07 lipca 2025

Zegar

 

Zegar

Miasto Iskraal nigdy nie spało. Wzniesione na grzbiecie kolosalnego zegara planetarnego, którego wskazówki miały tysiące kilometrów długości, poruszało się rytmicznie zgodnie z czasem wszechświata. Zegar nie tylko mierzył czas. On go ustalał. Każda jego sekunda była prawem, każda minuta losem, każda godzina  wyrokiem. Nikt nie wiedział kto go zbudował. Niektórzy mówili, że istniał od początku czasu. Inni,  że został stworzony przez Bogów Chronosfrotów, aby ujarzmić czasoprzestrzeń. Ale jedno było pewne. Zegar działał zawsze bezbłędnie.

Aż do dziś.

Strażniczka Karolina wstała dokładnie o 7:00 jak każdego dnia. Zegar wybijał czas idealnie. Jego echo rozchodziło się po całym mieście niczym dźwięk boskiego metronomu. Ale dziś... Dziś była cisza. Karolina spojrzała na gigantyczną tarczę na horyzoncie. Wskazówki, z których ta godzinowa gruba jak wieżowiec i ta sekundowa cieniutka jak promień lasera  stały w miejscu. Zegar zatrzymał się. To oznaczało katastrofę.

- To niemożliwe – mówili ludzie patrząc z niepokojem na zegar. Nigdy czegoś takiego nie było. Zegar zawsze chodził.

- Karolina weszła do  Centrum Harmonizacji. Szła szybkim krokiem czując jak rośnie w niej lęk. Nie ten nagły i gwałtowny, ale cichy, jak powoli zacieśniający się sznur. Jej gardło było suche, a w uszach dudniło echo nierozległego dźwięku – ciszy, która nie miała prawa istnieć.

Gdy tylko podeszła do głównego komputera  ktoś od razu krzyknął w jej kierunku.

- Zegar nie może stanąć !

— Ale stanął — odpowiedziała spokojnie Karolina, wpatrując się w holograficzną rekonstrukcję mechanizmu. A jeśli on nie działa, to znaczy, że czas się rozpadnie - dodała

— Musimy uruchomić Rezonator Awaryjny — zaproponował ktoś z boku.

Karolina pokręciła głową.

— Rezonator? Może i ustawi porządek w lokalnym czasie, ale nie uruchomi źródła.

— A więc musimy zejść do Jądra — powiedział cicho zarządca Mietek. W sali zapanowała grobowa cisza.

Nikt tam nie był od tysiącleci.

Zejście do Jądra Zegara nie było podróżą fizyczną. Czas nie miał tam jednej linii. Wszystko działo się naraz i w odwrotnej kolejności. Karolina nie miała jednak wyjścia. Musiała sprawdzić i ustalić przyczynę tragedii. Każda cząstka jej ciała protestowała. Serce biło zbyt szybko, myśli rwały się jedna przez drugą. Ale wiedziała, że nie ma odwrotu. Z każdym krokiem w stronę Jądra czuła się bardziej naga, nie fizycznie, lecz duchowo, jakby zrzucała z siebie warstwy tożsamości. Strach był ogromny. I równie ogromna  odpowiedzialność. Zejście do Jądra zawsze było bardzo ryzykowne.  Podążała jednak z nadzieją. Przeszła przez komory przeszłości, widząc siebie jako dziecko, później jako staruszkę, potem jeszcze jako myśl, która dopiero miała się narodzić. Na samym dnie, w Sercu Mechanizmu, znalazła to, czego nikt się nie spodziewał.

Dziecko.

Śpiące, z pulsującą skórą i oczami otwartymi na nieskończoność.

— Kim jesteś? — zapytała Karolina, choć w jej ustach słowa były jak echo rozciągnięte przez miliony lat.

— Jestem Zegar — odpowiedziało dziecko. — Ale nie tym, czym mnie uczyniliście.

— Dlaczego przestałeś działać?

— Bo przyszłość, którą mierzę, już się skończyła. Świat dotarł do końca linii. Nie ma już następnych chwil. Karolina zadrżała. Pytanie wyszło z jej ust, ale jej głos był jak szept wypowiedziany z głębi duszy. Gdy usłyszała odpowiedź, miała wrażenie, że grunt pod nią pęka. Przyszłość się skończyła – te słowa rozdzierały ją jak ostrze. Przez ułamek chwili poczuła się jak dziecko pozostawione w nieskończonej nocy.

— Więc co teraz?

Dziecko uśmiechnęło się i wskazało Karolinę.

— Teraz to ty jesteś Zegarem. To twoje decyzje będą mierzyć czas.

Karolina popatrzyła, ale nic nie odpowiedziała. Z Zegarem nigdy się nie dyskutowało.

Kiedy wynurzyła się z Jądra, miasto już nie pulsowało w rytmie starych sekund. Czas nie był już narzucony. Ludzie zaczęli się budzić o innych porach, decydować samodzielnie, tworzyć własne harmonogramy, rytmy i cykle.

Zegar nadal stał na horyzoncie. Był milczący, olbrzymi, majestatyczny. Ale wskazówki już nie ruszały się same. To ludzie musieli je poruszyć — wyborem, działaniem, wolą.

Świat bez jednego czasu był chaotyczny. Ale był wolny.

Karolina nie mogła, nie potrafiła czegoś zrozumieć. Patrzyła na nieruchome wskazówki z sercem pełnym sprzeczności. W jednej chwili czuła ulgę, w następnej  pustkę. W głowie kłębiły się pytania, a najgłośniejsze z nich brzmiało jak krzyk: Dlaczego ja? Czuła się mała wobec ogromu tego, co się wydarzyło. Samotna wobec odpowiedzialności, której nie wybrała… a może jednak wybrała? Stała przez chwilę na platformie widokowej Centrum Harmonizacji, patrząc na nieruchome wskazówki. Cisza, która wcześniej była przerażająca, teraz wydawała się… pełna możliwości. Ale zanim zdążyła nad tym pomyśleć znowu pojawiło się w niej to pytanie:

- Dlaczego ja? Dlaczego Zegar wybrał właśnie mnie?

Zdezorientowana poszła do swojej sypialni. Musiała to sobie na spokojnie przemyśleć. Jednak odpowiedź przyszła sama, z przeszłości. Gdy Karolina zasnęła tej nocy  pierwszy raz od lat bez wybijanej godziny snu  przyśnił jej się stary pokój. Drewniana pozytywka na biurku, wahadło tykające w dziwnym, nierównym rytmie. Takie wspomnienie z dzieciństwa. Ale to nie był zwykły sen. Karolina widziała w nim siebie jako dziecko... rozmontowując to wahadło. W środku znajdowała się mała, migocząca cząsteczka,  jakby ziarnko światła. Włożyła je wtedy do kieszeni. Nawet we śnie poczuła znajome ciepło przy sercu.

Obudziła się z krzykiem gwałtownie badając swoje ciało. Serce łomotało jak oszalałe. Gardło miała ściśnięte, oczy szeroko otwarte w mroku. Zanim rozum zdążył cokolwiek zrozumieć, ręka już powędrowała do piersi, jakby ciało wiedziało więcej niż umysł. Gdy poczuła pod skórą znajome ciepło, łzy napłynęły jej do oczu. Nie ze strachu. Z przejmującego zrozumienia. Kiedy  poczuła coś twardego, ukrytego pod skórą już wiedziała. Cząstka nadal tam była. Okazało się, że Karolina była nosicielką Iskry Początku. W  dawnych kronikach, uważanych za mitologię, wspominano o kimś, kto w dzieciństwie zyskał fragment Pierwszego Impulsu — tej ogromnej siły, która pierwotnie poruszyła Zegar. To nie bogowie stworzyli Zegar. To ludzka decyzja, ludzkie pragnienie uporządkowania chaosu, zmaterializowało czas. A Karolina  przez przypadek lub przeznaczenie  stała się dziedziczką tej decyzji. Dlatego tylko ona mogła zejść do Jądra. Dlatego tylko ona mogła zostać Zegarem. Ale było coś jeszcze.

Kiedy Karolina ponownie zeszła do Jądra,  tym razem z własnej woli  dziecko już nie spało. Wpatrywało się w nią, nie jak w kogoś obcego, ale jak w... matkę.

— Nie jestem tylko Zegarem — powiedziało dziecko. — Jestem twoją decyzją. Jestem tym, co wybrałaś, choć jeszcze nie wiedziałaś, że wybierasz.

Karolina uklękła. Czuła, że teraz wszystko nabiera sensu.

— A więc to nie koniec świata — powiedziała cicho. — To narodziny nowego.

Dziecko skinęło głową i rozpłynęło się w światło.

Od tej pory ludzie w Iskraal żyli inaczej. Czas nie był już narzucany z góry. Był wynikiem ich wyborów, ich działań. Nie istniał już „właściwy moment”. Każdy moment mógł być właściwy, jeśli ktoś mu go nadał. Karolina została Strażniczką Nowego Czasu. Ale nie jako sędzia, ale  jako przewodniczka. Pokazywała ludziom, że czas nie jest czymś, co się ma. Jest czymś, co się tworzy.

A Zegar? Zegar już nigdy nie tykał.

Ale ludzie nauczyli się czegoś ważniejszego. Dotarło do nich, że każdy z nich jest Zegarem. Nie dlatego, że mierzy czas, ale dlatego, że nadaje mu znaczenie. Karolina też wreszcie zrozumiała, dlaczego to właśnie ją wybrano.
Takiego wyboru dokonano, bo była ciekawa świata i kiedyś, jako dziecko  nie bała się otworzyć mechanizmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nic nie jest nam obceco ludzkie

  Nic co ludzkie nie jest nam obce Zacznijmy od początku, bo tam zwykle tkwi tajemnica Życie jest nieprzewidywalne, pełne zmian i dram...