegać ludzi, ale nie wiadomo dlaczego nie zrobiły tego. Może bali się ogólnoświatowej paniki. Może…W każdym razie atak nastąpił nagle i niespodziewanie. Pierwsze sygnały wskazywały na coś nienaturalnego. Xarnai nie byli typowymi najeźdźcami — nie niszczyli, nie bombardowali. Przylecieli cicho, z chorobliwą precyzją, jakby od dawna znali Ziemię i jej słabości. Nie wiadomo było, czy są biologiczni, czy syntetyczni. Wszystko wskazywało na coś pomiędzy. Ciała mieli pokryte czymś w rodzaju organicznej zbroi, a ich systemy komunikacji przypominały sieć neuronową połączoną z AI. Według niektórych analiz, nie byli nowym gatunkiem, ale czymś zdegradowanym, pozostałością po cywilizacji, która próbowała przedłużyć życie przez integrację z technologią i zapomniała, jak się od niej odłączyć.

Teraz  to ludzie byli hodowani,  selekcjonowani, znakowani, transportowani. Traktowano ich jak dojne krowy tylko, że zamiast mleka pobierano od nich szpik kostny. Grupa krwi 0 Rh- stała się wyrokiem śmierci. Tylko ci nadawali się do uratowania ich gatunku.

Rysiek Kazimierski, 53- letni, były elektryk z kopalni „Wieczorek” i elektronik z zamiłowania mieszkał w rozpadającym się familoku przy ul. Gnieźnieńskiej na Bytkowie. Od miesięcy udawał, że nie istnieje. Unikał skanów, patroli i ludzi. Miał jedną przewagę. Znał miasto od podziemi, od starych szybowych chodników, dawno nieużywanych wyrobisk kopalnianych i tuneli z instalacjami kablowymi, które sam kiedyś naprawiał. Nie szukał walki. Ale pewnej nocy pod jego domem zatrzymał się patrol Xarnai. Drony zlokalizowały nielegalny cień termiczny. Jego cień. Miał godzinę, może dwie, aby zniknąć. Uciekł przez piwnicę, tunelem, który sam przed laty odgrzebał. I wtedy, w ciemnościach dawnego kanału kablowego, natrafił na ciało. To był młody chłopak. Nie żył. Miał wszczep z zakodowanym ID Xarnai. Nie człowieka, ale pośrednika. Rysiek od razu zauważył ten hip, który rozpoznał bezbłędnie. Widział takie już wielokrotnie. Dlatego teraz patrząc na trupa wiedział, że  był to człowiek, który pracował dla nich.  Żył pod ich parasolem ochronnym, służył jako tłumacz, informator, czasem łowca. Miał specjalne urządzenie, przypięte do karku, taki neuroprzełącznik, pozwalający na ograniczoną integrację z systemami Xarnai. Rysiek, nie zastanawiał się ani  chwili i od razu je zabrał.

Przez kolejne tygodnie uczył się, jak to działa. Nie miał pomocy. Korzystał z porzuconych terminali, starych plików, notatek z dawnych lat. Naprawiał i modyfikował sprzęt. Przypadkiem odkrył, że przełącznik pozwala nie tylko kontaktować się z Xarnai, ale też podsłuchiwać lokalne sygnały przesyłane przez ich drony. Wprawdzie zasięg był ograniczony, a dane chaotyczne, ale to wystarczało. Dzięki temu i niewielkiej modyfikacji  poznał pierwszy raz plan łapanki na Ligocie. Dzień wcześniej przekazał ostrzeżenie przez megafon podłączony do starego nadajnika tramwajowego. Obcy nie wiedzieli, kto  ostrzegł tych ludzi, ale dziesiątki osób uciekło.

To spowodowało, że Rysiek poczuł, że może zrobić coś więcej, coś dobrego. Zaczął działać z ukrycia. Wszczep, który samodzielnie wykonał wykorzystując chip ze znalezionego  trupa pozwalał mu zbliżać się do Xarnai, a przede wszystkim do ich sieci. Uruchomił też własną, prowizoryczną sieć komunikacyjną, opartą na modulowanym szumie radiowym z dawno wyłączonych anten komórkowych. Ludzie szybko zorientowali się, że ktoś im pomaga. Zaczęli mówić o „Duchu z Bytkowa”. Nie wiedzieli, kto to jest, ale wiedzieli, że ktoś ich skutecznie ostrzega.  I najważniejsze, nie prosi o nic w zamian.

Rysiek coraz bardziej oddawał się sprawie. Urządzenia, które wydobył ze znalezionych szczątków pozwalały mu bezkarnie poruszać się po obszarach, na których przebywali Obcy. Kiedyś  udało mu się nawet zmylić duży transport do punktu poboru szpiku, kiedy przekierował dron na fałszywe współrzędne, a uwięzionych ludzi udało mu się uwolnić i ocalić.  Zginęły trzy androidy strażnicze i zniszczeniu uległy urządzenia do pobierania szpiku.  Xarnai nie rozumieli, jak ktoś mógł obejść ich system i dokonać takich zniszczeń. Nie wiedzieli, że to  nie był jakiś przebiegły haker z przeszłości. To był zwykły, były elektryk z kopalni i elektronik z zamiłowania.  Któregoś dnia  nasłuchując transmisji Rysiek odkrył coś więcej. Szpik 0 Rh- był dla Xarnai nie tylko „paliwem biologicznym”. Zawierał elementy, których ich własna genetyka nie była już w stanie wyprodukować, czyli  enzymy naprawiające ich degenerujące się komórki. Ale  zauważył coś innego, coś co mogło mieć większe znaczenie. Otóż  z czasem, organizmy Xarnai zaczynały się buntować przeciwko temu ludzkiemu szpikowi. Powoli. Immunologicznie.

To był klucz. Nikt o tym nie wiedział. Rysiek nie tylko podejrzewał — był pewien. To mogła być najdoskonalsza broń.” Przez kilka tygodni szukał odpowiedniej osoby, której po pierwsze mógł zaufać, a po drugie która miała by odpowiednie kwalifikacje i chęć, aby podjąć się wraz z nim odpowiednich działań. Nie było to łatwe, ale w końcu znalazł genetyka, któremu Xarnai zabrali żonę i syna. Piotrek, bo tak miał na imię bardzo chętnie się zgodził na współpracę. Poznali się przypadkiem, w ruinach dawnej przychodni na Koszutce, gdzie Rysiek szukał starych zapasów medycznych. Piotrek ukrywał się tam od miesięcy, żyjąc o wodzie i konserwach z oczami pustymi od traumy. Gdy Rysiek wpadł do środka z latarką i łomem, tamten nie rzucił się z nożem ani nie uciekał. Po prostu zapytał:


— Też już nie masz nikogo?


Wtedy Rysiek zrozumiał, że ma przed sobą kogoś złamanego, ale niepokonanego. Przez kilka dni mieszkali razem w opuszczonym schronie. Rozmawiali, milczeli, czasem wspólnie nasłuchiwali dronów. Piotrek zobaczył, że Rysiek nie gra bohatera. Że robi, co trzeba  i tyle. Dlatego mu zaufał. Był zdeterminowany, pełen wrogości i zemsty i nie zależało mu już na niczym innym jak tylko na tym aby zaszkodzić Xarnaim. Wspólnie z Ryśkiem zaczął odnajdywć ludzi, którzy mieli poszukiwaną przez obcych grupę krwi. Ale nie po to, aby ich wydać  tylko aby pobrać fragmenty materiału i go odpowiednio  zmodyfikować.

W jednej ze sztolni zbudowali prymitywne laboratorium. Piotrek modyfikował białka tak, aby zachowywały się jak wolno działająca trucizna, niegroźna dla człowieka, ale zabójcza dla Xarnai po dłuższej ekspozycji. Postawił wszystko na jedną kartę. Dla niego było już obojętne co się z nim stanie. Przekazał odpowiednie dyspozycje Ryśkowi i kilka tysięcy próbek  Wstrzyknął sobie jedną z nich, a potem pozwolił się złapać.

Xarnai nie wiedzieli, co się dzieje. Najpierw choroba, potem utrata kontroli nad niektórymi jednostkami. Obcy zaczęli padać. Przetransportowali Ryśka na orbitę,  na  statek matkę. Chcieli zbadać, ustalić kto za tym wszystkim stoi. Ale w trakcie lotu doszło do zakażenia całej jednostki. Statek rozbił się gdzieś w lasach rudzkich. Zanim do tego doszło, systemy pokładowe statku-matki zaczęły rejestrować niepokojące anomalie. Xarnai, dotąd bezbłędni, zaczęli się gubić we własnych procedurach . Ich neuroalgorytmy wariowały, a część jednostek zaczęła atakować siebie nawzajem. Na jednym z terminali odtworzyli nagranie z neuroprzełącznika, który znaleźli przy Ryszku. Był tam tylko jego głos, cichy i spokojny:

— Nie jestem wojownikiem. Jestem tylko elektrykiem z Bytkowa. Ale wybraliście złą planetę.

To były ostatnie słowa, jakie zarejestrował ich system. Chwilę później wewnętrzne zabezpieczenia zawiodły, a komora medyczna, w której przetrzymywano Piotrka, zamieniła się w biologiczne epicentrum. Zainfekowani Xarnai próbowali uciec, ale infekcja była już w ich organizmach.

Ciała Ryśka nigdy nie odnaleziono.

Ale kilka tygodni później w Katowicach, na Bytkowie, pod starym słupem energetycznym, zawisł transparent z jednym słowem:

„Rysiek –nasz szpieg z Bytkowa”

I ludzie wiedzieli, że ich wygrana to teraz tylko kwestia czasu.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stół, pies i zakrwawiona ręka

  Stół, pies i zakrwawiona ręka Miasto miało smak czerwcowego popołudnia — ciepły, leniwy, przesycony zapachem kurzu i smażonego mięsa. ...